Do sytuacji doszło w minioną niedzielę, 12 maja. Wolontariusze z domu tymczasowego Porzucone Łapki otrzymali zgłoszenie o kocie, który na jednym z peronów dworca PKP wpadł do dziury. - Niezwłocznie udałyśmy się na miejsce. Dziura była duża i głęboka. Szczelina była bardzo wąska, a zwierzę poza zasięgiem naszych rąk. Po chwili zorientowaliśmy się, że nie ma tam jednego kociaka, a trzy. Niestety, nie potrafiły stamtąd wyjść. W środku było mnóstwo kabli i koty najzwyczajniej w świecie nie powinny tam zostać ze względów bezpieczeństwa - mówi Natalia Burlińska, wolontariuszka.

Na miejscu wolontariusze poprosili o pomoc straż ochrony kolei, jednak - jak wynika z ich relacji - pracownicy nie umieli rozwiązać problemu. Dlatego wezwano straż miejską. - Poprosiliśmy o pomoc w zdjęciu przymocowanej blachy, która blokowała dostęp do kotów. Wyjaśniliśmy, że prowadzimy dom tymczasowy, zabierzemy i wyleczymy kocięta. Niestety, usłyszeliśmy, że strażnicy nie podejmą interwencji, bo koty mogą mieć matkę. Oczywiście, że trzeba było poczekać na matkę, jednak ona i tak nie dostałaby się do uwięzionych kotów. Poza tym, kocięta są chore. Strażnik podważył nasze kompetencje twierdząc, że ma większe doświadczenie. Na koniec powiedział, że możemy wezwać straż pożarną i odjechał - mówi nam wolontariuszka.

Straż miejska tłumaczy, dlaczego nie podjęła się pomocy. Jak mówi Sylwia Dębska municypalni ustalili, że w studzience, w której znajdowały się koty, znajdują się przewody energetyczne. - Z uwagi na to, że jest to infrastruktura kolejowa, w której ingerowanie mogłoby stworzyć niebezpieczeństwo w ruchu pociągów, strażnicy nie mogli podjąć czynności, nie posiadając zgody pracowników PKP odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na terenie stacji Inowrocław. Mając na uwadze powyższe, przekazali sprawę do dalszego procedowania straży ochrony kolei - tłumaczy.

Natychmiastową interwencję podjęli natomiast inowrocławscy strażacy, których wezwali wolontariusze. - Zdjęcie pokrywy zajęło im kilka sekund. To nasi bohaterowie. Pojawili się bardzo szybko na miejscu i bez zbędnych pytań zrobili, co mogli. Widać, że życie - nie tylko ludzkie - jest im bardzo drogie - dodaje Paulina Łapińska.

Koty zostały nakarmione oraz są już po pierwszej wizycie w gabinecie weterynaryjnym. Z uwagi na koci katar wymagają leczenia. Następnie zostaną odrobaczone i zaszczepione. Ich dalsze losy można obserwować na Facebooku DT Porzucone Łapki.

441222650_470375435553704_4209478778825117991_n

441884381_470992858825295_4956098360055077690_n