"11 listopada to jest wyjątkowy dzień. To święto zawsze obchodziliśmy hucznie, w sposób godny i patriotyczny. W tym roku długo zastanawialiśmy się nad formułą, by każdy mógł przyjść i świętować. Zdecydowaliśmy się na formułę samochodową. Jeszcze się zastanawiamy nad trasą przejazdu" – powiedział w poniedziałek Wojciech Tumanowicz, wiceprezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
Marsz Niepodległości, zwany przez organizatorów także "rajdem" ma wyruszyć w środę 11 listopada o godz. 14 z Ronda Dmowskiego w Warszawie. "Jesteśmy w porozumieniu ze wszystkimi służbami porządkowymi, z policją ma być jeszcze dzisiaj spotkanie, będą dogadywane szczegóły" – poinformowano.
Stowarzyszenie nie zamierza wystąpić do władz Warszawy o zgodę na "rajd". "To będą poruszające się samochody, chcemy nadać temu oprawę, ale w sensie prawnym nie istnieje coś takiego jak zgromadzenie samochodowe" – powiedział Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
Decyzję o rezygnacji z tradycyjnego marszu argumentowano "dobrem uczestników i weteranów, którzy od lat brali udział w Marszu Niepodległości".
"Zapraszamy wszystkich polskich patriotów do udziału zmotoryzowanego, w samochodach, w motocyklach, a być może i na rowerach. Zachęcamy, żeby pojazdy oflagować pięknie i pokazać barwną, patriotyczną Polskę" – powiedział Bąkiewicz i dodał, że ma nadzieję, że ta wyjątkowa formuła Marszu zachęci do udziału w nim tych, którzy wcześniej wahali się czy przyjechać do Warszawy.
Organizatorzy spodziewają się delegacji z całej Polski, ale w poniedziałek nie byli w stanie określić ile pojazdów może wziąć udział w organizowanym przez nich "rajdzie".
Mateusz Marzoch, szef Straży Marszu Niepodległości poinformował, że straż będzie zabezpieczała zgromadzenie. "Będziemy zabezpieczać trasę przejazdu aut i będziemy tą kolumną kierować. Będziemy także obecni na ulicach Warszawy w trosce o bezpieczeństwo wszystkich uczestników i zapobiegać próbom prowokacji, czy zatrzymania tej kolumny. Mamy nadzieję, że zgromadzenie odbędzie się bezpiecznie bez przykrych sytuacji" – powiedział Marzocha.
Szef Straży poinformował, że "wszelkie prowokacje spotkają się z reakcją", by nie dopuścić do sytuacji, w których Marsz Niepodległości będzie blokowany. "Nie pozwolimy na to, żeby ktoś tego dnia blokował nasze zgromadzenie, skoro jeszcze parę dni temu tak zwane strajki kobiet latały sobie po całej Warszawie, gdzie chciały" – dodał.
"To nie będzie zgromadzenie, a ruch teoretycznie będzie odbywał się normalnie, to nawet jako zwykli obywatele mamy obowiązek zapobiegać niebezpiecznym sytuacjom na drodze. Jeżeli ktoś będzie próbował wtargnąć na środek skrzyżowania w czasie, kiedy będzie odbywał się ruch drogowy, to my będziemy takie osoby zwyczajnie powstrzymywać, bo to jest sprowadzenie zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego" – poinformował Marzocha. Dodał, że Straż będzie "powstrzymywać fizycznie", jeżeli zajdzie taka konieczność. "To będzie obywatelskie zatrzymanie, stan wyższej konieczności" – tłumaczył.
Bąkiewicz przypomniał, że tematem tegorocznego marszu jest "Nasza Cywilizacja. Nasze Zasady" i dodał, że organizatorzy spodziewają się w środę uczestnictwa "pro-liferów i katolików". "Myślę, że dużo ludzi zechce się pojawić w związku z manifestacjami, które miały miejsce na ulicach polskich miast i chce się przeciwstawić tym apelom, czy postulatom mordowania nienarodzonych dzieci" – powiedział. Wyraził on także zdziwienie brakiem publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.
"Uważamy, że konieczna jest w tej kwestii presja polityczna. Nie może być tak, ze polski rząd ugina się przed rozwrzeszczaną hołotą, która chodzi po ulicach polskich miast, niszczy zabytki, niszczy kościoły, atakuje ludzi. Życie ludzkie dla nas, organizatorów marszu niepodległości jest czymś nadrzędnym, to wynika z prawa naturalnego" – dodał. (PAP)
autorka: Hanna Dobrowolska
hd/ mark/