Tuż przed weekendem, 26 września, Państwowa Komisja Wyborcza opublikowała na swojej stronie stanowisko, wg którego wszelkie materiały o charakterze wyborczym, jeżeli powstają na zlecenie komitetu wyborczego, "powinny zawierać oznaczenia, o których mowa w art. 109 § 2 Kodeksu wyborczego. Należy przy tym wskazać, że nieumieszczenie wymaganych oznaczeń w materiałach wyborczych stanowi wykroczenie określone w art. 496 Kodeksu wyborczego, w związku z czym przypadki niedopełnienia tego obowiązku należy zgłaszać organom ścigania".

Co ciekawe, stanowisko to dotyczy wszystkich publikowanych treści, a także materiałów "rozpowszechnianych w innej formie, w tym w postaci przekazów zwielokrotnianych na zlecenie komitetu przez osoby lub przez systemy zautomatyzowane". Jasno z tego wynika, że każdy wpis powstały na zlecenie komitetu wyborczego, nie tylko o charakterze publicystycznym czy w formie reklamy wyborczej, ale także umieszczany w mediach społecznościowych, np. na Twitterze czy Facebooku, powinien być wprost i jednoznacznie opisany nazwą komitetu zlecającego jego publikację. Jednak najważniejsze w tym stanowisku jest to, że oznaczenia takie muszą mieć także wpisy generowane automatycznie, czyli przez ostatnio bardzo popularne boty.

Kilka dni temu głośno było o nieczystych praktykach komtetu wyborczego Andrzeja Dudy, który wg ujawnionych dokumentów zlecał zaprzyjaźnionej firmie prowadzenie kampanii w mediach społecznościowych wyceniając np. jeden wpis na Twitterze na kwotę 2 zł. Być może publikacja tej informacji oraz co raz bardziej powszechna wiedza o działaniach sztabów wyborczych w mediach społecznościowych były powodem, dla którego PKW postanowiła zająć oficjalne stanowisko.

Czy to coś zmieni 3 tygodnie przed wyborami? Raczej wątpliwe. Machina ruszyła i chociaż sieć jest pełna wpisów, które już na pierwszy rzut oka "pachną" manipulacją, to udowodnienie, że powstały na zlecenie jakiegoś komitetu jest niezmiernie trudne. Samo wrażenie to jednak za mało do wyciągania formalnych wniosków. Może po wyborach jakiś dociekliwy dziennikarz trafi na dokumenty potwierdzające takie manipulacje? No tak, ale to będzie po wyborach...