Inowrocławski radny Damian Polak alarmuje, że na inowrocławskie składowisko odpadów mogły trafić tony nielegalnie zwożonych śmieci. Takie informacje przekazał mu jeden z pracowników IGKiM.
- Opisuje on proceder wwożenia i składowania na terenie naszego wysypiska nielegalnych odpadów, których tysiące ton miały być składowane pod osłoną nocy. Osoba ta twierdzi, że kierownik instalacji zwolnił się z pracy, a zarząd spółki "próbuje zamieść sprawę pod dywan", bo miasto miało na tym stracić miliony. Informacje te potwierdzają nieoficjalne w rozmowach również inni pracownicy spółki, jak mówią "w firmie aż huczy" - twierdzi Damian Polak.
O możliwości popełnienia przestępstwa radny poinformował już prokuraturę i WIOŚ, a interpelację w tej sprawie skierował do prezydenta Ryszarda Brejzy.
PGKiM potwierdza
Jak się okazuje, kilka miesięcy temu pracownik RIPOK faktycznie stwierdził nielegalne wjazdy w godzinach nocnych pojazdu z odpadami komunalnymi, a zarząd spółki PGKiM zgłosił doniesienie na policję.
- Zgodnie z obowiazującymi przepisami, poinformowany został również Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Przez pewien czas, policja prowadziła poufne działania operacyjne, które doprowadziły do ustalenia podejrzanych o popełnienie tego czynu - przyznaje Katarzyna Kościelska z PGKiM.
Jak mówi, jednym z nich jest pracownik zewnętrznej firmy ochrony, który wpuścił samochód z odpadami w godzinach nocnych na teren naszego obiektu. Dwaj kolejni podejrzani to kierowca i osoba jemu towarzysząca.
- Umowa z firmą ochroniarską została natychmiast rozwiązana. Z analizy monitoringu wynika, że na teren zakładu wwieziono co najwyżej kilkadziesiąt ton odpadów komunalnych, a kolejny tranzyt został zatrzymany po sprawnym działaniu policji i władz spółki. Aktualnie prowadzone jest postępowanie karne - mówi Katarzyna Kościelska. I dodaje: - Prawdą jest, że dotychczasowa kierownik RIPOK zmienia miejsce pracy. Policja powołała biegłego, który rozpoczął działania. Takie są fakty. Fantazja radnego PiS o poszukiwaniu jakichś afer, tysiącach ton nielegalnych odpadów, rzekomych milionowych stratach, czy o zamiataniu pod dywan, może mieć swoją przyczynę w rzeczywistych aferach, jakimi są m.in. wydanie 60 mln zł na wydrukowanie kart wyborczych, czy też milionów zł dla spółek rodziny lub znajomych ministra zdrowia.
Do sprawy będziemy wracać.