Lech Wałęsa rozpoczął spotkanie od słów związanych ze swoim pobytem w Inowrocławiu. Wyraził się ciepło o Ewie Koman oraz Wojciechu Piniewskim, z którym spotkał się wczoraj. - Ja nie mogę dać się zaszufladkować. Muszę popierać każdego, kto próbuje coś zrobić w tym kraju i na dzisiaj nie popieram tylko pisowców. W waszym mieście poznałem dwóch ludzi, którzy mi się naprawdę spodobali w działaniu: pani, która mnie tutaj zaprosiła i pan z rywalizującej strony - mówił były prezydent.
W trakcie czwartkowej rozmowy w rąbińskiej restauracji "Tam gdzie kiedyś" Lech Wałęsa najczęściej był pytany o ocenę bieżącej sytuacji w Polsce i na świecie.
Wspominał swoją rolę w przygotowaniu naszego kraju do wstąpienia do NATO, mówił o kulisach rozmów ze stroną rosyjską, ale też dużo o przyszłości i czekających świat wyzwaniach związanych z globalizacją i rozwojem technologii.
W ocenie noblisty dla pielęgnowania demokracji ważne jest wprowadzenie trzech rzeczy: możliwości odwołania każdego z funkcji, ale przy zebraniu podpisów większej liczby osób, niż go wybrało, ponadto czytelności finansowania i dwukadencyjności w każdej organizacji. - Nie może być tak, że ktoś całe życie jest posłem. No, co to jest... - mówił Wałęsa.
Nie zabrakło też pytań o działalność braci Kaczyńskich w latach 90. - Czy oni pana nie wykiwali trochę? - dopytywał jeden z mieszkańców. Nie zgodził się z tym gość spotkania. - Ja ich przecież wyrzuciłem. Bardzo mi byli potrzebni, ale zauważyłem co oni kombinują, że papiery gromadzą... i stwierdziłem, że to w złym kierunku idzie. Oni myśleli, że będę z nimi grał, ale ja idę prostą drogą. Jak zobaczyłem złe rzeczy, to ich wyrzuciłem. Byli załatwieni, ale Krzaklewski ich wyciągnął, dał ministra sprawiedliwości, on ich zbudował. Jako wykonawcy, zrobili mi naprawdę parę dobrych rzeczy, ale jako wykonawcy, ale nie nadawali się na pierwszych - przyznał. Więcej o sprawach poruszonych w Inowrocławiu przez Lecha Wałęsę w kolejnym artykule, już niebawem.