- Od kilku miesięcy w Inowrocławiu słyszymy o tym, że miasto musi zrezygnować z niektórych inwestycji, wydarzeń, uruchomienia miejskiego lodowiska, wprowadza ograniczenia w korzystaniu z usług na basenie, czy innych. Oszczędności władza powinna zacząć od siebie. Można przecież zrezygnować z wydawania propagandowej gazetki "Nasze Miasto Inowrocław". Uważana jest ona przez wielu mieszkańców za tubę propagandową prezydenta i jego rodziny politycznej. Nie przypominam sobie, żeby od czasu jej powstania, publikowane tam były inicjatywy, czy interpelacje radnych opozycji. Można stwierdzić więc, że jest to gazetka nieobiektywna, tendencyjna. Zaoszczędzilibyśmy w ten sposób 300 tys. zł rocznie. Można byłoby te pieniądze przeznaczyć na inicjatywy skierowane dla mieszkańców Inowrocławia. Przez 18 lat wydawania gazetki "Nasze Miasto Inowrocław" zmieniła się bardzo mocno specyfika komunikacji. Dziś oprócz niezależnych drukowanych i elektronicznych mediów w naszym mieście, które przekazują rzetelnie i szybko informacje, ogromne znaczenie mają media społecznościowe. Internet stał się powszechny, również wśród seniorów. Urząd Miasta i instytucje miejskie posiadają swoje profile na Facebooku i innych social mediach, profil Miasta Inowrocław obserwuje 29 tys. osób, Kujawskiego Centrum Kultury 13 tys. osób, oprócz tego inowrocławskie media są również tam obecne, każdy z ich profili obserwuje do 26 tys. osób - przekazuje Marcin Wroński.
Radny zwrócił się do prezydenta miasta z interpelacją w sprawie zaprzestania wydawania informatora i przeznaczenia tych pieniądzy "na inne bardziej potrzebne mieszkańcom cele". W tej sprawie pod koniec ubiegłego roku na jednej z komisji rady miejskiej wypowiadał się też Damian Polak z Solidarnej Polski. Rajca proponował, aby m.in. w związku z inflacją ograniczyć wydawanie ratuszowego informatora do formy kwartalnika. Wskazał, że cena papieru i druku miesięcznika z roku na rok rośnie (w 2023 r. będzie to 250 tys. zł).
- Może trochę grubszy, ale kwartalnik. Wtedy moglibyśmy jakiekolwiek środki zaoszczędzić i je przeznaczyć na promocję na zewnątrz, a nie wewnątrz. Bo na razie to wygląda tak, jakby promował się Urząd Miasta wśród mieszkańców - mówił Damian Polak. Jego zdaniem ratusz ma szereg kanałów informacyjnych, którymi może dotrzeć do mieszkańców.
Obecny podczas posiedzenia prezydent miasta przypomniał, że podobne głosy pojawiały się także na samym początku wydawania "Naszego miasta", czyli w 2003 roku.
- Zawsze były problemy finansowe. W tym roku są większe i tu się zgadzam, ale to nie jest argumentem do tego, aby wprowadzać ograniczenia w tym zakresie. To są środki z promocji, natomiast środki te przeznaczone są na informacje, bo nie ma osobnej możliwości umieszczenia w paragrafie środków na informacje o działalności organu Prezydenta i Miasta Inowrocławia - zaznaczył Ryszard Brejza pozostając przy zdaniu, że informator jest potrzebny. - Mieszkańcy oczekują tego. Dawali temu wyraz w trakcie spotkań wielokrotnych przez te lata jak organizowaliśmy z mieszkańcami Inowrocławia otwartymi i pamiętam kiedyś jeden z radnych, nie chcę nazwiska wypominać, który próbował wspomnieć o tym, że po co to "Nasze miasto". Tak został przez mieszkańców potraktowany, że więcej się już nie odzywał. I na żadnym ze spotkań otwartych nie ośmielił się powiedzieć: nie chcemy, albo chcemy ograniczenia, bo to i tamto - dodał.
Radna Ewa Podogrodzka zwróciła uwagę, że jednak nie wszyscy mają dostęp do internetu. - Ja akurat mam kontakt z osobami starszymi, one nie mają internetu, ani nawet swojego konta prywatnego, bo dostają emerytury do ręki. Proszę mi wierzyć, oni czekają naprawdę na tę gazetkę, bo wiedzą co się dzieje, gdzie mają iść, czy załatwić np. paszport, czy dowód osobisty - stwierdziła.
Jak niedawno informowaliśmy, w tym roku druk, skład graficzny i kolportaż 12-stronicowego "Naszego miasta" pochłoną w sumie blisko 300 tysięcy złotych.