Test: Renault Koleos. Jeden z tańszych dużych SUV-ów na rynku
Idziesz do salonu Renault i szukasz dużego auta? Talismana już nie kupisz, podobnie jak Grand Scenica. Z oferty zniknął też przestronny Espace. Kiedy już wykonujesz obrót o 180 stopni, by udać się do konkurencji, twoim oczom ukazuje się Koleos. Sprawdźmy, co oferuje ten kolosalny, przynajmniej z nazwy, SUV.
Duży, ale nie największy
Pierwsza generacja Koleosa była kompaktowym SUV-em. W 2017 roku auto urosło i wskoczyło o segment wyżej. Teraz konkuruje chociażby z Nissanem X-Trailem, Skodą Kodiaq, Hyundaiem Santa Fe, czy Kią Sorento. Od wszystkich tych aut jest jednak mniejszy, jeśli mówimy o długości nadwozia. Od Nissana o 10 mm, od Skody o 24 mm, a od Hyundaia i Kii kolejno o 112 mm i 137 mm. Gdyby przymrużyć oczy, to z tyłu przypomina trochę Audi Q7. Dla porównania, pierwsza generacja Q7 mierzyła aż 5,08 m. Koleos zatem wcale taki kolosalny nie jest.
Bez przymrużania oczu przejdźmy do dalszej części testu. Nieco ponad 4,67 m długości i tak oznacza przestronne wnętrze, w którym nawet wyżsi pasażerowie nie powinni narzekać na brak miejsca, niezależnie od tego, czy siedzą z przodu, czy z tyłu. W drugim rzędzie siedzeń podróż umilą dwa porty USB-A, nawiewy oraz sporych rozmiarów podłokietnik, a także możliwość podgrzania zewnętrznych miejsc i regulacja kąta oparć. Dodatkowy atut to duży, szklany dach (5 200 zł). Bagażnik o pojemności 579 l ma płaski próg załadunku, elektrycznie sterowaną klapę (standard w najbogatszej wersji wyposażenia) oraz możliwość łatwego złożenia oparć tylnych foteli.
Skóra i masaże
Jakie atrakcje czekają w przedniej części kabiny pasażerskiej? Mój testowy egzemplarz to najbogatsza wersja Initiale Paris z czarną, skórzaną tapicerką nappa. Fotel kierowcy wyposażony we wszystkie udogodnienia, jakie można sobie wymarzyć, dobrze sprawdzał się podczas krótszych i dłuższych podróży.
Efektownie wyglądające przednie zagłówki moim zdaniem świetnie sprawdzają się, gdy w trakcie przysypiania opada nam głowa, wtedy nie opadnie zupełnie, ale zatrzyma się, jak w pociągowych fotelach. Pod kątem przydatności tego rozwiązania dla kierowcy, nie widzę tutaj wyższości tych zagłówków, nad standardowymi. Trzymając głowę prosto, dodatkowe boczne elementy nie przydają się.
Jakość materiałów wnętrza jest na dobrym poziomie, ale bez szaleństw. Deska rozdzielcza w większości jest delikatnie miękka, jedynie przy przycisku od uruchamiania silnika w ramach oszczędności identycznie wyglądający materiał nie ugina się pod palcami. Gdzieniegdzie zastosowano fortepianową czerń, gdzieniegdzie drewnopodobne wstawki. Schowki, jak przystało na auto tych rozmiarów, są dość pojemne. W podsufitce możemy schować okulary, a w tunelu środkowym nawet cztery puszki, butelki, lub kubki.
Duże lusterka oznaczają dobrą widoczność na boki, niestety, zwłaszcza z prawej strony, wyraźnie ograniczają widok kierowcy w okolicach słupka A, co w SUV-ie jest szczególnie uciążliwe. Przyzwyczajenia wymaga również widok przez tylną szybę. Koleos to wysokie auto, dlatego w lusterku wstecznym zazwyczaj widać tylko dach osobówek za nami, bez reflektorów. W cofaniu pomaga kamera, ale obraz na ekranie jest dość mały, dlatego trudniej dostrzec mniejsze elementy otoczenia.
Multimedialnie nieco za konkurencją
Jeśli jesteśmy w temacie ekranu i multimediów, to w tej kategorii Koleos, z racji dłuższej obecności na rynku od konkurentów, wyraźnie od nich odstaje. Ekran o przekątnej 8,7 cala charakteryzuje się przeciętną rozdzielczością, nasyceniem oraz odwzorowaniem barw i przestarzałym interfejsem. Jeśli oczekujecie od tego elementu wyłącznie spełnienia funkcji sterowania samochodem, to swoją rolę spełnia. Jeśli w dodatku ma wyglądać nowocześnie, dawać duże możliwości personalizacji i świecić tak ładnie, jak ekran najnowszej komórki, czy tabletu - tego powiedzieć o nim nie można. Z plusów jest łączność Android Auto i Apple Car Play, ale tylko po kablu. Z minusów - słaby odbiór fal radiowych FM.
Cyfrowe są także zegary z czterema motywami głównymi i możliwością wyświetlania kilku wybranych przez kierowcę informacji na niewielkim obszarze w dolnej i górnej prawej części.
Specyficzna skrzynia i spora masa
Koleos dostępny jest aktualnie w dwóch wersjach silnikowych. Pierwsza to benzyna o pojemności 1,3 l i mocy 158 KM konfigurowana z 7-biegowym automatem i napędem na przód. Druga opcja to 2,0-litrowy diesel o mocy 184 KM z bezstopniową skrzynią X-Tronic i napędem 4x4. Ja jeździłem autem w dieslu. Jak wrażenia?
Koleos w tej konfiguracji nie jest specjalnie dynamicznym samochodem, ale wystarcza do codziennej jazdy. To efekt dużej masy, która wynosi nieco ponad 1,8 t, a to aż o 250 kg więcej, niż wersja z benzyniakiem. Większy silnik i napęd swoje ważą, co ma odzwierciedlenie w osiągach. Diesel potrzebuje 10,2 s do osiągnięcia pierwszej setki, a słabszy benzyniak o pół sekundy mniej.
Z drugiej strony, jeśli nie oczekujecie od dużego, rodzinnego auta, wybitnych osiągów, to Koleos powinien te oczekiwania spełnić. Przyzwyczajenia na pewno wymaga obcowanie z bezstopniowym automatem, który w połączeniu z dieslem oznacza charakterystyczny i dość głośny dźwięk w niektórych sytuacjach. Co ważne, przy stałych prędkościach w trasie silnika niemal nie słychać, ale podczas każdego większego, czy mniejszego przyspieszania, motor daje o sobie znać. Jeśli wcześniej nie mieliście do czynienia z tego rodzaju skrzynią biegów, to jazda próbna przed zakupem wydaje się obowiązkowa. Oczywiście pod kątem wygody i płynności jazdy, skrzynia X-Tronic spisywała się świetnie.
Wygodnie Koleosem pokonywało się także wszelkiego rodzaju nierówności, ale to nie niespodzianka w aucie z dużym rozstawem osi. Podczas gwałtowniejszych manewrów dało się wyczuć dużą masę samochodu, który zachęca raczej do spokojnej, niż szybkiej jazdy. W trakcie dłuższych podróży kierowca ma do dyspozycji aktywny tempomat oraz system ostrzegający o zjeżdżaniu z pasa ruchu. Zastosowano tu dźwięk przypominający najechanie na te chropowate linie stosowane przy niektórych drogach. Niestety pojazd nie wraca samoczynnie na środek pasa. Nie ma też systemu utrzymującego kierunek jazdy jego środkiem. Oba te rozwiązania są już dziś dość powszechnie dostępne u konkurencji oraz w mniejszych, ale nowszych modelach Renault. Mamy za to kontrolę martwej strefy, czy automatyczne awaryjne hamowanie przed przeszkodą.
Zużycie paliwa
Przy 140 km/h Koleos zużywa 8,7 l/100 km, w trasie 5,5 l/00, a przy maksymalnie oszczędnej jeździe 5,0 l/100 km. Podczas jazdy po Inowrocławiu komputer wskazywał średnio 9,5 l/100 km.
Ceny
137 900 zł to minimalna katalogowa kwota, która pozwala stać się właścicielem nowego Koleosa. Wersja z dieslem dostępna jest dopiero od drugiego poziomu wyposażenia "techno" i kosztuje minimum 173 900 zł. Dopłata względem benzyny wynosi 25 tys. zł. Za topową odmianę "Initiale Paris" w dieslu trzeba zapłacić 190 900 zł. Testowy egzemplarz wzbogacony o kilka dodatków kosztowałby dziś ponad 200 tys. zł. W momencie konfiguracji wyceniono go na 194 700 zł.
Za wspomnianych na początku konkurentów trzeba zapłacić co najmniej 141 500 zł (Kodiaq), 176 900 zł (Santa Fe), 185 900 zł (Sorento). Zaledwie o 1 cm większy nowy Nissan X-Trail, który dopiero wjeżdża do salonów, kosztuje co najmniej 181 500 zł. To ponad 43 000 zł więcej za auto tych samych rozmiarów. Owszem, z innym wyposażeniem, hybrydowym układem napędowym i nowinkami technologicznymi, ale to nadal duża różnica.
Podsumowanie
Koleos, mimo paru lat na karku, według mnie wciąż nieźle wygląda i to pomimo tego, że lifting z 2019 r. w nadwoziu przyniósł niemal niezauważalne zmiany. Jak na sporego SUV-a przystało, jest komfortowy i przestronny. Pod kątem jakości multimediów i systemów wsparcia kierowcy odstaje od konkurentow, co częściowo rekompensuje ceną. Jeśli nie potrzebujecie napędu 4x4, warto zamiast nad dieslem, zastanowić się nad benzyną. Jest o 25 tys. zł tańsza, o 250 kg lżejsza, ma standardowy automat i katalogowo pali tyle samo, co 2-litrowy diesel.
Cennik:
Dziękuję Renault Polska za udostępnienie auta.