Kilka dni temu informowaliśmy, że z imprezowej mapy miasta zniknął pub Kropa.

- W przypadku Kropy aktualne obostrzenia w zasadzie są wyłącznie gwoździem do trumny. Na dobrą sprawę ten lokal nie miał szans na funkcjonowanie od marca, bo kojarzył się klientom wyłącznie z imprezami tanecznymi, których organizować nie można. I pewnie ta sytuacja nie zmieni się przez wiele miesięcy. W tej sytuacji nie było innego wyjścia, tym bardziej, że kolejne zamknięcie przyszlo w momencie, w którym próbowaliśmy się odbić, organizując jakieś niewielkie przyjęcia okolicznościowe. Nie chcę jednoznacznie oceniać decyzji rządu, ale najgorsze co nas spotkało, to taka niepewność i zmiany wprowadzane z dnia na dzień. Bez żadnego głębszego planu. W zestawieniu z dość specyficzną charakterystyką lokalu był to przepis na gotową katastrofę - mówił nam Maciej Zieliński, który prowadził Kropę od ponad 7 lat.

Od 24 października decyzją premiera restauracje, bary, pizzerie, kawiarnie i inne podobne lokale mogą funkcjonować jedynie w trybie na wynos. To dla wielu inowrocławskich przedsiębiorców z branży oznacza poważne problemy. Sytuacja wydaje się nieco łatwiejsza dla lokali, które ze względu na swoją charakterystykę, od dawna sprawnie funkcjonują w trybie dowozów. Gorzej, jeśli niemal cała sprzedaż odbywała się dotąd stacjonarnie.

- W przypadku ArabicKebab liczba dowozów nam się zwiększyła. Nie na tyle, by nadrobić nimi straty spowodowane zakazem sprzedaży stacjonarnej, ale pozwoli nam to na przetrwanie. Jeśli chodzi o Kozlovnię na Soli, tutaj mamy spadek obrotów o 90%. Pierwsze dowozy uruchomiliśmy w sobotę i niedzielę. Sytuacja jest trudna, bo do opłacenia są pracownicy, czynsze. Niestety wszystko wskazuje na to, że obowiązujący nas lockdown nie potrwa 2 tygodni, jak zakładano, ale dłużej - mówi nam Marcin Wojciechowski, właściciel.

- Możemy wyrazić swoją opinię dotyczącą tylko funkcjonowania naszej pierogarni. Gastronomia jest podzielona na wiele płaszczyzn pod względem funkcjonowania i zarobkowym. Nie prowadzimy rozszerzonej restauracji w oparciu o bankiety, imprezy okolicznościowe, stypy, hotele itd. Zapewne w tych punktach działalności obostrzenia są najbardziej dotkliwe. My mamy doświadczenie i staż w produkcji naszych wyrobów wieloletni. Początki były trudne i musieliśmy borykać się z różnymi przeciwnościami losu z czego wyciągnęliśmy konsekwencje i nauczyło nas to doświadczenia. Początkowo produkowaliśmy do znanych restauracji w Polsce i w Niemczech, jak i również mieliśmy produkcję wyrobów koszernych. Postanowiliśmy otworzyć nasz punkt i produkcję w Balczewie, żeby podzielić się naszymi pierogami z innymi. W naszej działalności jedynym wyznacznikiem radzenia sobie z obostrzeniami jest tylko niezmienna jakość naszych wyrobów, sprawdzone i niezmienne receptury, pracowitość i sumienność. Tylko w taki sposób nasz klient wróci zadowolony lub zamówi z dostawą - mówi nam zespół pierogarni Pielmieni & Chinkali w Balczewie.

- Dla nas to nie jest łatwa sytuacja, bo nigdy nie świadczyliśmy usług na wynos. Jest ciężko, ale mamy nadzieję, że wszystko wkrótce się unormuje - słyszymy w restauracji Marianna.


Sytuacji branży gastronomicznej w Inowrocławiu na pewno nie poprawi podwyżka podatku od nieruchomości, którą kilka dni temu przegłosowali radni Rady Miejskiej Inowrocławia, a która zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2021 roku. Kroplą w morzu potrzeb może okazać się przedstawiony wczoraj przez premiera Morawieckiego plan pomocy branżom najbardziej dotkniętym zamknięciem gospodarki, w tym gastronomii. Mowa m.in. o świadczeniu postojowym, zwolnieniu ze składek ZUS oraz 5 tys. złotych dotacji.