Śmieci droższe, niż Internet

Rok 2020. Za wywóz śmieci będziemy płacić więcej, niż za dostęp do szybkiego Internetu. Taki oto znak naszych czasów. Witamy w nowoczesności.

Kiedy pod koniec lat 90. łączyliśmy się z siecią wybierając numer 0 20 21 22 większość z nas nerwowo zerkała na zegarek pilnując czasu połączenia. - Co? Dlaczego? - spytają postmillenialsi. Spieszę z wyjaśnieniami - wtedy za surfowanie po sieci (z prędkością, z jaką wielki żółw ciągnąłby naszą deskę sufringową po piasku) płaciło się za minuty. W dodatku płaciło się słono, jak słona jest morska woda.

Rok 2000 to SDI, czyli Szybki (jak na tamte czasy) Dostęp do Internetu. Jak w 2002 roku podawał portal GSMonline.pl instalacja tego dobrodziejstwa kosztowała wtedy 856 zł, a miesięczna opłata 139 zł. Nie muszę chyba dodawać, co wtedy można było kupić w sklepie za 995 zł, chyba dobrze liczę, a co można dziś.

Dokładnie w 2002 roku właściciel domu jednorodzinnego w Inowrocławiu płacił 14 zł za wywóz jednego pojemnika odpadów, a płacił tylko wtedy, gdy chciał. Jeśli jakimś dziwnym trafem nie wyprodukował odpadów, które chciałby wywieźć, wtedy z jego portfela nie ubywała ani złotówka. 

Dotarłem do ciekawego zestawienia kosztów wywozu śmieci z jednego z domów jednorodzinnych w Inowrocławiu właśnie od 2002 roku do dziś. Dokładnie 18 lat temu kilkuosobowe gospodarstwo za okrągły rok gospodarowania odpadami zapłaciło 14 zł, bo tylko raz zamówiło wywózkę pojemnika. W 2005 opłata wzrosła do 20 zł a wywózki były 3, co, jeśli dobrze liczę, daje 60 zł. W połowie 2008 roku opłata z "okazjonalnej" zmieniła się w miesięczną i wynosiła 20,16 zł. Dokładnie 10 lat temu wspomniane gospodarstwo płaciło 21 zł miesięcznie. Od września 2020 roku, przy segregacji zapłaci 100 zł (zamieszkują w nim 4 osoby), a jeśli nie posegreguje odpadów - 300 zł miesięcznie. Jeśli dobrze liczę, w jednym i drugim przypadku to więcej, niż za szybki internet.

W czasie 20 lat coś, co było dobrem luksusowym, stało się tańsze, niż zwykłe śmieci, którymi nikt się wtedy nie przejmował. Wiadomo, dzisiaj bardziej dbamy o środowisko, przykładnie segregujemy odpady zamiast wrzucać je do pieca i za to wszystko przychodzi nam słono zapłacić. A może tak naprawdę płacimy za błędy polityków, biurokrację i niedostosowane do rzeczywistości normy?

Zdaniem prezydenta Inowrocławia, którego radni zgodzili się na podwyżki, to wina rządu. Zdaniem radnych bliskich rządowi to wina Unii, a zdaniem części mieszkańców, to wina radnych i prezydenta Inowrocławia. Koło wzajemnych oskarżeń się zamyka, a niezależnie od tego politycznego nic nie wnoszącego bełkotu, nowe stawki wkrótce wejdą w życie.

Jeszcze wczoraj, kiedy radni koalicji podnieśli stawki za odpady, prezydent Inowrocławia wystosował pismo do pana premiera z prośbą o pilną interwencję w sprawie cofnięcia zmian przepisów z 2016 roku. W pierwotnej wersji, którą po kilkudziesięciu minutach poprawiono czytaliśmy, że:

"W Inowrocławiu w przyjętej przez radnych opłacie 25 zł od mieszkańca aż 8,87 zł, tj. 16,13% to są koszty jakie musimy pokryć w związku z zasygnalizowanymi przeze mnie problemami."

Jeśli dobrze liczę, to liczba 16,13 wydaje mi się tu nie zgadzać. Nie wiem, która wersja trafiła na biurko pana premiera - ta pierwsza, czy ta poprawiona, ale bez obaw. Jestem przekonany, że pan premier, jako były prezes banku, takie rachunki oblicza w głowie.