Sąd Najwyższy rozstrzygając w piątek ostatecznie tę głośną sprawę oddalił kasację obrońcy skazanego. Adwokat chciał uchylenia wyroku i ponownego rozpoznania sprawy, co uzasadniał brakiem właściwego zweryfikowania poczytalności sprawcy przez łódzki sąd apelacyjny i nieprawidłowościami przy sporządzaniu drugiej opinii biegłych psychiatrów.

Sędzia Tomasz Artymiuk uzasadniając w piątek decyzję o oddaleniu skargi kasacyjnej przyznał, że w tej sprawie doszło do naruszenia prawa procesowego. "Nie mamy wątpliwości, że postępowanie Sądu Apelacyjnego w Łodzi w tej sprawie było niekonsekwentne. Z jednej strony sąd dopuszcza dowód z opinii nowych biegłych psychiatrów, ale jednocześnie nie kwestionuje opinii biegłych z I instancji" – zaznaczył sędzia.

Podkreślił przy tym, że naruszenie to nie miało jednak istotnego wpływu na treść zaskarżonego orzeczenia. Sąd zwrócił też uwagę, że opinie biegłych w obu instancjach zgodnie wskazały, iż stwierdzone u skazanego zaburzenia nie mają przełożenia na kwestię poczytalności. Podkreślono przy tym, że druga opinia została sporządzona zupełnie samodzielnie i nie powielała argumentów oraz tez pierwszej opinii.

Do zdarzenia doszło pod koniec czerwca 2017 r. w Łodzi, u zbiegu ulic Tuwima i Przędzalnianej, w pobliżu znajdującej się tam budowy. Jak ustalono, tego dnia Piotr K. pokłócił się ze swoją partnerką i wyszedł z mieszkania. Poszedł na plac budowy.

Idąc zauważył leżącego na chodniku mężczyznę. Sprawca zabrał znaleziony w kontenerze kanister z benzyną i polał nią pokrzywdzonego, a następnie podpalił i uciekł. Mieszkający opodal mężczyzna, widząc przez okno słup ognia, wybiegł i próbował ugasić płonącego. Jego działania okazały się daremne. Podpalony mężczyzna zmarł.

Sekcja zwłok wykazała, że zgon nastąpił na skutek rozległych oparzeń obejmujących około 85 proc. powierzchni ciała. Po zatrzymaniu, mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Piotr K. nie przyznał się do winy. Zaprzeczył, aby rozlał paliwo i umyślnie podpalił człowieka. Z przedstawionej przez niego wersji wynikało, że podpalił jedynie ręczniki papierowe, które rzucił je na leżące na chodniku szmaty.

Sąd Okręgowy w Łodzi nie dał wiary jego wyjaśnieniom. Uznał mężczyznę za winnego zabójstwa bezdomnego ze szczególnym okrucieństwem i skazał go za to na 25 lat więzienia. Wyrok ten utrzymał następnie Sąd Apelacyjny w Łodzi.

W toku postępowania Piotr. K został poddany obserwacji sądowo–psychiatrycznej. Zgodnie z opinią biegłych w sądzie I instancji, w chwili popełnienia czynu był poczytalny. Podobną opinię wydali też biegli w sądzie apelacyjnym.(PAP)

autor: Mateusz Mikowski

mm/ mark/