Wszyscy mają też zapłacić nawiązki po 1 tys. zł na rzecz dwóch napadniętych nastolatków. Prokuratura chciała dla całej czwórki oskarżonych po roku więzienia, w dwóch przypadkach w zawieszeniu. Na razie nie wiadomo, czy będzie składała apelacje. Obrońcy swoje apelacje uzależniają od decyzji klientów.

Marsz Równości przeszedł ulicami Białegostoku 20 lipca ubiegłego roku. Nie obyło się bez incydentów, towarzyszyło mu kilka kontrmanifestacji, doszło do zamieszek i interwencji policji. Funkcjonariusze ustalili ponad 140 osób, które w trakcie marszu popełniły różne przestępstwa i wykroczenia. Kilka spraw zakończyło się aktami oskarżenia.

W tej, zakończonej w środę nieprawomocnymi wyrokami skazującymi, oskarżono czterech mężczyzn w wieku od 23 do 54 lat. Odpowiadali oni przed sądem za to, że "działając umyślnie, publicznie i bez powodu, okazując przez to rażące lekceważenie porządku prawnego", wspólnie z innymi osobami wzięli udział w pobiciu uczestników marszu; chłopców w wieku 14 i 18 lat, którzy byli wtedy w miejscu zgromadzenia, wraz z innymi znajomymi.

Z całej czwórki do zarzutów przyznało się dwóch, z których jeden na początku procesu złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze, ale sąd go wtedy nie uwzględnił. W środę uznał winę wszystkich oskarżonych. Kary to 9 miesięcy, 10 miesięcy a w dwóch przypadkach po roku więzienia w zawieszeniu, do tego po 1 tys. zł nawiązki na rzecz napadniętych nastolatków.

Wśród dowodów sąd przywoływał zeznania jednego z policjantów (okazały się kluczowe dla uznania winy jednego ze skazanych, który też brał udział w zniszczeniu tęczowej flagi, co sąd uznał za przejaw agresywnej postawy), samych pokrzywdzonych i ich kolegów oraz nagrania z zajść w czasie marszu.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Barbara Paszkowska podkreślała, że każdy z oskarżonych działał z pobudek chuligańskich i "bez żadnego powodu". "Z całą pewnością nie ma najmniejszego dowodu w sprawie, że oskarżeni mieli - chociażby najmniejszy - powód do tego, aby się zachować w taki sposób w dniu 20 lipca 2019 roku w stosunku do pokrzywdzonych" - mówiła.

Wyjaśniała, że warunkowe zawieszenie wykonania kar było możliwe, bo skazani nie byli dotąd karani. Jak mówiła sędzia Paszkowska, należało dać im szansę, by "przemyśleli swoje zachowanie" i zastanowili się nad tym, jakimi wartościami powinien się kierować każdy z nich, ale też każdy obywatel".

"Każdy bowiem człowiek, obywatel RP ma prawo - niezależnie od orientacji seksualnej, płci, rasy, wyznania, koloru skóry, wieku - do szczęścia, miłości, samookreślenia, budowania własnego życia prywatnego, ale i zawodowego, zgodnie z własnymi wartościami, przekonaniami i w poszanowaniu prawa a także praw i wolności innych osób, w poczuciu bezpieczeństwa i spokoju oraz poszanowania godności ludzkiej" - mówiła Barbara Paszkowska.

Jak zaznaczyła, zachowanie oskarżonych wobec uczestników Marszu Równości naruszyło "w sposób niedopuszczalny i niegodny człowieka" te wszystkie prawa i wolności osób, które zostały pokrzywdzone. Sędzia cytowała nie tylko zapisy Konstytucji RP, ale też np. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

"Osoby o odmiennej orientacji seksualnej, czy osoby transpłciowe czy inne osoby, które się różnią od większości ludzi, to nie jest jakaś ideologia LGBT, o czym się teraz szeroko i głośno mówi i wiele osób posługuje się tym pojęciem, chociaż w zasadzie nikt nie potrafi wskazać, na czym ta ideologia polega i wskazać jakichś kilku cech, które by wyodrębniały tę akurat ideologię" - mówiła sędzia Paszkowska.

Podkreślała, że "są to ludzie, którzy wymagają poszanowania swoich praw". "Ludzie, którzy potrzebują akceptacji, miłości, poczucia bezpieczeństwa i spokoju w kraju, w którym żyją, czyli w Rzeczpospolitej Polskiej. To winno być absolutnie priorytetem dla innych osób, które winny szanować ich prawa, jak również dla władz państwa, które są zobowiązane (...) do zapewnienia poczucia bezpieczeństwa i poszanowania tych praw wszystkich obywateli, niezależnie od ich różnic, wynikających z jakiejkolwiek przyczyny" - dodała.

Zwracała przy tym uwagę, łamanie podstawowych praw i wolności człowieka, poniżanie czy dyskryminowanie innych osób prowadzi do osobistych tragedii wielu rodzin, samobójstw czy choćby do depresji. Podkreślała, że wystrzeganie się takich zachowań, to zadanie na przyszłość dla całego społeczeństwa. (PAP)

autor: Robert Fiłończuk