Wydawało się, że w komórkach płuc palaczy papierosów powstają mutacje, które są trwałe i pozostają nawet wtedy, gdy uda się zerwać z nałogiem. Z czasem – niestety - mogą doprowadzić one do rozwoju nowotworu, ponieważ są jak bomby z opóźnionym zapłonem. Byli palacze – tak sądzono - są w lepszej sytuację dzięki temu, że już nie zasilają płuc dymem tytoniowym i szkodliwym substancjami. Nie powstają w nich kolejne uszkodzenia i kolejne „komórkowe bomby” z licznymi mutacjami, a przez to są mniej narażeni na raka płuca.
Z najnowszych badań wynika jednak, że nawet uszkodzone komórki płuc mogą ulec samoistnej regeneracji. Jeśli tylko przestaniemy palić. Jedna z autorek badań dr Kate Gowers z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles twierdzi, że wskazują na to badania osób, które zerwały z nałogiem po 40 latach wypalania dwóch paczek papierosów dziennie.
Zauważono, że pewna część komórek nie ulega uszkodzeniu. Badacze nie wiedzą jak jest to możliwe, bo przecież komórki te siedzą w środku „nuklearnego bunkra”, jaki stwarza dym tytoniowy. Najważniejsze, że mogą one zapoczątkować regenerację płuc. Jeśli tylko nie są już narażone na dym tytoniowy, rozmnażają się i zastępują uszkodzone komórki płuc.
Dr Peter Campbell z Sanger Institute powiedział „BBC News”, że jest to zaskakujące odkrycie, na które badacze „nie byli przygotowani”. Proces ten – dodał - zaobserwowano nawet u palaczy, którzy zaciągali się dymem przez 40 lat.
Nie wiadomo jeszcze, do jakiego stopnia możliwa jest regeneracja płuc. Poza tym badano tylko drogi oddechowe, pomijając pęcherzyki płuc. Nie ma jednak wątpliwości, że ryzyko raka płuca u palaczy zmniejsza się z pierwszym dniem pozbycia się nałogu palenia – zapewnia dr Rachel Orritt, from Cancer Research UK. (PAP)
Autor: Zbigniew Wojtasiński
zbw/ ekr/