Test: Volkswagen Taigo. Sprawdzam, komu to potrzebne
Wydawałoby się, że oferta Volkswagena jeszcze przed Taigo, była już na tyle szeroka, że "do wyboru, do koloru". Tymczasem popularność niewielkich crossoverów jest na tyle duża, że obok T-Crossa i T-Roca pojawił się jeszcze jeden przedstawiciel tego segmentu. Jego wyróżnikiem w stosunku do dwóch wspomnianych modeli jest styl coupe.
Crossover + coupe = nowa moda
Taigo technicznie jest spokrewniony z Polo i T-Crossem, choć od obu aut jest dłuższy. Co ciekawe, jest dłuższy nawet od pozycjonowanego nieco wyżej T-Roca, bo liczy 4,27 m.
Mam wrażenie, że nadwozia w stylu coupe są tym ładniejsze, im większy jest samochód poddany takiemu zabiegowi. Taigo uważam jednak za stylistycznie całkiem udany projekt. Jego tył wyraźnie różni się od tradycyjnych crossoverów - kojarzy się bardziej ze sportem, sprawia wrażenie dynamicznego. W tym segmencie mało który producent ma w ofercie taką propozycję.
Niebieski lakier Reef metalik w połączeniu z czarnym dachem to wydatek 5,1 tys. zł, a opcjonalne 18-calowe felgi kosztują dodatkowo 1,7 tys. zł. Oba dodatki w testowanym Taigo bardzo dobrze wpływały na odbiór wizualny auta.
Taigo atrakcyjnie prezentuje się także po zmroku za sprawą w pełni LED-owego oświetlenia. Z przodu przez całą szerokość biegnie podświetlana listwa (opcja). Podobnie z tyłu - czerwony pasek łączy prawą i tylną lampę. W pakiecie za 4,8 tys. zł. Taigo możemy wyposażyć w genialne reflektory IQ.Light. Więcej na ten temat pisałem w teście T-Roca. W grupie VAG matrycowe LED-y nie dość, że są jednymi z najlepszych na rynku, to jeszcze są dostępne nawet w niższych segmentach.
W środku bez fajerwerków
Wnętrze Taigo jest typowe dla Volkswagena. Wszystko jest uporządkowane, poukładane i pod ręką. Jeśli lubicie ten styl, to poczujecie się tu dobrze. Jeśli wolicie bardziej awangardowe rozwiązania, jak chociażby w Peugeocie 2008, to tutaj powieje wam nudą, co najlepiej widać na poniższym porównaniu.
W topowej wersji wyposażenia R-Line, spodziewałem się lepszej jakości materiałów. W zasadzie całe drzwi, od góry do dołu, wykończone są twardym plastikiem z wyjątkiem kawałka materiału na podłokietnikach. To wygląda trochę jak w Dacii albo Fiacie. Tego samego materiału nie pożałowano w tunelu środkowym i na desce rozdzielczej, choć ta ostatnia miejscami nie jest chociaż tak twarda, jak reszta.
Kolorystyka mojego wnętrza była szaro-szara, ale w opcjach są i jaśniejsze barwy. Miłym akcentem była tapicerka foteli - częściowo jakby z alcantary, a w dodatku z fajnym wzorkiem. Skórzana kierownica jest przyjemna w dotyku, a tradycyjne przyciski ułatwiają sterowanie. Na liście opcji nie znalazłem podgrzewania. Grzane są za to przednie fotele (1,6 tys. zł). Tę funkcję uruchamia się z dotykowego panelu od sterowania klimatyzacją. Wirtualne suwaki od ustawiania temperatury nie są szczytem ergonomii, ale dzięki wyżłobionej powierzchni, da się do tego przyzwyczaić. Klimatyzacja manualna to standard w każdej wersji. Dwustrefowy climatronic kosztuje 1,8 tys. zł.
W Taigo wciąż znajdziemy dużą, tradycyjną wajchę do skrzyni biegów i równie staromodną dźwignię od ręcznego. Wcale nie narzekam - to się sprawdza.
Centralny ekran może mieć trzy rozmiary. Ten podstawowy liczy 6,25 cala przekątnej, pośredni 8 cali, a największy ma 9,2 cala. Dopłata do tego największego to 7,3 tys. zł. Co prawda w pakiecie dostajemy również system rozpoznawania znaków i nawigację, ale to wciąż dużo. W dobie bezprzewodowego Android Auto i Apple Car Play dopłacanie kilku tysięcy za nawigację tylko po to, żeby mieć większy ekran, to dziwna polityka. W moim testowym egzemplarzu zamontowano pośredni, 8-calowy ekran. Spełniał swoją rolę.
W Taigo nie dostaniemy już tradycyjnych wskaźników. Tutaj zastosowano ekran 8- lub 10,25-calowy. Ten większy wyświetlacz ma bardzo dobre parametry obrazu, jest czytelny i funkcjonalny. Nie wiedzieć czemu, za każdym razem po uruchomieniu silnika i sparowaniu telefonu z Android Auto na środku powracał widok mapy z fabrycznej nawigacji.
Mały Volkswagen bez problemu pomieści na tylnej kanapie 2 dorosłe osoby. Mimo opadającej linii dachu, nad głowami nie brakuje miejsca. Bagażnik liczy 440 litrów i ma podwójną podłogę.
Silnikowy złoty środek
Taigo to samochód przyjemny w prowadzeniu. Sprawia wrażenie zwartego i lekkiego. Dobrze słucha się kierowcy. Litrowy silnik ma tylko 3 cylindry, ale na co dzień spisuje się kulturalnie. Jest dość cichy, nie warczy i nie powoduje wibracji. Odmiana 110-konna to rozsądny kompromis między słabszą, 95-konną, a najmocniejszą o mocy 150 KM. Jej osiągi dla większości będą wystarczające. Taigo nieźle przyspiesza i w mieście i w trasie. Wyjątkiem mogą być podróże z kompletem pasażerów i bagażem - wtedy auto złapie zadyszkę.
Wersja 110-konna jako jedyna występuje zarówno z 6-biegowym manualem, jak i 7-biegowym DSG. Dopłata do automatu wynosi niecałe 5 tys. zł. Uważam, że to rozsądna kwota i warto ją rozważyć przy konfiguracji auta. Za te pieniądze dostajemy dużo większą wygodę, zwłaszcza w mieście.
Pod kątem układu napędowego mam do Taigo tylko jedno zastrzeżenie. To duże opóźnienie w reakcji na wciśnięcie gazu. Problemem chyba nie jest tutaj sama skrzynia, bo zbicie o 1 lub 2 biegi przychodzi dość szybko, ale jej oprogramowanie, zestrojenie z silnikiem?
W praktyce, czy to przy ruszaniu, czy wyprzedzaniu, wciskam gaz, nic się nie dzieje, po czym auto nagle zaczyna gwałtownie przyspieszać. W niektórych sytuacjach to bywa uciążliwe.
Taigo jest kompletnie wyposażony w kategorii systemów wsparcia. Aktywny tempomat z asystentem pasa ruchu działają również w korkach, choć nieco inaczej, niż można by się spodziewać. Najczęściej samochód sam zatrzyma się i ruszy, o ile auto przed nami nie stoi dłużej, niż kilka sekund. Jeśli postój jest dłuższy, system się dezaktywuje i kierowca musi ruszyć samodzielnie wciskając gaz. Taigo po tych kilku sekundach oczekiwania dźwiękowo oznajmia, że aktywny tempomat przestał czuwać i samodzielnie rusza do przodu. W praktyce, o ile na drogach szybkiego ruchu chętnie korzystałem z tego systemu, to w korku wolałem dać mu wolne.
Spalanie
W trasie podczas testu Taigo zużywał 5 l/100 km. Jazda po Inowrocławiu to wynik na poziomie 8 l/100 km, a przy 140 km/h spalanie wyniosło 7,8 l/100 km.
Ceny
Podstawowa wersja Life z silnikiem o mocy 95 KM kosztuje 104 tys. zł. Za motor 1,5 i 150 KM w automacie trzeba zapłacić minimum 127,5 tys. zł.
Podsumowanie
Po tym, jak Volkswagen zapowiedział pojawienie się Taigo na rynku, niektórzy pytali: ale po co? Moim zdaniem to udana propozycja dla osób, które od małego crossovera oczekują trochę innego stylu. Innego, ale może nie jakoś szczególnie porywającego. To w końcu wciąż typowy Volkswagen.
Cennik:
Dziękuję Volkswagen Group Polska za udostępnienie auta do testu.