O sprawie pisaliśmy 8 grudnia. Pan Wojciech podważał słuszność pozostawienia możliwości parkowania samochodów wzdłuż bloku o numerze 88, co znacznie utrudnia poruszanie się pieszym.

- Nie rozumiem dlaczego nie zrobiono porządnego chodnika, oddzielonego normalnym krawężnikiem od części przeznaczonej dla samochodów. Co więcej, przecież nowe miejsca parkingowe pojawiły się (kosztem zieleni) po drugiej stronie ulicy. Zamiast tego będziemy mieli nowy "dziki" parking. Jest to dla mnie przykład prowincjonalnego sposobu kształtowania przestrzeni publicznej i myślenia o roli samochodu w polityce transportowej. W dużych miastach od lat usuwa się z chodników miejsca parkingowe i zachęca do poruszania komunikacją miejską, pieszo albo na rowerze - czytaliśmy w artykule z 8 grudnia.

W odpowiedzi rzecznik ratusza poinformowała, że wszelkie uwagi są przyjmowane z zadowoleniem, ale przed, a nie pod koniec realizacji inwestycji. 

- Uwagi o treści zgłaszanej przez anonimowego czytelnika, nie przypominamy sobie. Często przy podobnych inwestycjach trudno jest projektantowi pogodzić interes kierowców, nie mających miejsc do parkowania, z interesem pieszych i rowerzystów. Przyjmowane są wówczas rozwiązania optymalne - pisała Adriana Szymanowska, naczelnik Wydziału Kultury, Promocji i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta.


Wczoraj pisaliśmy o odbiorze inwestycji przez ratusz. Taką informację wraz ze zdjęciami po zakończeniu prac urząd miasta rozesłał mediom. Jedna z fotografii skłoniła pana Wojciecha do ponownego zabrania głosu w tej sprawie i przy okazji, do odniesienia się do ostatnich słów rzecznika.

- Warto zwrócić uwagę na szczegół w artykule dotyczącym zakończenia robót na Narutowicza. Urzędowy fotograf, najpewniej nieświadomie, uwiecznił samochód zaparkowany na chodniku tuż przed przejściem dla pieszych. Niestety, to najlepszy dowód na to, że projekt przebudowy został przygotowany fatalnie i potwierdza moje wcześniejsze uwagi z artykułu "Chodnik kontra parking". Zamiast wygrodzić przepisowe 10 m przed przejściem, urządzić niską zieleń, itp., całość zabrukowano, co tylko zachęca do niebezpiecznego parkowania (brak widoczności pieszych wchodzących na przejście) - zauważa nasz czytelnik.

- Chciałbym się też odnieść do zarzutów przedstawicielki urzędu, która w szyderczy sposób "nie przypomina sobie" aby "anonimowy czytelnik" zgłosił swoje uwagi na etapie projektowania. Otóż, "nie przypominam sobie" aby Urząd prowadził konsultacje społeczne prowadzonych inwestycji. W szczególności tej z ul. Narutowicza. A potem powstają takie buble i przedstawicielce ratusza pozostaje już tylko robić dobrą minę do złej gry i dyskredytować "anonimowych czytelników" - czytamy w wiadomości od pana Wojciecha.