Zobaczcie, czym jeździła brytyjska arystokracja 90 lat temu
Dziś przeniesiemy się w fascynujący świat przedwojennej motoryzacji. Jakie nietypowe rozwiązania stosowano w tamtych czasach? Jak dziś wygląda utrzymanie auta z minionej epoki? Oto Standard 12 z 1935 roku i jego właściciel Łukasz Waszak.
Standard 12
okres produkcji - 1934-1935
silnik - 1,5 l benzynowy
liczba cylindrów - 4
moc - 38 KM
moment obrotowy - b.d.
skrzynia biegów - manualna [4+1]
prędkość maksymalna - 98 km/h
przyspieszenie od 0 do 100 km/h - -
długość - 4,01 m
szerokość - 1,55 m
masa własna - 1 118 kg
rozmiar opon - 5.00 x 18
Mój dzisiejszy rozmówca to prawdziwy pasjonat historii motoryzacji, który o starych autach mógłby opowiadać godzinami. Oprócz kolekcji zabytkowych pojazdów, jego pasja to także m.in. udział w zlotach i konkursach, czy utrzymywanie kontaktów z osobami o tych samych zainteresowaniach w różnych zakątkach świata. Kiedy wraz z rodziną wsiadają w któreś ze swoich niezwykłych aut i przebrani w przedwojenne stroje wyruszają na przejażdżkę, wyglądają, jakby na chwilę przenieśli się w czasie.
W dniu realizacji odcinka spotkaliśmy się w domu Łukasza w jednej z podinowrocławskich miejscowości. Po otwarciu wrót wiejskiej szopy, moim oczom ukazał się przepiękny widok w postaci Standarda 12. Odpalił, jak przysłowiowa pszczółka.
To brytyjski samochód z 1935 roku, prawdziwie arystokratyczna limuzyna dla zamożnych tamtych czasów. Marka była bardzo mało znana w Polsce, ale jak mówi Łukasz, pojedyncze egzemplarze trafiały do nas na import. Aktualnie w Polsce są tylko dwa takie egzemplarze. Firma Standard przestała istnieć w latach 60-tych ubiegłego wieku. Wiele jej samochodów trafiło chociażby do Australii, czy Indii.
- W pewnym fajnym katalogu motoryzacyjnym można znaleźć informację o samochodach sprowadzanych w tamtych czasach do Polski i Standard na tej liście się znalazł. Mój egzemplarz jeździł po Londynie, a w czasie II wojny światowej przetrwał bombardowanie miasta. Uchował się w pewnej angielskiej stodole, gdzie po wielu latach wyciągnął go Polak i sprowadził do kraju - mówi Łukasz.
Auto zostało rozłożone na czynniki pierwsze i gruntownie odrestaurowane. Silnik nigdy nie był remontowany i do dziś działa bez problemów. Na każdy 1000 km potrafi zużyć 2 litry oleju, co jest... standardem. W tamtych czasach motory nie były bowiem spasowane tak, jak dziś. Pod maską pracuje dolnozaworowy 4-cylindrowiec o pojemności 1,5 l i mocy 38 KM. Spalanie to około 15 litrów na 100 km.
- Zsynchronizowana, czterobiegowa skrzynia z dodatkowym biegiem wstecznym to wielka rzadkość. Na tamte czasy to naprawdę nowoczesna technologia - wskazuje Łukasz.
Wracając do samego pojazdu, egzemplarz, o którym mowa, to najbardziej ekskluzywna i najdroższa wersja modelu. Znajdziemy tu takie smaczki, jak szprychowe koła, kryte koło zapasowe w bagażniku, pakiet podłokietników bocznych oraz na środku, zegary, czy stoliczki w oparciach przednich siedzeń. Kiedyś służyły zapewne do położenia filiżanki herbaty, a dziś można na nich zostawić laptopa. To się nazywa wizjonerstwo.
Standard posiada ponadto możliwość uchylenia przedniej szyby za pomocą korbki i łańcucha. Innym sposobem na doprowadzenie świeżego powietrza do kabiny są wysuwane elementy po bokach nadwozia. Wykończone skórą i drewnem wnętrze wygląda jak nowe, a kierowcy i pasażerom zapewnia wysoki komfort.
Posiadanie auta sprzed 90 lat w takim stanie to jedno, ale jeśli dodamy do tego oryginalną tablicę rejestracyjną, dowód rejestracyjny z wypisanymi poprzednimi właścicielami, czy oryginalny komplet dwóch kluczyków, to kolekcja staje się kompletna, a jej wartość rośnie. Takie smaczki, jak książki serwisowe z zapiskami jednego z poprzednich właścicieli to prawdziwa wisienka na torcie.
fot. arch. właściciela
Bycie właścicielem auta z lat 30-tych otwiera furtkę do wstąpienia do wąskiego grona pasjonatów, z którymi można dzielić się swoim hobby.
- Utrzymujemy kontakt z klubem Standarda w Anglii. Przez miesiąc musieliśmy ich przekonywać, żeby nas przyjęli, bo to bardzo arystokratyczne środowisko. Ich przedstawiciele chcą wysłać do nas delegację, żeby obejrzeć naszego Standarda. Dzięki temu samochodowi bez wątpienia Inowrocław jest znany na świecie w tych kręgach - mówi dumny właściciel.
Łukasz dostawał wiele propozycji kupna lub zamiany auta, ale jak mówi, wszystkie jego perełki zostaną z nim do końca życia i żadna sprzedaż nie wchodzi w grę. Ile może dziś kosztować takie auto? Ze względu na znikomą liczbę pojazdów, trudno powiedzieć. Takie samochody, ale w totalnej ruinie, wymagające ogromnych pieniędzy na renowację, to wydatek około 50 tys. zł. Koszt pokrycia chromem ramki nachodzącej na grill to 3,5-4 tys. zł. Komplet nowych opon to wydatek 6 tys. zł.
- Ciekawą rzeczą jest monometr, który kupiłem na aukcji w USA. Nawet Anglicy ze wspomnianego klubu go nie posiadają. Jest to czujnik temperatury cieczy chłodzącej, który działa do tej pory. Szkło jest wykonane z kryształu. Cała reszta jest w oryginalnej patynie - mówi Łukasz. Zakup był naprawdę okazyjny, bo cena wyniosła 250 zł. Dziś dostanie podobnego, ale nieoryginalnego, wiąże się z wydatkiem ok. 4 tys. zł.
Co jest najtrudniejszego w jeździe autem z lat 30-tych? Zdaniem właściciela, to inni uczestnicy ruchu. Standard tak mocno przyciąga spojrzenia, że zapatrzeni kierowcy bywają groźni. Jeśli chodzi o sam pojazd, to trzeba pamiętać o hamulcach. Te są szczękowe i działają za pomocą linek. Mocniejsze hamowanie wymaga użycia dużej siły nóg. Trzeba też wiedzieć, jak zmieniać biegi.
Części zamiennych na rynku brak, ale Łukasz ma dodatkowy silnik, który udało mu się kupić w Anglii, a także dwa gaźniki i migacze strzałkowe, które jeszcze nie zostały zamontowane. Mowa o podświetlanych na pomarańczowo wyskakujących strzałkach informujących innych kierowców o zamiarze skrętu.
Utrzymanie 90-letniego samochodu nie należy do łatwych, ani tanich. Odpowiednie czynności serwisowe przewidziane przez producenta pozwalają jednak na bezproblemową eksploatację.
- Pod Standardem raz w roku muszę spędzić od 4 do 6 godzin, żeby wszystkie punkty smarownicze, kontrolne, przesmarować tawotem. Tutaj naprawdę trzeba się nagimnastykować - wskazuje właściciel.
Standard 12 Łukasza zdobywa liczne nagrody na zlotach i nie tylko, gościł też w branżowym miesięczniku Automobilista. Nie mogło go zatem zabraknąć w "Pokaż nam swoje auto". Już niedługo w jednym z kolejnych odcinków serii zaprezentuję jeszcze większy unikat na kołach z kolekcji Łukasza - model Renault z 1927 roku, który we wrześniu 2021 zdobył prestiżową nagrodę w postaci I miejsca na Europejskiej Gali Pojazdów Zabytkowych w Niemczech.