- Stan wojenny zastał mnie w akademiku w Toruniu. Byłem wówczas studentem historii pierwszego roku na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Pamiętam ten niedzielny poranek. Puste ulice, radiowóz milicyjny przed akademikiem. Radiowęzeł studencki nadawał przemówienie generała Jaruzelskiego. Nerwowe rozmowy ze zdezorientowanymi kolegami - o co chodzi, co teraz będzie? - spogląda wstecz Waldemar Wąśniewski, nauczyciel z II LO w Inowrocławiu.
Byli przyzwyczajeni do strajków, manifestacji, nocnych rewizji w domu studenta, ale słowa: stan wojenny brzmiały naprawdę groźnie.
- Wkrótce rektor ogłosił zawieszenie zajęć do odwołania i nakaz wyjazdu do domu. W poniedziałek, przed powrotem do Inowrocławia, zdążyłem zakupić trochę wydawnictw drugiego obiegu od studenta zajmującego się dystrybucją "bibuły”. Ponieważ zajęcia wznowione zostały po 2 miesiącach, spędziłem ten czas w Inowrocławiu. Był to smutny okres w moim życiu. Godzina milicyjna, sklepy z pustymi półkami, dziennikarze w mundurach w telewizji przekazujący rządową propagandę. Pamiętam moje wielkie rozczarowanie, gdy niektórzy lubiani przeze mnie aktorzy publicznie poparli stan wojenny. Wieczorami słuchałem wiadomości radia Głos Ameryki z Waszyngtonu - wspomina Waldemar Wąśniewski.
Pamiątka z tamtych czasów
Inowrocławianie z detalami pamiętają chwile poprzedzające ogłoszenie stanu wojennego. - 12 grudnia 1981 roku wróciłem późnym wieczorem do akademika po nieudanej próbie zdobycia biletu na spektakl "Kolęda Nocka" w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to było ostatnie przedstawienie, w którym Krystyna Prońko wykonywała kultowy "Psalm stojących w kolejce"... Następnego dnia były już głuche telefony... - mówi samorządowiec, Sławomir Szeliga.
Życie codzienne zmieniło się diametralnie. - Zarządzono przerwę w zajęciach i wysłano studentów do domów. Powrót do Gdańska i kolejne podróże do rodziców były związane ze szczególną "pamiątką" z okresu stanu wojennego - zezwoleniem na zmianę miejsca pobytu. Być może wielu dzisiejszych dwudziestolatków z zaskoczeniem przyjmie tę informację, że był kiedyś taki czas, kiedy zmiana miejsca pobytu w naszym kraju wymagała urzędowej decyzji - sięga pamięcią Sławomir Szeliga.
Jest wojna
W domach zapanował strach. - Mama wróciła z mszy. Była w panice, zdenerwowana. Obudziła tatę słowami, że jest wojna. Pobiegła do sąsiadki. Okazało się, że sąsiadka jest równie przestraszona, ponieważ wcześniej, przed 9.00, widziała w telewizji wystąpienie generała Jaruzelskiego - wspomina ten ponury dzień Jarosław Wojtasiński, rysownik z Inowrocławia.
W głowach pojawiały się różne pomysły, co zrobić, żeby zadbać o bezpieczeństwo rodziny. - Tata stwierdził, że jeśli będzie bardzo źle, wyjedziemy do rodziny na wieś. Pamiętam, że pobiegłem do pokoju pakować swoje zabawki, nie wiedziałem, co zabrać ze sobą. Rodzice pakowali ubrania na wszelki wypadek, gdyby trzeba było uciekać. Pamiętam wielki strach i niepewność – wyznaje Jarosław Wojtasiński.
Inowrocławianie z zapartym tchem śledzili doniesienia medialne. - Około południa włączyliśmy telewizor. Wysłuchaliśmy ponurego wystąpienia generała. Po południu dla dzieci wyemitowano przedstawienie teatralne "Bromba i inni”. Pamiętam, kiedy podszedłem do okna, widziałem jadące dwa SKOT-y. Szybko zrobiło się ciemno, na ulicach pustki. W domu panowała ponura atmosfera. Obejrzeliśmy "Dziennik”, którego prowadzący wystąpili w mundurach. Tak zakończył się jeden z najbardziej ponurych dni, jakie pamiętam – rozpamiętuje nasz romówca.