O sprawie informowaliśmy 20 listopada ubiegłego roku. - Kilka razy pod osłoną ciemności ktoś bezczelnie wyrzucił wielkie big bagi ze śmieciami - pisała nasza czytelniczka.

Kilka dni wcześniej na miejscu interweniowali strażnicy miejscy. Jak informował nas komendant Marcin Ratajczak, udało się ustalić firmę, która złożyła dyspozycję wywiezienia śmieci oraz firmę, która odebrała je od zleceniodawcy. Miały to być przedsiębiorstwa spoza naszego województwa. W związku z tym, że odpady leżały poza terenem miasta, sprawę przekazano urzędowi gminy Inowrocław, a także policji.

Od tamtej pory minęły ponad dwa miesiące. Niedawno ponownie otrzymaliśmy wiadomość od internautki, która w listopadzie informowała nas o problemie.

- Do tej pory nikt się nie zainteresował wywozem tych śmieci. Już sama z siebie w ramach czynu byłam zgrabić i zebrać folie, które zaczynały się wydostawać z popękanych worków. Szczerze powiem, że to jakaś masakra - pisze czytelniczka.

30 stycznia udaliśmy się na miejsce podrzucenia odpadów. Wielkie worki wypełnione różnego rodzaju odpadami leżą w trzech, oddalonych od siebie o kilkadziesiąt metrów, miejscach przy polnej drodze. Część z nich jest rozerwana, a to co było w środku, wydostaje się na okoliczne pola i zarośla.

O postępy w sprawie zapytaliśmy inowrocławską policję i urząd gminy Inowrocław. W obu przypadkach otrzymaliśmy zdawkowe odpowiedzi. Policja poinformowała nas, że w sprawie prowadzone są czynności wyjaśniające, a w urzędzie gminy usłyszeliśmy, że toczy się postępowanie administracyjne.

O tym, jakim problemem jest w Polsce usuwanie nielegalnie podrzuconych odpadów, przekonaliśmy się kilka lat temu przy okazji wysypiska na Kozłówce. Odpady w postaci zużytych opon i nie tylko, zalegały tam ponad rok.

Lokalizacje dzikich wysypisk śmieci można zgłaszać m.in. poprzez Krajową Mapę Zagrożeń Bezpieczeństwa.

IMG20240130135239

IMG20240130135401

IMG20240130135226