Mirosław Piesak: W Inowrocławiu poczułem, że żyję

Mirosław Piesak, wielokrotny medalista igrzysk paraolimpijskich w pływaniu, przebywa obecnie na kuracji w sanatorium Solanki Medical SPA w Inowrocławiu. W rozmowie z nami zdradził, że miasto, a szczególnie część uzdrowiskowa, spodobało mu się na tyle, że myśli nad przeprowadzką. Poza tym, wspomniał zdobycie złota na paraolimpiadzie w Atlancie oraz wyznał, dlaczego zrezygnował z współpracy z Pawłem Kukizem.

Zacznijmy od tego, co pan robi w Inowrocławiu?

Jestem sąsiadem zza miedzy, czyli z Bydgoszczy. Przez 30 lat jeździłem do sanatorium w Ciechocinku, a w ubiegłym roku przyjechałem do Inowrocławia. Najpierw robiłem rekonesans, a później pojawiłem się jako pacjent. Baza zabiegowa jest bardzo bogata, a kadra profesjonalna i rzetelna. Jest tu wszystko, co wcześniej widziałem w różnych ośrodkach i szpitalach w Polsce, a nawet więcej. Mogę powiedzieć, że w tej chwili jest to moje miejsce. Kiedyś był to Ciechocinek, dzisiaj Inowrocław. Tutaj znowu poczułem, że żyję.

Czy z perspektywy osoby niepełnosprawnej zmieniłby Pan coś w Inowrocławiu?

Jestem tzw. tetrusem, czyli człowiekiem, który ma porażone wszystkie kończyny, a przez COVID, który też mnie dopadł, jestem mocno sponiewierany fizycznie. Poruszam się na wózku inwalidzkim, a więc każda przeszkoda to duży problem. Zauważyłem, że w Inowrocławiu popularna jest nierówna kosteczka, którą ja staram się omijać. Wolę jechać alejką żwirową niż kostką. Może ona jest i ładna, ale dla wózka jest niekomfortowa. W starej części miasta nadal spotykam się ze stopniami do lokali. Przy dużym zrozumieniu tematu, jak oddaje się jakiś budynek do użytku, to warto pomyśleć również o podjeździe dla osób niepełnosprawnych. Jeśli chodzi o część uzdrowiskową, to jestem mile zaskoczony, jak dobrze jest zorganizowana.

Chorował pan na COVID. Jak przebiegła choroba i jak się pan teraz czuje?

Jestem ogólnie człowiekiem schorowanym, od ponad 30 lat jeżdżę na wózku, mam już duże zużycie kręgosłupa. Komfort życia robi się coraz gorszy, a wydolność organizmu staje się coraz słabsza. COVID zniszczył mi mięśnie. Straciłem stabilność tułowia. Od miesięcy mierzę się z powikłaniami pocovidowymi. To głównie słabnięcia, ucisk na klatkę piersiową, problemy z oddychaniem i brak sił. W ostatnich tygodniach jest lepiej, dlatego mam nadzieję, że kryzys mam już za sobą. Jestem też po szczepieniach, dlatego mam nadzieję, że chociaż w części organizm wróci do normy.

Startował pan do Sejmu. Jak to jest z tą polityką. Myśli pan o niej poważnie?

O polityce już nie myślę. Sześć lat temu pociągnął mnie mocno Paweł Kukiz. Uwierzyłem w jego oddolny ruch, że maluczcy będą mogli wpłynąć na politykę. Po paru miesiącach okazało się, że układy partyjne są tak mocno zakorzenione w naszym kraju, że nie da się tego zmienić, a ruch oddolny się nie przebił. Była to zwykła ściema. Teraz jestem tylko obserwatorem, bo stwierdziłem, że maluczcy nie mają wielkiego wpływu na politykę.

Na pewno ma pan wpływ na to, co dzieje się wokół pana, bo słynie pan z pomagania innym.

Pomagam od kiedy pamiętam. Uprzejmość nic nie kosztuje, a pomaganie sprawia dużą radość. Choć obecnie mogę zaoferować mniej, to nadal mam spore doświadczenie. Żyją jeszcze trzy osoby, które dziękowały za to, że przez to, że spotkały mnie na swojej drodze, ciągle są na tym świecie. Nadal mogę dać innym sporo od siebie.

Po wypadku podjął pan decyzję, że będzie dalej trenował, ale wiele osób w takich chwilach się poddaje. Co by im pan powiedział?

Wiele zależy od charakteru człowieka i od tego, kogo spotka na swojej drodze. Miałem to szczęście, że przed wypadkiem byłem czynnym sportowcem, uprawiałem kilka dyscyplin. Po wypadku, kiedy musiałem się leczyć i rehabilitować, stwierdziłem, że nie osiągnę już tego, o czym marzyłem, czyli już nigdy nie będę chodził. W jednym ze szpitali spotkałem mojego nauczyciela wf-u ze szkoły średniej, który mnie zachęcił do uprawiania sportu osób niepełnosprawnych. Po pewnym czasie stwierdziłem, że największe szanse będę miał w pływaniu. Uczestniczyłem w czterech igrzyskach olimpijskich, mistrzostwach świata i Europy. Zdobyłem medale we wszystkich kolorach.

Wszystkie te medale są dla pana jednakowo ważne, czy któryś jest szczególny?

Na pewno każdy sportowiec marzy o medalu olimpijskim, a najlepiej tym złotym. Udało mi się to zrobić na igrzyskach paraolimpijskich w Atlancie w 1996 roku. Zdobyłem złoty medal, odśpiewałem hymn i ustanowiłem przy tym rekord świata. Ale pamiętam każdą z imprez. Mam też dobre wspomnienia z Barcelony, gdzie nie zdobyłem żadnego medalu, ale miałem czas na zwiedzanie i poznawanie tego pięknego miasta.

Jakie ma pan plany na przyszłość?

W Inowrocławiu podoba mi się coraz bardziej. Mam nawet taki pomysł, żeby przenieść się tu z Bydgoszczy. Dlaczego nie polepszyć sobie życia na stare lata?