Produkcja sody w Janikowie została tymczasowo wstrzymana. Dlaczego?

To wynika z kilku czynników. Po pierwsze, nasze magazyny są pełne, więc tymczasowo musimy wstrzymać produkcję. To daje nam chwilę na redukcję zapasów - tydzień przerwy oznacza kilka tysięcy ton mniej w silosach. Ale to nie tylko kwestia magazynów. Cała branża sody ma teraz trudny czas. Ceny energii rosną, a do tego dochodzi konkurencja z Turcji, gdzie soda produkowana jest z użyciem taniego rosyjskiego gazu i węgla, bez obciążeń związanych z rygorystycznymi regulacjami unijnymi. Według naszych analiz, w ciągu ostatnich trzech lat, tureccy producenci przejęli 30% rynku polskiego sody kalcynowanej. Dodatkowo dekoniunktura w budownictwie powoduje zmniejszenie zapotrzebowania na szkło, a tym samym na sodę kalcynowaną. Europejski przemysł, w tym branża chemiczna dostały zadyszki. Dlatego widzimy zamykanie fabryk sody przez koncerny takie jak Solvey czy Tata. Przetrwa ten, kto obniży koszty energii w całym cyklu produkcji. One odpowiadają za ponad połowę ceny produktu.

Dlaczego akurat teraz, a nie trzy tygodnie temu, jak to ogłaszaliście?

Głównym powodem są przedłużające się niskie temperatury. Produkcję należy wstrzymać, gdy nie ma zapowiedzi ostrych mrozów, aby uniknąć uszkodzeń instalacji, zwłaszcza zamarzania wody w rurach.

Dlaczego przestój potrwa tylko tydzień? Pojawiły się sugestie, że może być to zabieg tylko wizerunkowy.

Okres około tygodnia wynika z konieczności ochrony naszych urządzeń, przede wszystkim pieców wapiennych. Krótkie zatrzymanie produkcji minimalizuje ryzyko pęknięć elementów pieca spowodowanych spadkiem temperatury. Dłuższe wygaszenie instalacji mogłoby spowodować takie szkody, których naprawa byłaby liczona w milionach złotych. Dodatkowo, magazyny zakładu są już pełne - w ciągu tygodnia w Janikowie produkowanych jest kilka tysięcy ton sody, co pozwala częściowo obniżyć stan magazynowy.

Czy możemy spodziewać się kolejnych przestojów w Janikowie?

Nie wykluczamy kolejnych przestojów. Nadpodaż sody kalcynowanej w połączeniu z trudną sytuacją rynkową - dekoniunkturą, wymusza na nas ostrożność i może skutkować kolejnymi przerwami w produkcji.

Dlaczego produkcję wstrzymano właśnie w Janikowie, a nie na przykład w Niemczech?

Zakład w Janikowie ma najwyższe koszty eksploatacji. Choć mogłoby się wydawać, że produkcja w Niemczech jest droższa, tamtejszy zakład przeszedł modernizację energetyczną. Korzysta on z ciepła uzyskiwanego ze spalania odpadów oraz gazu, podczas gdy Janikowo opiera się na węglu.

Czy istnieją sposoby, by poprawić sytuację zakładu w Janikowie?

Nie czekamy z założonymi rękami - od miesięcy działamy na wszystkich frontach. Jesteśmy w kontakcie z lokalnym samorządem, rozmawiamy z przedstawicielami rządu i prowadzimy także negocjacje z dostawcami surowców. Głównym problemem są wysokie ceny energii, głównie z powodu kosztów emisji CO₂. Ratunkiem byłaby normalizacja przepisów dotyczących systemu ETS (handlu emisjami). Dodatkowo uważnie obserwujemy sytuację na Ukrainie - zakończenie konfliktu mogłoby przyczynić się do wzrostu zapotrzebowania na materiały budowlane, co z kolei poprawiłoby perspektywy zakładu.

Czy analizowane jest zamknięcie zakładu w Janikowie?

Nie możemy tego wykluczyć. Gdyby jednak doszło do najczarniejszego scenariusza, czyli zamknięcia, byłaby to ogromna zmiana nie tylko dla firmy, ale i dla całego miasta. To nie jest zwykła fabryka - tu chodzi o infrastrukturę ciepłowniczą i odbiór ścieków, miejsca pracy, a także o setki firm, które współpracują z Qemetiką. Wiemy, że to temat, który budzi emocje - mamy pełną świadomość, że zatrudniamy ludzi i że przyszłość ich rodzin i miasta zależy od naszych decyzji. Jeśli dojdzie do najgorszego, zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby pomóc naszym pracownikom oraz miastu Janikowo.