Kobieta przy garach. W to jej graj...

Ulubionym zajęciem Joanny Glubiak - 29-letniej inowrocławianki, jest siedzenie przy garach. Przy tym nieźle radzi sobie też z pałeczkami. Jednak gotuje się wyłącznie w niej - za sprawą niekulturalnych komentarzy, kiedy ktoś usłyszy tylko, że jest... perkusistką.

Zaczynała od szkoły muzycznej, potem ukończyła jazz i muzykę estradową na Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy. Nie od razu wiedziała, że chce zostać muzykiem, ale to, że gra teraz na koncertach z Anią Rusowicz, czy supportuje ze swoim zespołem takich artystów, jak Kortez, nie jest przypadkiem. O wielkiej miłości do muzyki oraz o tym, jak Asia radzi sobie w świecie perkusji, wciąż tak zdominowanym przez mężczyzn przeczytacie w rozmowie poniżej.

Jak długo grasz na perkusji?

Joanna Glubiak: Zaczęłam uczyć się w II. stopniu szkoły muzycznej na instrumentach perkusyjnych, ale sama perkusja pojawiła się później. W szkole zestaw perkusyjny jest czymś dodatkowym - i wyglądało to tak, że w momencie, kiedy przygotowałam się ze wszystkich klasyków, to dopiero mogłam pozwolić sobie na to, żeby pójść dalej, w te nieklasyczne kierunki. Jednak za oficjalny początek mojej przygody z bębnami uznaję moment, kiedy zaczęłam grać w pierwszym zespole. Miałam wtedy 17 lat.

FOT-11

A co skłoniło Cię do wyboru szkoły muzycznej? Dlaczego akurat perkusja?

Asia: To, że się tam znalazłam, to był pomysł mojej mamy. Nie chciała, żebyśmy z siostrą spędzały cały swój czas przed komputerem. I dobrze się stało. W pierwszym stopniu szkoły muzycznej uczyłam się grać na pianinie, ale nie chciałam tego kontynuować - to nie był mój instrument. (uśmiech) Za namową rodziców ukończyłam ten stopień i z biegiem czasu tak wciągnęłam się w to środowisko muzyczne, że zapragnęłam w nim zostać. Jednak nie przy fortepianie. (śmiech) Zaczęłam kombinować i w zasadzie trochę z przypadku, trochę za sprawą sugestii mojego dziadka i mojego neutralnego podejścia do sprawy, zaczęłam uczęszczać na zajęcia z perkusji i zakochałam się po prostu.

Wspomniałaś o dziadku, czy pochodzisz z umuzykalnionej rodziny?

Asia: Absolutnie nie (uśmiech), to wszystko przypadek. Dziadek zaprowadzał mnie i moją siostrę do szkoły muzycznej, rozmawiał z ludźmi, coś, gdzieś usłyszał i po prostu zasugerował, a ja podjęłam decyzję.

Opowiedz trochę o swoim instrumencie? Na jakich bębnach grasz?

Asia: W tej chwili na Premierze z 1962 roku. Gram na nich, bo mają charakterystyczny vintage'owy sound, który mi bardzo odpowiada. Od roku mam przyjemność grać i być także endorserem marki Impressions Cymbals. Dzięki cudownemu duetowi - tata-syn - Wójcickich, zajmujących się dystrybucją talerzy, mam do nich łatwiejszy dostęp. Mogę sobie swobodnie wybierać takie modele, jakie mi odpowiadają lub też mogę zamówić sobie talerz, który sama wymyślę od podstaw, więc mam ogromną wolność w tej kwestii. Trochę tych zestawów perkusyjnych "przerobiłam" na przestrzeni lat. Bębny jako takie to jedno, po drodze dochodzą różne elementy - zresztą tak się dzieje z przeważającą liczbą instrumentów - jest mnóstwo rzeczy, które personalizują nam brzmienie i sprawiają, że instrument, staje się naszym instrumentem.

A jaką rolę odgrywa perkusja w muzyce czy w zespole?

Asia: Rola może być różna... Perkusja może być równorzędnym instrumentem z innymi w sensie melodycznym, ale najczęściej jest to po prostu serce zespołu, które nadaje puls wszystkiemu. Jeżeli bębny kuleją, to cały zespół nie może złapać oddechu.

Czy jest to trudny do nauczenia instrument?

Asia: Moim zdaniem nie ma takiego instrumentu, który jest łatwy do nauczenia. Każdy z pewnością może spróbować. Jak uczyłam gry na perkusji, na przestrzeni lat często spotykałam się z postawą, gdzie ktoś mówił, że zawsze chciał spróbować grać na perkusji, ale się bał. Jednak moim zdaniem, jeżeli są chęci i muzyka jest w czyimś życiu obecna to nie będzie problemu, żeby nauczyć się podstaw. Oczywiście, im dalej w las, tym trudniej, bo specyfika instrumentów jest różna. Na pianinie czy na bębnach łatwiej wydobyć sam dźwięk niż np. na skrzypcach - co nie znaczy, że później nie pojawią się trudności.

To ile czasu zajmowało pilnemu uczniowi pojęcie gry na perkusji?

Asia: Miałam takie przemyślenie, jak zaczęłam uczyć, że szybciej byłam skora do osądu, że ktoś ma to "coś" w rękach - poczucie rytmu i predyspozycje. Jednak zauważyłam, że - zwłaszcza u dzieci, nie powinno się tak szybko oceniać sytuacji, ponieważ może to wszystko pójść w zupełnie odmiennym kierunku z czasem. Zapał może minąć - u najzdolniejszego dziecka - po dwóch miesiącach i wtedy już nic się nie uda. A z kolei ktoś, kto ma mniejsze predyspozycje, ale jest wytrwały i chce, i próbuje, ma szanse wiele osiągnąć.

Predyspozycje, poczucie rytmu, zapał, wytrwałość i oczywiście miłość do muzyki - to się przydaje do nauki gry na perkusji. A co z kondycją, jest ona potrzebna?

Asia: W jakimś stopniu na pewno dobra kondycja się przydaje, jednak ja jestem kompletnie "asportowym" człowiekiem (śmiech) i ciągle muszę zmuszać się do jakiegokolwiek wysiłku fizycznego. Chodzę na basen. Jednak bardziej skupiam się na tym, żeby wyluzować i rozciągnąć swoje ciało. Jesteśmy narażeni na wiele napięć, dlatego przed graniem - każdy muzyk, powinien znaleźć 5-10 minut na rozciągnięcie się. Mi się po takich prostych ćwiczeniach od razu lepiej gra i wszystko dzieje się naturalnie.

Czy Twoim zdaniem dobry muzyk to wykształcony muzyk?

Asia: U mnie wykształcenie odegrało znaczącą rolę, bo nie od razu wiedziałam, że chcę zostać muzykiem. Jednak osobiście bardzo cenię ludzi, którzy nie kończyli żadnych szkół i sobie znakomicie radzą. Ponadto, przekonałam się też, że edukacja muzyczna w wielu rejonach kuleje i wprowadza czasami dużo zamętu i napięć. Jest tyle muzyki wokół nas, że powinniśmy jak najbardziej pielęgnować w sobie to, co mamy indywidualne. Nie chodzi przecież o to, żeby wszyscy szli według schematu, bo nie ma sensu odgrywać czegoś, co już było i co słyszeliśmy już miliony razy.

O jakich napięciach mówisz? Co Twoim zdaniem kuleje w edukacji muzycznej?

Asia: Po części problemy te wynikały z systemu, w jakim byłam kształcona, ale też wpływał na to mój charakter. Bywało tak, że czasami po prostu bardziej zależało mi na tym, żeby zadowolić swoimi osiągnięciami w szkole nauczyciela, a nie samą siebie. To była taka pułapka, w którą wpadłam i dopiero jak się z tego otrząsnęłam, utwierdziłam się w tym, że bez względu na to, jak moje życie się potoczy, zawsze będzie w nim muzyka.

Co według Ciebie musiałoby się zmienić w systemie?

Asia: Moim zdaniem powinno się skupiać uwagę na rozwoju muzycznym w ogóle. Nie przez spełnianie planów pracy, ale przez obudzenie pasji do muzyki, nie od dzisiaj w końcu wiemy jak ważną rolę odgrywa ona w rozwoju dzieci. Po drugie, sama wrażliwość na sztukę powinna być wartością nadrzędną.

Czy świat muzyki perkusyjnej jest zdominowany przez mężczyzn?

Asia: Oczywiście, że jest zdominowany, na maxa! Jestem na etapie, gdzie uczę się z tego śmiać i zrozumiałam też, że rzucane czasami pod moim adresem komentarze, wcale nie muszą mi czegokolwiek ujmować.

Jakie to były komentarze?

Asia: "Jak na dziewczynę to fajnie grasz" albo "jak zobaczyłem dziewczynę za garami to myślałem, że nie będzie potrafiła grać", " jak grasz na perkusji to nie masz zbyt dużej konkurencji" - to ostatni komentarz, którzy usłyszałam, a osoba go wypowiadająca nawet nie słyszała, jak gram. Swojego czasu pracowałam też w sklepie perkusyjnym i jak ktoś zadzwonił i usłyszał kobiecy głos w słuchawce to nie chciał ze mną w ogóle rozmawiać. Nie interesowało nikogo to, że mam dyplom Akademii i że nie jestem tam z przypadku. Na szczęście tych sytuacji jest teraz coraz mniej, ale jeśli się zdarzają, to wciąż aż się we mnie gotuje, a z drugiej strony szkoda mi czasu na rozmowę z takimi ludźmi. To jest po prostu krzywdzące i przede wszystkim niekulturalne, bo przypuszczam, że jak kobiety chodzą do kosmetyczki i okazuje się, że za stołem siedzi facet, to nie zakładają z góry, że ma on gorsze umiejętności niż kobieta.

Czy takie sytuacje dodają Ci siły, czy musisz sobie wtedy zrobić przerwę, odpocząć od środowiska?

Asia: Zrobić przerwę? Nie. Nie pamiętam, żebym musiałam kiedykolwiek zrobić sobie przerwę od muzyki. Bardziej jest tak, że jeśli nie poćwiczę przez 2-3 dni, to lepiej ode mnie uciekać. (śmiech)

57180157_2239043946154199_7885231502127005696_o

Skąd czerpiesz inspiracje? Masz swoich ulubionych perkusistów?

Asia: Obserwuje środowisko i interesuję się tym, co się w nim dzieje, jednak jeśli chodzi o muzykę, której lubię słuchać i która mnie inspiruje to mam różne momenty - i tak samo jest z perkusistami. Ostatnio inspiruje mnie Mark Guiliana, którego można usłyszeć na przykład na ostatniej płycie Davida Bowiego. Jest to bardzo wszechstronny muzyk i bardzo odpowiada mi jego "filozofia" grania. Wcześniej inspirowali mnie też inni muzycy, nie jestem nawet w stanie wymienić wszystkich. Nie mam natomiast swojego guru. U mnie wszystko zaczęło się raczej od przyjmowania na siebie większej ilości muzyki. Pojechałam na jedne warsztaty, potem na drugie... Zachłysnęłam się tym środowiskiem, tym, że muzyka jest wszędzie, ludźmi, dla których jest ona tak ważna w życiu, więc była to taka inspiracja muzyczno-życiowa, a nie perkusyjna. Inspirują mnie również ludzie, którzy z muzyką w ogóle nie są powiązani. Próbuje zachować w tym wszystkim balans. Staram się przyjmować jak najwięcej filmów, książek. Nie zamykam się tylko i wyłącznie na świat muzyki.

Dopada Cię czasami rutyna?

Asia: Rutyna nie, ale zwyczajnie po ludzku czasami dopada mnie zmęczenie fizyczne. Zdarza się, że tydzień siedzi się w domu, a potem kolejny mamy koncerty - dzień po dniu, do późnych godzin wieczornych i do tego ciągle w podróży. To bywa męczące, ale to zmęczenie jest chwilowe.

Opowiedz proszę w jakich zespołach się udzielasz?

Asia: Moim głównym zespołem, którego jestem założycielką i w którym gram są Panieneczki. Jesteśmy właśnie w oczekiwaniu na naszą druga EP-kę. Jeśli chodzi o muzykę, jaką tworzymy to są to pieśni kujawskie z elektroniką, a wszystko podane jest w nowoczesny sposób. Z pewnością jest to muzyka bardzo energetyczna. Poza tym gram z Robertem Cichym jego przybrudzone, bluesowo-countrowe klimaty. Mam nadzieję, że uda nam się w wakacje wskrzesić instrumentalne trio KOŃ, totalnie filmowe, odjechane granie z saksofonem barytonowym i gitarą rezofoniczną. Miałam również przyjemność w ostatnich miesiącach grać koncerty z Basią Wrońską, a w zeszłym roku w zespole Ani Rusowicz, czy projekcie Tomka "Mioda" Mioduszewskiego i Kuby Galińskiego LĘK. Podczas jesiennej trasy po Kujawach towarzyszyłam Siostrom Łotrom.

Jan Krzysztof Piechota fot. Jan Krzysztof Piechota

Jako zespół Panieneczki funkcjonujecie od roku i wspominałaś, że sporo koncertujecie. Gdzie już występowałyście?

Asia: Z takich największych wydarzeń w zeszłym roku grałyśmy na festiwalach Off i Open'er. Poza tym, mamy za sobą jesienną trasę jako support przed Kortezem. Na wiosnę był Spring Break, a później zajęłyśmy się nagrywaniem płyty.

A gdzie w najbliższym czasie będzie można Was posłuchać?

Asia: Przed nami Męskie Granie we Wrocławiu, na które bardzo czekamy, zagramy tam 3 sierpnia. Zanim Wrocław, mamy przed sobą jeszcze Wieluń i Sopot. Cała trasa Panieneczek dostępna jest na naszym profilu. Natomiast z Robertem Cichym również wystąpię na Męskim Graniu, ale w Warszawie, 17 sierpnia, zagramy też kilka koncertów na przełomie sierpnia i września.

Dziękujemy za rozmowę.