Ino.online: Jak dużą atrakcją dla miasta jest oddany dziś po rewitalizacji średniowieczny mur? Czy wcześniej ten zabytek był niedoceniany przez mieszkańców i turystów?
Edmund Mikołajczak: Ta atrakcja zdecydowanie była niedoceniania. Większość mieszkańców, jeśli cokolwiek wiedziało o murze, to o tym mniejszym przy szkole muzycznej. Ten był skryty w podwórzu. Tu, gdzie dzisiaj stoimy, od strony północnej, był dostępny w zasadzie tylko dla koneserów, którzy wiedzieli, jak tu się dostać przez te podwórka. Zwiedzano ten mur, choć od lat był podniszczony, od strony ulicy Poznańskiej 4, od strony południowej. Tamten dostęp był troszeczkę mało atrakcyjny, bo trzeba było się także opowiadać u gospodarzy, mieszkańców, żeby im nie przeszkadzać.
Jak czasem oprowadzam wycieczki, to starałem się tu zaglądać, ale nie było to efektowne, jak z tej strony. Teraz będzie można pokazać gościom kawałek starego Inowrocławia.
Ino.online: Jak pan ocenia sposób jego odnowienia? Czy walory muru zostały zachowane?
Edmund Mikołajczak: Tak, zasadniczo tak. Ta część, która jest kamienno-ceglana, jest zrobiona wedle sztuki. Natomiast to, co jest wyżej, może być lekko kontrowersyjne, bo to jest już taka ażurowa dobudowa połączona z platformą, choć nie ma z niej specjalnie efektownego widoku. To może budzić różne oceny, bo każdy ma do takiej oceny prawo. Najważniejsze jest to, co jest do tej platformy. To jest połowa XIV wieku i właściwie w tym momencie to najciekawszy kawałek tego gotyku z tamtych czasów. Bo kościół św. Mikołaja jest już XV-wieczny z licznymi przebudowami jeszcze późniejszymi i stracił swój gotycki charakter. Jest taki przysadzisty, krępy, bo powstał później i został niekorzystnie przebudowany. To jest z kolei kawałek autentycznego gotyku. Oczywiście cegła jest uzupełniona, ale cieszmy się chociaż z tego.