Test: SsangYong Tivoli Grand. Kawał SUV-a w cenie Fabii?
Jeśli właśnie rozglądacie się za kupnem niemałego SUV-a i macie do wydania niecałe 100 tys. złotych, możecie przebierać w ofertach... aut używanych. Jeśli zależy wam na samochodzie fabrycznie nowym i nie z kategorii tych najmniejszych, sytuacja się komplikuje, ale nie jest beznadziejna. Takie propozycje też są na rynku, a oto jedna z nich.
Obstawiam, że część moich czytelników na hasło "SsangYong" powiedziała sobie na głos lub po cichu "Co?!" Spieszę wyjaśnić, że marka istnieje już ponad 70 lat i pochodzi z Korei Południowej. W ich ofercie znajdziemy auta terenowe i SUV-y. Na przestrzeni lat zmieniali się właściciele, wśród których byli m.in. Daewoo Motors, czy indyjski koncern Mahindra&Mahindra. Na liście firm, które podjęły współpracę z SsangYongiem, był m.in. Mercedes.
Ambitne plany
Na polskim rynku SsangYong nie odniósł tak spektakularnych sukcesów, jak Kia, czy Hyundai, które na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat odnotowały ogromne wzrosty sprzedaży oraz zmieniły postrzeganie koreańskich samochodów.
W styczniu 2022 roku w Polsce sprzedano 106 samochodów tej marki. To 30 razy mniej, niż sprzedaż aut Kii, ale już więcej od Land Rovera (101 szt.), Mitsubishi (64 szt.), DS (40 szt.), czy Subaru (32 szt.). To nie oznacza jednak, że producent zamierza opuścić nasz kraj. Jest wręcz przeciwnie. W tym roku zapowiedziano dużą ekspansję sieci dilerskiej i serwisowej, co w przyszłości ma zwiększyć udział w rynku. Wydaje się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, bo w I półroczu 2022 r. sprzedano w Polsce łącznie 671 aut, co oznacza wzrost o 630%.
Z azjatycką nutką
Na ten test czekałem z pewną dozą ciekawości, bo to moje pierwsze bliższe spotkanie z tą marką. Czy to auta równie dobre, co konkurenci, ale niedoceniane? A może jest zupełnie odwrotnie?
Model Tivoli to najmniejszy SUV w ofercie, a Tivoli Grand to jego przedłużona o około 25 cm wersja i takie auto otrzymałem do testu. Długość nadwozia wynosząca 4,48 m to wartość zbliżona m.in. do Hyundaia Tucsona, czy Volkswagena Tiguana, czyli SUV-ów segmentu C.
Po zajęciu miejsca za kierownicą powitała mnie radosna, azjatycka melodyjka. Podobna wybrzmiewa po wyłączeniu silnika. Śmieszny początek naszej tygodniowej znajomości z SsangYongiem. W centralnej części deski rozdzielczej króluje pokaźny fragment błyszczącej czerni, który obudowuje nawiewy, 8-calowy ekran dotykowy i panel od klimatyzacji. Wewnątrz jest szaro, twardo, plastikowo i tanio, ale równocześnie solidnie i ergonomicznie.
Na wstępie wyjaśnię, że otrzymałem najuboższą z trzech wersji wyposażenia, czyli Crystal wzbogaconą o dwa pakiety. To raczej rzadkość wśród aut testowych, bo te najczęściej wyposażone są we wszystko co możliwe, ale w przypadku tanich aut dobrze jest sprawdzić, co oferują bez przesadnych dopłat.
Kierownica jest regulowana w dwóch płaszczyznach i wielofunkcyjna. Ekran dotykowy to element pakietu. Pośrodku tradycyjnych zegarów znalazł się monochromatyczny, 3,5-calowy wyświetlacz z angielskim menu. W wyższych wersjach, centralny ekran może mieć nawet 9 cali, a ten od zegarów 10,25 cala.
Na pokładzie była manualna klimatyzacja i tempomat, cztery elektrycznie sterowane szyby, LED-owe światła do jazdy dziennej, Android Auto, kamera cofania (pakiet Connect za 4,5 tys. zł) i długa lista systemów bezpieczeństwa. Trzeba przyznać, że już w podstawie Tivoli Grand ma na pokładzie to, co najbardziej potrzebne. Po stronie braków wymieniłbym nieobecność nawiewów na tylny rząd siedzeń, co da się we znaki w upalne dni pasażerom z tyłu. Dopłaty wymaga również tylny podłokietnik z uchwytami na kubki. Z kolei w najbogatszej wersji Sapphire możemy cieszyć się choćby takimi luksusami, jak grzane i wentylowane fotele przednie.
Jedziemy
Tivoli Grand dostępny jest wyłącznie z benzynowym silnikiem o pojemności 1,5 l i mocy 163 KM oraz napędem na przednią oś. Do wyboru jest 6-biegowy manual lub automat (7,5 tys. zł). Mój egzemplarz wyposażony był dodatkowo w instalację gazową, którą możemy zamówić podczas konfiguracji auta.
Motor pracujący pod maską Tivoli Granda znakomicie daje sobie radę z rozpędzaniem tego ważącego stosunkowo niedużo, bo 1 330 kg, auta. Samochód zaskakuje dynamiką i sprawnie nabiera prędkości. Producent nie podaje przyspieszenia od 0 do 100 km/h. Wyprzedzanie nawet na autostradzie przychodzi mu z łatwością. Trochę gorsze zdanie mam o ręcznej skrzyni biegów. Podczas testu wielokrotnie zamiast "1" wrzucałem "3". Trzeba tu użyć nieco większej siły przesuwając dźwignię w lewo.
Zawieszenie i układ kierowniczy Tivoli Granda zdają egzamin podczas normalnej jazdy. Gwałtowniejsze manewry skutkują dość dużymi przechyłami, a precyzja prowadzenia nie jest najlepsza, ale od taniego SUV-a nie spodziewałbym się tego, co od Alfy Romeo Stelvio. W temacie komfortu jest nieźle. 16-calowe koła z grubą oponą pomagają tłumić nierówności. Co istotne, w środku nic nie skrzypi, nie stuka i nie trzeszczy praktycznie niezależnie od nawierzchni. Tivoli Grand sprawia wrażenie solidnie spasowanego auta. W momencie odbioru do testu, na liczniku było nieco ponad 2 000 km.
Podczas dłuższych podróży przeszkadzały mi twarde podłokietniki - między przednimi fotelami i w drzwiach kierowcy. Ten drugi jest dość mocno wysunięty do tyłu, dlatego moja lewa ręka częściowo opierała się o twardy plastik - fragment uchwytu do zamykania drzwi.
Multimedia
8-calowy ekran dotykowy, delikatnie mówiąc, trąci myszką. Interfejs jest mocno przestarzały, napisy są w języku angielskim, a nasycenie, kontrast i odwzorowanie barw - kiepskie. Jeśli jednak ten wyświetlacz wykorzystujecie głównie do korzystania z Android Auto lub Apple Car Play, to swoją funkcję spełni. Ekranik komputera pokładowego pośrodku zegarów również wygląda nieco archaicznie, ale też spełnia swoje podstawowe zadanie. Znalazłem w nim opcję wyłączenia muzycznego powitania i pożegnania kierowcy, ale nie skorzystałem z niej wiedząc, że w kolejnych testowych autach innych marek z pewnością będzie mi tego brakowało.
LPG
Instalacja LPG wymaga dopłaty około 6 tys. złotych. To dobre rozwiązanie dla osób, które zamierzają robić autem duże przebiegi. Podczas testu spisywała się bez zarzutów. Szkoda, że kierowca nie dostaje rzeczywistych informacji o zasięgu, jak to jest np. w Dacii Logan. Tam komputer pokładowy wskazuje łączny zasięg na obu zbiornikach. Tutaj takiej integracji z pokładową elektroniką brak. Z moich obserwacji wynikało, że wskazywany zasięg spadał w tempie około 1 km na każde 2 przejechane km. Z drugiej jednak strony, kierowcy jeżdżący na LPG dobrze wiedzą, ile kilometrów mogą pokonać na jednym zbiorniku i kiedy zjechać na tankowanie.
O tym, że jazda na LPG jest opłacalna, nie trzeba nikogo przekonywać. Istotny jest jednak rodzaj instalacji. Tivoli Grand w trakcie jazdy na gazie zużywa również pewne ilości benzyny. To zapewne korzystnie wpływa na trwałość silnika, ale z drugiej strony zwiększa koszty, jakie ponosimy na stacji benzynowej. Zaczynając test, oba zbiorniki paliwa miałem wypełnione w 100%. Gaz skończył się po przejechaniu ok. 650 km. W tym momencie z baku ubyło też około 50% benzyny.
W mieście Tivoli Grand potrzebował 8,9 l/100 km paliwa, w trasie około 6 l, a przy 140 km/h spalanie rosło do 11,4 km/h.
Przestrzeń
W tej kategorii Tivoli Grand wypada bardzo dobrze. W drugim rzędzie siedzeń wygodnie zajmą miejsca nawet wyższe osoby. Ilość miejsca na nogi i nad głowami jest wystarczająca. Pojemność bagażnika to 720 litrów, a po złożeniu siedzeń 1 440 l. Jeśli zdecydujecie się na wersję z LPG, część tej przestrzeni zajmie butla schowana pod podłogą bagażnika. Po rozłożeniu rolety wysokość przestrzeni bagażowej jest stosunkowo mała.
Wygląd - osobliwy
Dłuższy czas szukałem słowa określającego urodę SsangYonga Tivoli Grand. "Osobliwy" to najlepsze, co udało mi się znaleźć. Ta stylistyka zdecydowanie nie jest tym, co może się szczególnie podobać na naszym kontynencie. Co ciekawe, im dłużej jeździłem SsangYongiem, może nie powiem, że tym bardziej podobał mi się jego wygląd, ale przekonywałem się, że to nie jest brzydkie auto. Pewne elementy charakterystyczne, jak trapezowate ramki przednich drzwi, wyraźnie podkreślone tylne nadkola i duże tylne lampy - można się do tego przyzwyczaić.
Ile to kosztuje? SsangYong właśnie podniósł ceny, ale nadal jest nieźle
Kiedy rozpoczynałem test Tivoli Granda za podstawową wersję Crystal trzeba było zapłacić 77 990 zł. Kilka dni później wprowadzono nowy cennik i kwota ta wzrosła do 85 990 zł. Na początku wspomniałem, że dużego SUV-a można mieć w cenie małej Fabii. Dla ścisłości, ceny Fabii w marcu, kiedy testowałem ten model, rozpoczynały się od 62 000 zł, ale mi trafił się egzemplarz za 107 tys. zł, więc jak najbardziej, Tivoli Grand może być tańszy, niż niewielki miejski samochód.
Kierując się rozmiarami, do konkurentów Tivoli Granda można zaliczyć choćby Volkswagena Tiguana (od 135 tys. zł), Hyundaia Tucsona (od 119 tys. zł), czy Toyotę RAV4 (od 139 tys. zł).
Podsumowanie
Różnica w cenie w stosunku do wymienionych wyżej aut, wynosząca 30-50 tys. złotych, może być wystarczającym powodem, by pogodzić się z pewnymi niedogodnościami wynikającymi z użytkowania SsangYonga. Ja miałem okazję jeździć nim przez tydzień i uważam, że to ciekawa propozycja dla mniej zamożnych i mniej wymagających osób szukających pakownego auta dla rodziny albo do pracy.
Cennik:
Dziękuję SsangYong Auto Polska za udostępnienie auta do testu.