Po tym, jak Miasto Inowrocław podpisało list intencyjny w sprawie budowy ogromnej spalarni odpadów w Mątwach, wielu mieszkańców miasta oraz okolicznych miejscowości wyraża wobec niej swój sprzeciw. Sygnatariuszami listu są m.in. EEW Polska - inwestor, Ciech Soda Polska - odbiorca energii oraz FB Serwis - firma dostarczająca odpady. Przedstawiciele tych firm w sali bankietowej AS podjęli się wczoraj próby odpowiedzi na najważniejsze pytania i przekonania mieszkańców, że planowana inwestycja nie przyniesie dla lokalnej społeczności negatywnych skutków.
Przedstawiony na początku plan spotkania zakładał najpierw omówienie najważniejszych zagadnień przez poszczególne osoby związane z projektem, z pomocą prezentacji multimedialnej, a później czas na pytania mieszkańców. Były m.in. przykłady spalarni odpadów w zachodniej Europie oraz wyjaśnienie skąd potrzeba budowy takiego obiektu w Inowrocławiu.
Zdaniem Tomasza Molendy, elektrociepłownia w Janikowie jest nowsza od tej w Inowrocławiu, stąd decyzja o zlokalizowaniu inwestycji w Mątwach. Dlaczego w ogóle Ciech zamierza zastąpić miał węglowy innym źródłem energii?
- Myśleliśmy o przejściu na gaz, ale jego cena w ciągu ostatniego pół roku zmieniła się czterokrotnie. Z kolei odnawialne źródła energii nie są adekwatne do naszych procesów technologicznych i w tym zakresie niestety nie możemy ich wykorzystać tak, jak byśmy chcieli - tłumaczył prezes Ciech Soda Polska.
Z czasem na sali pojawiało się coraz więcej pytań, które zdominowały dalszy przebieg wydarzenia. Próby przywrócenia pierwotnego porządku spotkania podejmowane przez moderatora okazywały się nieskuteczne. Do mikrofonu przeznaczonego dla mieszkańców ustawiła się kolejka, a niektórzy o swoich wątpliwościach nie wahali się głośno krzyczeć z sali. Czego dotyczyły?
Jednym z poruszonych tematów była kwestia transportu odpadów. Plany zakładają, że na dobę do spalarni przyjeżdżać ma 80 pojazdów, które wjeżdżać będą z obwodnicy przez Tupadły. Projekt zakłada stworzenie nowego wjazdu do zakładu tuż za wiaduktem na ul. Poznańskiej z pominięciem ul. Fabrycznej. W przyszłości nie wyklucza się skorzystania z transportu kolejowego. Odpady transportowane z RIPOK przy ul. Bagiennej miałyby być wożone od zachodniej strony zakładu z pominięciem zabudowań. Śmieci wprost od mieszkańców Inowrocławia to jednak tylko niewielka część paliwa dla spalarni mającej przetwarzać 310 tys. ton odpadów rocznie. To ma pochodzić z różnych stron Polski, ale nie spoza granic kraju.
- To na nas spadnie największy tranzyt tirów. My już mamy ciężko, bo dostaliśmy obwodnicę. Miało być lepiej, jest gorzej, bo wszystkie samochody jadą przez Tupadły. Bezpieczeństwo jest takie, jakie jest. Nie ma chodników, nie ma ekranów - mówiła sołtys Tupadeł. Mieszkańcy domagali się także informacji o sposobie kontroli tras przejazdów z pominięciem centrum miasta przez kierowców tirów jadących do spalarni. Odpowiedzią na to mają być nadajniki GPS oraz ewentualne kary dla przewoźników.
Pojawiła się sugestia, by inwestycja przyniosła wymierne korzyści dla okolicznych mieszkańców w postaci dostarczania ciepła do ich gospodarstw domowych. - Jesteśmy gotowi do takiej rozmowy, żeby zastanowić się nad wykonalnością planu zasilenia osiedla w ciepło - usłyszeli mieszkańcy w odpowiedzi.
Największe emocje wzbudziły wystąpienia Ewy Witkowskiej, zastępcy prezydenta Inowrocławia. Zgromadzeni na sali wyrażali duże pretensje wobec władz miasta, że to podpisało list intencyjny nie pytając ich o zdanie. Nie kryli też zdziwienia, że w spotkaniu nie uczestniczy Ryszard Brejza.
- Ta inwestycja jest na bardzo wczesnym etapie planowania. List intencyjny został podpisany po to, żeby otworzyć taką dyskusję, jak dzisiaj. Miasto żąda od inwestora przekazania państwu rzetelnych informacji. Dyskusja jest trudna. My też podzielamy państwa obawy, też jesteśmy mieszkańcami tego miasta - próbowała przekonywać Ewa Witkowska. - Miasto nie wyraziło zgody na nic - dodała zastępca prezydenta.
- My wiemy co zrobić, żeby ta inwestycja nie powstała albo powstała za 10 lat, więc weźcie to pod uwagę, że nie przekonacie nas niestety żadnymi argumentami - zwracał się do inwestorów Ireneusz Stachowiak. - Ta inwestycja jest niezgoda z miejscowym planem zagospodarowania i pan prezydent może opowiadać bajki, ale my wiemy, że nie jest - mówił były zastępca prezydenta Inowrocławia, a obecnie prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Toruniu.
W ciągu trzech i pół godziny, bo tyle czasu śledziliśmy przebieg spotkania, które trwało jeszcze dłużej, trudno było odnaleźć jakąkolwiek nić porozumienia pomiędzy jego organizatorami, a mieszkańcami. Liczna reprezentacja tych drugich wyraziła swój stanowczy sprzeciw wobec planów budowy spalarni odpadów w Inowrocławiu.
- My i tak będziemy walczyć do ostatniej kropli krwi, żeby ta spalarnia tu nie powstała i chciałabym, żeby pani przekazała panu prezydentowi, że ta spalarnia nie jest za naszym przyzwoleniem i proszę nam nie wciskać takiego, za przeproszeniem g... w naszą dzielnicę! - tak brzmiał jeden z wielu głosów tego sprzeciwu nagrodzony brawami.