W minioną sobotę w jednej z wsi pod Rojewem właściciele jednej z posesji zamiast ich samochodu marki Suzuki znaleźli osobowego mercedesa. Po przejrzeniu przez nich monitoringu okazało się, że ktoś przyjechał mercedesem, przesiadł się do suzuki i odjechał. Sprawca nie włamywał się do pojazdu, bo były w nim zostawione kluczyki. Straty wyniosły 33 tysiące złotych. W aucie była też pilarka łańcuchowa.

- Policjanci inowrocławskiej patrolówki, którzy interweniowali na miejscu, ustalili przebieg zdarzenia i to, że w mercedesie znajdują się dokumenty oraz umowa kupna tego pojazdu. Rozpoczęły się działania polegające na ustaleniu, gdzie znajduje się skradzione auto i sprawca. W działania włączyli się kryminalni, których trop za sprawcą zaprowadził do hotelu pracowniczego na terenie powiatu inowrocławskiego. Tam policjanci dotarli do kobiety, która, jak się okazało, zna mężczyznę uwikłanego w kradzież pojazdu. Ona sama okazała się poszukiwana celem odbycia kary aresztu za grzywnę w wysokości 1 500 złotych, które niezwłocznie wpłaciła na konto sądu - relacjonuje Izabella Drobniecka z KPP w Inowrocławiu.

W niedzielę właściciele pojazdu powiadomili policję, że odnaleźli swój samochód na skraju łąki rojewskiej gminy. Kryminalni natomiast uzyskali informację, że mężczyzna odpowiadający rysopisowi sprawcy przemieszcza się na pieszo drogą w kierunku Rojewic.

- Policjanci ruszyli w ten rejon i zastali tam poszukiwanego cudzoziemca. Został on zatrzymany i przesłuchany. Zebrane dowody pozwoliły na to, że odpowie teraz za kradzież samochodu i taki zarzut usłyszał. Grozi mu pięć lat więzienia - dodaje Drobniecka.