Ma 177 cm wzrostu, idealne proporcje i mimikę, której pozazdrościć może jej nie jedna fotomodelka. Jest absolwentką II LO im. Marii Konopnickiej w Inowrocławiu. Media społecznościowe Julii ociekają blichtrem. Przykuwają uwagę migawkami z sesji i przygotowań do wyjścia na wybieg. Julka odwraca się mruży oczy, unosi brew. Każda stylizacja leży na niej jak ulał. Jest pewna siebie i nieziemsko piękna. Do tego ma świetne poczucie humoru!

Jej przygoda z modelingiem zaczęła się 7 lat temu. - Pomysł poddała mi moja bratowa. Po maturze podpisałam kontrakt z pierwszą agencją w Polsce i dwa tygodnie później byłam już w Mediolanie. Ze swoim miernym angielskim, nigdy nie będąc za granicą... Zostałam wrzucona go głęboką wodę - wyznaje nam Julia Podlaszewska.

Od tej pory wszystko się zmieniło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zwiedziła wszystkie stolice mody. Pracowała dla Calvina Kleina, Max Mary, Diesla, Roberta Cavalliego. - Poznałam Victorię Beckham w Nowym Jorku, Giorgio Armaniego, byłam na stronach „Harpers Bazaar”, „Glamour”, „Marie Claire”. Dzisiaj mówię w trzech językach - dodaje Julia Podlaszewska.

Cienie i blaski bycia modelką

Jej przygoda życia trwa. Oczywiście, kariera w modelingu wiąże się z dużym stresem i wyrzeczeniami. - Tutaj się nie patyczkują. Jeżeli modelka nie ma odpowiednich wymiarów, to jest „wymieniana” na inną w 5 minut. Nie ma stabilizacji, nie mogę zaplanować wolnego weekendu bez porozumienia z agencją, nie wiem też gdzie ani co będę robiła za tydzień, Ponadto muszę uważać na dietę i systematycznie ćwiczyć - mówi Julia. Z drugiej strony praca daje jej dużo satysfakcji - Nie zapomnę chwili, w której widziałam siebie pierwszy raz w magazynie albo adrenaliny tuż przed wejściem na pierwszy w życiu pokaz mody - wspomina. W zawodzie modelki potrzebna jest duża cierpliwość. Nigdy nie wiadomo, czy dostanie się wymarzony angaż, mimo udziału w licznych castingach, również online. Trzeba więc cierpliwie czekać na telefon, a konkurencja w tej branży jest duża.

Czy ktoś tutaj mówi po angielsku?

Zdarza się, że Julia spotyka się z barierą językową, która utrudnia pracę na planie zdjęciowym. - W niektórych państwach pracowałam z 30-osobową ekipą i nikt na planie nie mówił po angielsku! - mówi Julia. W takich sytuacjach trzeba się wręcz domyślać, co należy zrobić albo kilka godzin czekać cierpliwie na tłumacza. Modeling wymaga od dziewczyn umiejętności pracy i życia w zespole. - Z reguły mieszkamy wszystkie razem w apartamentach agencyjnych. Czasami na kilka dziewczyn przypada jedna łazienka i każda przeklina w swoim języku - śmieje się Julka.

Samotność w tłumie

Piękna inowrocławianka przyznaje, że często doskwiera jej samotność i brak czasu na przyjemności. - Bywa i tak, że odwiedzając miasto, w którym nigdy nie byłam, nie mam czasu nic zwiedzić, bo po przylocie od razu jedziemy do studia, a lot powrotny jest od razu po pracy - mówi Julia. Jednym z największych minusów tej pracy jest samotność. - Bywasz w tych wszystkich pięknych miejscach, ale sama, z dala od rodziny, przyjaciół, którym chciałbyś to pokazać... Poznajesz mnóstwo nowych ludzi, bardzo różnych, ale trzeba być ostrożnym, bo formalnie wszystko dzieje się pod opieką agencji, ale zdążają się czasami nieprzyjemne sytuacje, szczególnie z fotografami, z którymi spędzamy całe dnie. Czasami w bardziej „odważnych” stylizacjach.

Życie na walizkach

Kolejny mankament pracy modelki to presja i zazdrość. Zazdrość dotycząca wyglądu, ubioru, wymiarów. - Trzeba się na nią uodpornić, bo czasem dziewczyny nie mają litości. Zdarza się, że chwilę przed wyjściem na wybieg w magiczny sposób znikają moje buty, a za 2 min mam wyjść i nie wiem, co zrobić. Trzeba być gotowym na wszystko. - Nawet na to, że jutro lecisz do Hongkongu na 2 dni. Jestem spakowana na wszystkie pory roku. Jednym słowem super przygoda, ale nie jest tak pięknie, jakby się wydawało - podsumowuje Julia.