Taki wywiad, że... nic tylko czytać

Kojarzona z obowiązującą w niej ciszą, często postrzegana jest wyłącznie, jako miejsce, gdzie wypożycza się książki. A bibliotekarz? - Najlepiej jeszcze jakby był ubrany w pulowerek w romby może? - uśmiecha się nasz rozmówca - Michał Łoniewski, kierownik Czytelni Biblioteki Głównej, tegoroczny laureat nagrody Animatora Kultury.

Choć jest instytucją, która "na książce stoi", bibliotka jest miejscem, gdzie dzieje się o wiele więcej. Jednak, żeby to zrozumieć, trzeba najpierw trochę poczytać.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z biblioteką?

Michał Łoniewski: Tak na dobrą sprawę, to nie jest jakaś super interesująca historia (uśmiech). Pracowałem wcześniej w szkole, kończyła mi się umowa, więc zacząłem szukać pracy w podobnych klimatach. Skończyłem filologię polską. Dużego wyboru nie miałem (śmiech). Pojawiła się okazja, żeby zacząć pracę w bibliotece, wtedy jeszcze w czytelni czasopism. I tak tu trafiłem, i jestem już 6. rok. Ale przygoda z samą biblioteką, zaczęła się tak naprawdę dużo wcześniej. Już w trzeciej klasie podstawówki przychodziłem pomagać do jednej z filii, która mieściła się przy ulicy Toruńskiej. Od zawsze lubiłem książki i dużo czytałem.

No to, jak to jest z tym czytaniem w Inowrocławiu? Chętnie sięgamy po książki?

Michał: Wydaje mi się, że utrzymuje się to na podobnym poziomie od dłuższego czasu - ani lepiej, ani gorzej. Ostatnio w broszurce wydanej przez Główny Urząd Statystyczny podane było, że książek wypożyczanych na jedną osobę jest więcej. Natomiast wydaje mi się, że ci czytelnicy, którzy przychodzili do biblioteki, to przychodzą nadal. Jeśli chodzi o czytelnię, czyli miejsce, gdzie publikacji naukowych i popularno-naukowych jest najwięcej, tam się ta grupa docelowa często zmienia.

Czy Twoim zdaniem książka przegrywa z technologią? Czy to jest tak, że wolimy czytać na telefonach i tabletach?

Michał: Myślę, że nie. Wiele osób nas odwiedzających podkreśla, że woli bezpośredni kontakt z książką. Poza tym, wpatrywanie się w ekrany telefonów nie wpływa korzystnie na nasz wzrok. Ale z drugiej strony, czytanie w nocy, przy lampce też szkodzi naszym oczom (śmiech). Ciężko to wytłumaczyć. Faktura papieru, zapach, fajna oprawa… to nigdy nie przegra z technologią. Mimo to biblioteka podąża za postępem i dla fanów digitalizacji też ma kilka propozycji, m.in. bezpłatny dostęp do dużej bazy e-booków.

Czy uważasz Internet za wiarygodne źródło informacji?

Michał: Jeśli chodzi o publikacje naukowe i popularno-naukowe, to w książkach mamy wiedzę sprawdzoną, zweryfikowaną. A w przypadku wpisów w Wikipedii i podobnych stronach już nie mamy tej pewności. Na lekcjach bibliotecznych, kiedy przychodzą do nas dzieci i młodzież przekonujemy, że książki są nieocenionym źródłem wiedzy. Tłumaczymy, że mogą na nich bazować, bo jest to źródło sprawdzone. Szczególnie w przypadku wydawnictw z renomą, typu: PWN, Wiedza Powszechna, Państwowy Instytut Wydawniczy etc.

Jak już wspomniałeś - ci, co czytają, nadal czytać będą. A jakbyś miał powiedzieć, co omija tych, którzy nie czytają lub czytają mało?

Michał: Myślę, że książki, np. powieści są wspaniałym narzędziem do rozwijania naszej wyobraźni. Jeśli nie czytamy książek, to wydaje mi się, że omija nas bardzo dużo. Oglądając film mamy już wszystko "podane na tacy". Nawet jeśli jest to wierna adaptacja jakiegoś tytułu, to dla wyobraźni pozostaje niewiele. Czytając książkę, mamy bardzo dużo miejsc, które możemy sobie sami uzupełniać, które możemy sami wykreować. Możemy być twórcami własnych, niepowtarzalnych rzeczywistości i to jest fascynujące. Poza tym, dowiadujemy się wielu historii, których inne media nie podejmują – z różnych względów. Czytając książkę, często możemy odnieść treści w niej zawarte do naszego życia – wyciągnąć wnioski, obserwując sytuację niejako z zewnątrz i przewartościować pewne rzeczy u siebie.

Najlepsze książki to takie, których czytać nie musimy? Jak w przypadku lektur...

Michał: Tak, jak dorastamy, otwierają nam się oczy... na wiele spraw. Doskonałym przykładem są tutaj właśnie lektury szkolne. Wiele osób - i wiem to nawet sam po sobie - nie docenia lektur wtedy, kiedy powinniśmy, czyli w szkole. Myślimy, że to jest nudne, straszne, w ogóle nie na czasie i zastanawiamy się, po co każe się nam to czytać w tym konkretnym momencie naszego życia. Dopiero po latach, jak wracamy do tych książek - o ile do nich wrócimy - dostrzegamy, że są one pełne ponadczasowych wartości. Odnajdujemy w nich zawsze aktualne wzorce, ideały, zgodnie z którymi moglibyśmy postępować. Ja tak odkryłem "Mistrza i Małgorzatę". Kiedy musiałem to przeczytać, to walczyłem strasznie, a po latach, jak do tego wróciłem... To ja już teraz nie wiem, ile razy tę książkę przeczytałem.

Czy czytelnikiem można się stać, czy trzeba nim po prostu być?

Michał: Można się nim stać na każdym etapie życia, ale trzeba patrzeć na to realistycznie. Bardzo dużo osób jest dzisiaj zabieganych, zapracowanych, ma pewne przyzwyczajenia, które hamują ich, np. przed samym przyjściem do biblioteki. Jeśli takie osoby dostaną jakiś impuls, czy to z zewnątrz, czy może którekolwiek z naszych działań bibliotecznych przyciągnie ich uwagę, to zdarza się, że stają się naszymi czytelnikami. Zauważają, że w bibliotece mogą rozwijać swoje pasje, a książki "nie gryzą", są czymś wartościowym. Przykładem "z podwórka" jest moja ciocia, która całe życie ciężko pracowała i nie miała wiele czasu na czytanie. Teraz, na emeryturze czyta i to bardzo dużo. I wynosi wiele z tych książek, poszerza wiedzę i zdobywa informacje, których nigdy nie szukałaby w Internecie.

Biblioteka to nie tylko miejsce, gdzie wypożycza się książki. Co jeszcze się tutaj dzieje?

Michał: Książka jest oczywiście zawsze w centrum zainteresowania. Jesteśmy w końcu instytucją, która na książce "stoi" (uśmiech), jest tym fundamentem. Mamy spotkania autorskie, które cieszą się dużym zainteresowaniem, różne wystawy - malarstwa, rzeźby - wystawiamy też książki, o istnieniu których potencjalny czytelnik może nie wiedzieć. Często organizujemy konkursy, warsztaty, prelekcje, bierzemy udział w happeningach czytelniczych. Dla kinomanów mamy "Spotkania z Filmem" prowadzone przez Łukasza Oliwkowskiego, dla przyszłych twórców jest "Pracownia Literacko-Artystyczna" prowadzona przez Michała Siewkowskiego, a dla tych, którzy chcą porozmawiać o literaturze, raz w miesiącu odbywają się spotkania w ramach "Dyskusyjnego Klubu Książki". Poza tym placówki dla dzieci organizują wiele ciekawych zajęć muzycznych, czytelniczych, edukacyjnych dla najmłodszych, a dla seniorów mamy nawet… fitness.

Pracownik biblioteki czy czytelni zna zbiory, potrafi doradzić, wie, jakimi tytułami zaciekawić czytelnika. Podaj proszę kilka Waszych "perełek", na które warto zwrócić uwagę.

Michał: Mieliśmy jakiś czas temu krótką wystawę, która nazywała się "Książki, których się nie spodziewacie". Były tam takie miniaturowe publikacje – poezje, powiedzenia - których mamy kilkadziesiąt, albumy z obrazami i twórczością różnych artystów. W tym bardzo duży album z twórczością Leonarda da Vinci. Mamy dużo wydań kolekcjonerskich tzw. "białe kruki" - np. "Krzyżaków", z pozłoconymi brzegami stron, a także starodruki wchodzące w skład księgozbioru rodziny Czaplów i księgozbioru Hahna. Jest tego naprawdę sporo.

Jak często uzupełniacie zbiory?

Michał: W samej czytelni pojawia się kilkaset nowych tytułów rocznie. Staramy się raz na miesiąc zamawiać nowe książki. Słuchamy sugestii czytelników, przeglądamy nowości wydawnicze i zamawiamy te, na które naszym zdaniem jest zapotrzebowanie. Nie zamawiamy wszystkiego - z każdej dziedziny, bardzo specjalistycznych książek. Trochę "wyręczyła" nas tutaj Biblioteka Narodowa. Od ponad roku mamy dostęp do bazy - ACADEMICA i tam znajduje się przeszło 2 miliony publikacji, zdigitalizowanych przez Bibliotekę Narodową. Z takich książek trzeba natomiast korzystać u nas w Czytelni, na terminalu. Pewną niedogodnością może być to, że w momencie, kiedy jedna osoba przegląda daną książkę, inni użytkownicy w Polsce nie mają do niej dostępu. Chodzi o prawa autorskie.

Jaką literaturę Ty preferujesz?

Michał: Lubię czytać kryminały, ale nie zaczytuję się w nich aż tak bardzo. Fajnie, jeśli jest w nich pierwiastek komediowy. A najbardziej to lubię książki fantastyczne, horrory - Stephena Kinga - jego książki i ekranizacje, wszystko z tej materii (śmiech).

Lubisz swoją pracę?

Michał: Lubię. Tutaj mogę się realizować. To powiedzenie, które mówi, że "szewc bez butów chodzi" trochę się sprawdza w moim przypadku. W samej pracy nie mogę czytać książek, moje obowiązki wyglądają inaczej. Ale za to mogę zajmować się innymi rzeczami, które mnie interesują. Jak np. grafika komputerowa - robię plakaty, przygotowuję materiały promocyjne. Poza tym – organizując spotkania autorskie - mam kontakt z ciekawymi ludźmi. Miło wspominam prywatne rozmowy z Tomaszem Raczkiem, Wojciechem Kuczokiem czy Danutą Stenką. Rozwijam też inne zainteresowania, jak fotografia.

A jest coś, co lubisz robić poza pracą. Jak się relaksujesz?

Michał: Wolne chwile najchętniej spędzam z rodziną - Żoną i córką Laurą. A po godzinach… biegam. Od paru lat złapałem bakcyla, ale nie jest to bieganie dla wyników. To czas wyłącznie dla mnie. W trakcie biegania rozmyślam, porządkuje pewne sprawy. I wtedy w momencie, kiedy kładę się spać, nie zastanawiam się nad tym, co było, o tym, co muszę zrobić, bo mam już to poukładane, uporządkowane. Dlatego z reguły biegam sam i - o zgrozo, późną nocą. Ale biorę też udział w rożnych imprezach biegowych. Od jakiegoś czasu chodzę też na tabatę. Intensywne ćwiczenia i spora dawka endorfin tuż po, to lubię.

Dziękujemy za rozmowę

fot. Michał Łoniewski