Kwestia zgodności z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego w Mątwach zdominowała większą część spotkania. Jest ona fundamentalna do uzyskania decyzji na budowę instalacji. W tej sprawie od lat są rozbieżności.

- Środowiskowo inwestycja została zaopiniowana pozytywnie. Z punktu widzenia przepisów związanych z ochroną środowiska do budowy tej instalacji, ale było odrębne zdanie, które było zdaniem uzupełniającym. RDOŚ nie jest organem, który jest zobligowany do stwierdzenia zgodności danej inwestycji z miejscowym planem. Od tego jest prezydent, o czym doskonale wiemy. Z jakichś przyczyn były prezydent Inowrocławia stwierdzał z uporem maniaka, że ta inwestycja jest zgodna z planem. Co istotne, moi planiści, którzy planowali nad tym w tym postępowaniu i, jak słyszę, niezależne opracowanie, które zostało przygotowane, potwierdza te nasze tezy. Obiektywnie rzecz ujmując i świadomie mogę tutaj się pod tym podpisać - tak, ta inwestycja jest niezgodna z planem. Ja rozumiem, że firma ma się rozwijać, ale cóż z tego, że robimy szumne prezentacje, ale mam wrażenie, że jest to "para w gwizdek" - mówił Szymon Kosmalski, były dyrektor Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Bydgoszczy.

Zdaniem przedstawicieli spółki, taka opinia nie zamyka drogi inwestorowi, bo ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie miasto, a ściślej - prezydent Inowrocławia. - Dla inwestycji, która pochłonie ponad miliard złotych, również sporządzaliśmy ekspertyzy i nie były tworzone w taki sposób, żeby wyszły dobrze, tylko aby zarządzać ryzykiem. My nie mamy wątpliwości co do tego, że inwestycję możemy tam realizować - usłyszeli uczestnicy spotkania.

W ocenie członków stowarzyszenia "Nie dla spalarni w Inowrocławiu", kwestia zgodności lub nie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego powinna już na wczesnym etapie zakończyć to postępowanie. Jak mówił Janusz Radzikowski, jego zdaniem błąd popełnił na początku ówczesny prezydent miasta podejmując decyzję o zgodności z planem, jak dodał, nie mając żadnej wiedzy, ani kompetencji.

Były zastępca prezydenta, a obecnie prezes ZEC Ireneusz Stachowiak podkreślił, że plan miejscowy nie dość, że nie zezwala, to jeszcze mówi o ograniczeniu uciążliwości zakładu, który w tym miejscu powstał. - Ja jestem zwolennikiem instalacji, które mają zabezpieczone źródło odpadów, czyli samorządowych. Czy ta spalarnia odpadów, która może za kilka lat spotkać się z potężną konkurencją na rynku, która wiąże się z tym, że będziemy musieli ograniczać koszty, to na pewno jest najlepsze rozwiązanie? - mówił prezes ZEC.

Qemetica przekonuje, że w wyniku inwestycji emisja zanieczyszczeń będzie dużo mniejsza niż w przypadku tradycyjnych systemów oczyszczania spalin. O szczegółach na ten temat mówił prof. dr hab. inż. Grzegorz Wielgosiński z Politechniki Łódzkiej.

- Budowa ITPO to element planu transformacji zakładu, przejścia na tańszą produkcję i stopniowe odchodzenie od węgla. Tą ścieżką podążają wszyscy producenci sody w Europie i Qemetica nie może pozwolić sobie na brak działań w tym zakresie, tym bardziej, że konkurujemy także z dużo tańszą sodą turecką, która w coraz większym stopniu trafia na rynek europejski, także w region Europy Centralnej, w którym działamy jako wiodący producent - tłumaczył Piotr Kapuściński, wiceprezes Qemetica Soda Polska.

Jak wyjaśnia spółka, z Turcji napływa do Europy coraz więcej sody, co wpływa na zwiększenie podaży tego surowca na rynku. Tureccy producenci, z rocznymi mocami przekraczającymi ponad 6 mln ton rocznie (dla porównania moce QSP to ok. 1,5 mln ton rocznie) pogłębiają nierównowagę na rynku europejskim – obecnie podaż przewyższa popyt o ok. 20 proc. Taka sytuacja stwarza coraz większe wyzwania dla najmniej efektywnych zakładów sodowych na Starym Kontynencie - w ciągu ostatnich 10 lat moce produkcyjne europejskich fabryk spadły o 10 proc., a kilka z nich ograniczyło produkcję lub zostało zamkniętych. Kluczowym elementem kosztowym w wytwarzaniu sody pozostaje energia, która stanowi około 70 proc. całkowitych kosztów produkcji.

W trakcie spotkania pytano także o otoczenie inwestycji. Wójt gminy Inowrocław Grzegorz Piątek dopytywał o plany spółki wobec m.in. dróg dojazdowych do zakładu, którymi będzie prowadzony przewóz odpadów - z węzła obwodnicy w Tupadłach do Mątew. W ocenie Qemetiki, obecny układ drogowy jest wystarczający, konieczna będzie natomiast przebudowa wjazdu do zakładów przy wjeździe do Inowrocławia od strony Tupadeł, aby nie powodować korków w tym miejscu, ale nie obędzie się bez zmiany planu zagospodarowania.

Obaw związanych z budową spalarni nie kryli też właściciele sanatoriów. - Przeszło 90 procent kuracjuszy odpowiedziało w ankiecie, że nie przyjedzie na kurację, jak powstanie ta inwestycja, o której mówimy. Przepiękny park zdrojowy utrzymywany jest przez kuracjuszy z opłaty uzdrowiskowej - przypomniała Urszula Iwicka, dyrektor sanatorium Oaza.

- Dużo mówimy o tym, co będzie gdy będzie spalarnia, natomiast co na pewno się wydarzy, gdy nie będzie tej spalarni? Na pewno, przestaniemy być pewnie opłacalni w tej szalonej dobie ekologii, przestaniemy być konkurencyjni. O ile Inowrocław jest zakładem w miarę doinwestowanym i młodym, Janikowo wymaga jeszcze trochę inwestycji. Co będzie, gdy jeden z zakładów zostanie zamknięty w powiecie inowrocławskim? Pracuje tu parę tysięcy ludzi, kto zapewni im pracę, także tym z kooperujących firm? - pytał Daniel Sendor z "Solidarności" przy Qemetice. - Musimy rozmawiać i dojść do jakiegoś consensusu, bo jest to ważne teraz dla całego społeczeństwa - dodał.

- To było bardzo dobre spotkanie, prowadzone w rzeczowej atmosferze. Naszą intencją jest kontynuacja dialogu, chcemy w najbliższym czasie zaprosić przedstawicieli różnych grup interesariuszy do rozmów na tematy najbardziej interesujące mieszkańców i przedsiębiorców, w szczególności uzdrowiska. Jesteśmy w pełni otwarci na rozmowy, ponieważ zależy nam na tym, aby symbioza przemysłu i uzdrowiska trwała kolejne dziesięciolecia. Częściowe zastąpienie niemal 50 letnich kotłów węglowych bezpieczną i wydajną instalacją tę wizję przybliża - deklaruje Tomasz Molenda, prezes zarządu Qemetica Soda Polska.

W projekcie budowy instalacji termicznego przekształcania odpadów trwa proces pozyskiwania zgód administracyjnych - w marcu 2023 roku został złożony Raport Środowiskowy do Urzędu Miejskiego w Inowrocławiu. Raport został pozytywnie zaopiniowany przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, Urząd Marszałkowski, Sanepid oraz Wody Polskie. Ostateczną decyzję podejmie Prezydent Inowrocławia.

Qemetica przewiduje, że obok planowanej spalarni, w zakresie potrzebnego paliwa w zakładzie obecny będzie komponent biomasowy oraz gazowy, a także dotychczasowy węglowy, który ma do 2033 roku się zakończyć. Spalarnia odpadów według pierwszych zapowiedzi inwestora początkowo miała rozpocząć się w 2024 roku. Już wiadomo, że - przy uzyskaniu wszystkich koniecznych pozwoleń - inwestycja ruszy z opóźnieniem. Spotkanie transmitowało stowarzyszenie "Nie dla spalarni w Inowrocławiu", skąd pochodzi część cytatów.