Wychowanego przez ludzi żurawia nie można wypuścić na wolność
"Smutny los tego żurawia to modelowy przykład skrajnej ludzkiej głupoty" - powiedziała PAP pracownica Ośrodka w Bukwałdzie Joanna Zawadzka, która na co dzień opiekuje się ptakiem. Żuraw reaguje na jej nawoływania, zaczepia opiekunkę, domaga się od niej smakołyków - uwielbia udka z kurczaka.
"Gdyby tylko mógł, to ten żuraw przebywałby wciąż z ludźmi. On wdrukował sobie, że jest człowiekiem, bo od wyklucia otaczali go ludzie. Z tego powodu nie wykazuje zainteresowania ptakami, które mieszkają z nim w wolierze. On ciągle chce do ludzi" - mówi Zawadzka.
Żuraw, zdrowy i w doskonałej kondycji, trafił do Ośrodka Rehabilitacji Ptaków Dzikich w Bukwałdzie w ubiegłym roku. Gminnym samochodem przywieźli go pracownicy urzędu miasta w Bisztynku, gdzie ptak mieszkał.
"Musieliśmy go odstawić do Ośrodka, bo stwarzał zagrożenie. Uwielbiał spacerować po ulicach, przystawał na środku drogi czy skrzyżowania, podchodził do aut i je dziobał. Zaczynał robić szkody i jego zachowanie nie było bezpieczne, dlatego strażacy pomogli nam go odłowić, a my odwieźliśmy go do Bukwałdu. Jego właścicielka powiedziała, że możemy z nim robić, co chcemy" - powiedział PAP Piotr Kulczycki, który w urzędzie miasta w Bisztynku (warmińsko-mazurskie) zajmuje się sprawami ochrony środowiska.
Młody żuraw mieszkał w prywatnym gospodarstwie w Bisztynku. Jego właścicielka twierdziła, że podczas spaceru znalazła na łące jajo, które przyniosła do domu i podłożyła pod kwokę. Kura wysiedziała jajo, z którego wylągł się żuraw. Właścicielka - gdy ptak był pisklęciem - osobiście go karmiła, doglądała, traktowała jak maskotkę. Gdy ptak podrósł i zaczął urządzać rajdy po okolicy kobieta powierzyła jego los urzędnikom miejskim twierdząc, że sama nie jest w stanie zapanować nad żurawiem.
"Po pierwsze trudno uwierzyć w znalezienie jaja na środku łąki. Raczej na pewno ta pani wyjęła je z gniazda, bo żurawie zakładają gniazda na ziemi. Po wtóre nie trzeba było żurawia oswajać tylko powierzyć fachowcom, którzy spróbowaliby zwrócić go naturze" - powiedziała Zawadzka i zaapelowała, by podczas spacerów po łąkach i lasach w żadnym wypadku nie zabierać jaj, czy małych zwierząt pod pozorem troski o ich los. "Takie działania skazują często dzikie zwierzęta czy ptaki na życie w niewoli, jak to jest z naszym żurawiem" - powiedziała Zawadzka.
Wychowywany wśród ludzi żuraw jest w świetnej kondycji ale nie można wypuścić go na wolność, bo znów - prędzej czy później - wróciłby do ludzi. "On ma już wypracowane zachowania, wie, że karmią go ludzie, uwielbia samochody. Prędzej czy później jego spotkanie z autem zakończyłoby się tragicznie dla ptaka lub ludzi. Dlatego żuraw resztę swoich dni spędzi w wolierze" - powiedziała Zawadzka. Aby żuraw nie wyfrunął z woliery opiekunowie podcinają mu lotki w skrzydłach.
Żurawie są ptakami objętymi ochroną. Są ubarwione na szaro, na czubku głowy mają nieopierzoną ciemnoczerwoną plamę. Żurawie z powodu swojego piękna i dostojeństwa są obecne w kulturze wielu krajów Europy i Azji - ich wizerunek umieszczano w herbach, mają swoje miejsce w literaturze i wierzeniach.
Ośrodek Rehabilitacji Ptaków Dzikich w Bukwałdzie jest największym tego typu obiektem w woj. warmińsko-mazurskim. Rocznie przyjmuje ok. 1 tys. ptaków, które uległy wypadkom lub z różnych przyczyn nie mogą być na wolności. Większość ptaków w Ośrodku jest mięsożernych - miesięcznie ptaki zjadają 1,5 tony karmy (są to martwe pisklęta z wylęgarni) oraz 10 litrów owadów. Celem Ośrodka jest zwracanie wyleczonych ptaków naturze. Te, które z różnych powodów nie mogą być wypuszczone na wolność trafiają do ptasiego azylu. (PAP)
Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ mmu/