Przypomnijmy, że w piątek Arkadiusz Fajok uznał, że wszelkie próby budowania atmosfery nacisku na urzędników i prezydenta z jednej, jak i z drugiej strony sporu, są "nieuzasadnione i niedopuszczalne". Dyskusja na temat spalarni toczy się od kilku lat, ale w ostatnich tygodniach i dniach przybrała na sile. Wyniki postępowania w sprawie mątewskiej spalarni mamy bowiem najprawdopodobniej do końca grudnia, o czym poinformował włodarz na ostatniej konferencji prasowej.

- Postanowiliśmy jako pracownicy i jednocześnie mieszkańcy Inowrocławia, zaapelować do prezydenta Fajoka w bezpośredniej rozmowie, by w procesie decydowania o przyszłości inwestycji w instalację termicznego przekształcania odpadów brał pod uwagę dobro nas wszystkich - mieszkańców Inowrocławia, a nie opinię jednej urzędniczki i kilku protestujących - tłumaczy Daniel Sendor, szef zakładowej "Solidarności".

Związek nie ukrywa, że od kilkunastu tygodni mocno wspiera firmę w przekonywaniu co do słuszności budowy spalarni śmieci i zastąpienia nią starych kotłów węglowych. - Sytuacja na rynku sody jest niezwykle trudna. Jeżeli zakład się nie zreformuje, nie będzie taniej produkował energii, to niebawem przestanie istnieć. Po 150 latach funkcjonowania zamknie się z powodu braku zgody na nowoczesną instalację, z którą wiąże wiele korzyści dla miasta: ciepło systemowe w konkurencyjnej cenie, szansa na tańszy odbiór śmieci, ale przede wszystkim dalsze funkcjonowanie naszej firmy, stabilność zatrudnienia dla nas, spokój dla naszych rodzin - wylicza.

- Lokalna gospodarka to system naczyń połączonych. Sercem jest jednak soda. Jest dla nas zaskoczeniem, że w momencie, w którym w Polsce kolejne firmy ogłaszają masowe zwolnienia, władze miasta wstrzymują transformację energetyczną Qemetiki. Czy nowy prezydent i jego urzędnicy chcą zapisać się w historii miasta jako grabarze setek firm i gospodarki regionu - pyta Marek Lewandowski z firm Inowap i Rodam, które są świadczą swoje usługi dla zakładu sodowego. Dodaje, że lokalny biznes popiera starania Qemetiki z jednego jeszcze powodu. - Jeżeli władze miasta chcą przyciągać nowe inwestycje, to powinny zwrócić uwagę na sprawność administracji i jej przychylność dla biznesu. Qemetika czeka na ważną decyzję w sprawie inwestycji za ponad 1,5 mld od prawie dwóch lat.

Przedstawiciele klubów sportowych, które dotuje Qemetica uważają, że sprawa może uderzyć bezpośrednio w ich działalność i kłopoty firmy w perspektywie braku zgody na budowę spalarni, mogą przyblokować działania sponsoringowe.

- Bez Qemetiki nie byłoby sukcesu inowrocławskiej koszykówki, odrodzenia naszego klubu. To dziś duma naszego miasta, coś co nas łączy ponad wszystkimi podziałami. Widzimy to my, widzą to kibice, którzy napisali w tej sprawie list otwarty. Wystarczy spojrzeć na naszą stronę na facebooku, by przekonać się jak ta sprawa niepokoi fanów - mówi Przemysław Rakowski, prezes koszykarskiego klubu. - A dodajmy do tego fakt, że Qemetica gwarantuje także sport dzieci i młodzieży, współorganizuje wiele wartościowych inicjatyw dla młodych ludzi, wiąże ich ze sportem, pomaga oderwać od smartfonów - dodaje.

Wtóruje mu Marcin Lewandowski z Cuaivii. - Poszliśmy, bo może prezydent nie jest do końca świadomy pozytywnego wpływu jaki na istnienie dużego zakładu na lokalny sport. A przecież jest jeszcze fundusz założony przez firmę, dzięki któremu wyposażyliśmy klub w nowoczesny sprzęt, który posiadają kluby ekstraklasy... Takie rzeczy przyciągają młodych zawodników z miasta i powiatu inowrocławskiego - uważa.

Jak informuje spółka, do budżetów lokalnych samorządów trafia każdego roku około 20 milionów złotych z tytułu prowadzonej działalności, ponadto firma przekazała 1,5 mln zł na działania sponsoringowe i granty na lokalne działania.