Karolina Pałasz ma 29 lat i mnóstwo zainteresowań. Kocha muzykę - słuchanie jej i śpiewanie jest dla niej odskocznią od codzienności. Uwielbia pracę z dziećmi i seniorami. W miarę swoich możliwości szyje i haftuje. Interesuje się także kulturą słowiańską i psychologią.

Jaki kierunek studiów ukończyłaś?

Ukończyłam Wydział Edukacji Muzycznej na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Jeśli wszystko pójdzie według moich planów, w tym roku akademickim ukończę studia I stopnia z Kryminologii w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości w Inowrocławiu.

Czy realizujesz misję dzielenia się z innymi motywacją i dobrym słowem?

Oczywiście, uważam, że jest to bardzo ważne, nie tylko wobec osób przewlekle chorych. Uważam, że od naszego nastawienia i myślenia piekielnie dużo zależy. Czasem nawet łapię się na tym, że mówiąc komuś dobre czy motywujące słowo, mówię to zarówno do tej osoby jak i do siebie. Chyba już tak jest, że z większą łatwością przychodzi nam mówienie czegoś pozytywnego do obcych niż samego siebie.

W jaki sposób i z jakim skutkiem, próbujesz obalić mity związane ze swoją chorobą?

Mitów na temat mojej choroby jest co nie miara. Wystarczy wpisać do znanej przeglądarki hasło "stwardnienie rozsiane”. Najbardziej kontrowersyjną informacją, którą tam znalazłam na temat mojej odmiany SM jest to, że od jakichś 5 lat powinnam być leżącym warzywem albo nie żyć.

Już sam fakt, że choruję na rzadszą postać SM, czyli pierwotnie postępujące stwardnienie rozsiane, a nie rzutowo – remisyjne, obala pewien "mit” związany z tą chorobą. Zwykle początkowo jestem postrzegana, jako osoba, która się na starcie poddała, ponieważ poruszam się na wózku. Nie raz spotykałam się ze stwierdzeniami, że ktoś zna kogoś z SM i ten "ktoś” choruje kilkanaście lat albo i więcej, i nic po nim nie widać lub chodzi i pracuje, więc gdybym się tylko postarała też bym sobie tak świetnie radziła. Mimo, że SM często jest nazywane "chorobą tysiąca twarzy” i "chorobą młodych”, w niczym to nie pomaga, gdy wspomnę, że choruję na nie już prawie 10 lat i bardzo szybkozaczęło postępować. Tak samo, gdy wspominam, że jestem leczona chemioterapią. Wiadomo, że słowo "chemia” w dużej mierze kojarzy nam się z leczeniem wyłącznie nowotworów.

Ogólnie jestem otwartą i szczerą osobą. Jeśli tylko ktoś jest zainteresowany rozmową na temat SM, chętnie odpowiadam na zadane mi pytania. Sądzę, że lepszego źródła informacji się nie znajdzie, jak osobę, która na co dzień zmaga się z daną chorobą. Sądzę więc, że otwarte mówienie o tym mocno uświadamia i uwrażliwia inne osoby.

Tak samo w łamaniu stereotypów pomaga już samo wyjście do ludzi. Nie zamknięcie w czterech ścianach, a pokazywanie, że chce się żyć jak każdy inny. Realizowanie swoich najmniejszych marzeń, które dla kogoś są oczywistością, ale dla mnie, gdyby nie pomoc najbliższych, nierealnym do osiągnięcia Mount Everestem.

Czy prowadzisz bloga albo profil w mediach społecznościowych? A może myślisz o tym, żeby
powołać taki projekt?

Kiedyś dzieliłam się moimi przemyśleniami w internecie (być może do tego wrócę). Obecnie, nie narzekam na nadmiar wolnego czasu, więc teraz może z mniejszym rozmachem dzielę się swoimi przemyśleniami z osobami, które na co dzień napotykam na swej drodze. Uważam, że dobre nastawienie w chorobie to podstawa i jeśli tylko mogę staram się zarażać innych pozytywnym myśleniem.

Co sprawia Ci największą radość w chwilach zwątpienia?

Na szczęście wypracowałam sobie niezłe poczucie czarnego humoru. Gdy się przewlekle choruje jest to bardzo pomocne. Jednak w chwilach zwątpienia największą radość sprawiają mi moi najbliżsi oraz zwierzęcy przyjaciele. Staram się nie zapominać, że nie jestem sama. Mam tyle cudownych, kochających i wspierających mnie osób. To dzięki nim tak naprawdę mam takie, a nie inne podejście do choroby. Ostatnio też zmieniłam słowo "walczę” na "dbam i doceniam”. Nie raz stawiałam sobie niemożliwe do osiągnięcia cele, wątpiłam w swoje zaangażowanie do "walki”. Ale ile można walczyć? Zwłaszcza z czymś, czego tak naprawdę nie da się pokonać. W trakcie długiej „walki” człowiek staje się po prostu zmęczony. Dlatego, dbam i doceniam stan, w którym obecnie jestem. Dbam i doceniam każdy postawiony krok i to, co potrafię jeszcze sama zrobić. Bo nie wiem, ile czasu jeszcze będę mogła się tym nacieszyć. Dlatego zamiast "walczyć”, dbam o to, by być w takim stanie, w jakim jestem jak najdłużej, ponieważ zdaję sobie sprawę, że w mojej chorobie zawsze może być gorzej.

Często też żartuję, że SM jest jak młodsze irytujące rodzeństwo, trzeba nauczyć się z nim żyć.

Jakie jest Twoje życiowe motto?

Mam trzy życiowe motta, o których staram się na co dzień pamiętać:

  • Uśmiechaj się, do każdej z chwil, bo z nich składa się życie.
  • Szczęście nie polega na dążeniu do tego czego chcesz, a na akceptowaniu tego, co już masz.
  • Posiadanie wszystkiego nie daje ci gwarancji bycia szczęśliwym, ale możesz być szczęśliwy z wszystkiego, co masz.

Cegiełki na Andrzejkowe Serca Granie, w cenie 15 zł, można nabyć w sklepie Forte przy ul. Rynek 2 i w Kujawskim Centrum Kultury. Nasz portal objął patronatem medialnym to wydarzenie.