Wybór Leśniewskiego na stanowisko prezesa nastąpił trzy tygodnie temu, ale nie uznał wyników dotychczasowy sternik PZKol Rafał Makowski, który domagał się poddania pod głosowanie wniosku o anulowanie wyborów. Z kolei Leśniewski twierdził, że jest nowym prezesem i należy wznowić obrady od wyboru członków zarządu.

Mimo Dnia Zadusznego, frekwencja na torze kolarskim w Pruszkowie była bardzo wysoka. Obrady, z udziałem 66 z 72 delegatów z całej Polski, wznowiono od głosowania na członków zarządu, nie wracając już do kwestii wyboru prezesa. Wcześniej pojawiła się kontrowersja co do czterech osób, które miały zastąpić delegatów uczestniczących w pierwszej części zjazdu. "Nowymi" delegatami mieli być m.in. byli prezesi PZKol Wacław Skarul i Dariusz Banaszek. Wnioski w tej sprawie, złożone przez Makowskiego oraz przez prezesów Mazowiecko-Warszawskiego i Dolnośląskiego Związku Kolarskiego, nie zostały jednak wzięte pod uwagę przez prezydium zjazdu.

Do zarządu zostali wybrani wyłącznie kandydaci zaproponowani przez Leśniewskiego: Zbigniew Klęk, Adam Sieczkowski, Jolanta Schreiber, Dariusz Cejner, Arkadiusz Fredrich, Marek Bartosiewicz, Mirosław Winiarski i Krzysztof Golwiej. Za mało głosów otrzymał m.in. Makowski.

Kandydatów Leśniewskiego wybrano również do komisji rewizyjnej i dyscyplinarnej.

Zjazd potwierdził głęboki podział w środowisku kolarskim. Makowski podkreślał, że na zjeździe dokonano "siłowego rozwiązania" i zapowiedział, że "minister sportu zostanie poinformowany o przebiegu obrad jako organ nadzorujący".

"Podważam decyzje, które tutaj zapadły, ponieważ głosowały osoby, które nie były do tego uprawnione, a nie głosowały osoby uprawnione" – powiedział PAP Makowski.

Poproszony o komentarz Leśniewski podkreślił, że "nie ma znaczenia, czy został wybrany jednym głosem czy pięćdziesięcioma, podobnie jak to, czy wygrywa się wyścig kolarski o sekundę czy o minutę".

"Nie było podstaw do ponownych wyborów prezesa. Nigdy nie przeprowadzano reasumpcji głosowania na Walnym Zgromadzeniu. W Sejmie to się czasami dzieje, ale nie w sporcie" - skomentował Leśniewski w rozmowie z PAP.

W drugiej turze wyborów 12 października Leśniewski pokonał Makowskiego stosunkiem głosów 35:34. Jednak pod protokołem podpisało się tylko dwóch z czterech członków komisji skrutacyjno-mandatowej. Wątpliwości wzbudził jeden z głosów oddanych na Leśniewskiego – czy prawidłowo został skreślony krzyżyk przy jego nazwisku. Makowski mówił nawet o dwóch nieważnych głosach.

Spór wokół tej kwestii trwał długo i w tym czasie część delegatów, nie czekając na wyniki, opuściła tor w Pruszkowie. Wśród tych, którzy zostali na miejscu nie było zgody na powtórzenie wyborów. Gdy przewodniczący prezydium zjazdu Waldemar Minta zaproponował przejście do kolejnego punktu obrad, czyli do wyboru członków zarządu PZKol, kategorycznie sprzeciwił się temu Makowski, twierdząc, że najpierw trzeba wyjaśnić kwestię, kto jest nowym prezesem. Popierający Makowskiego delegaci opuścili salę, zrywając kworum i uniemożliwiając dalsze obrady.

Dokończono je w sobotę. Leśniewski wierzy w to, że wybory nowych władz PZKol będą przełomem i że polskie kolarstwo "wyjdzie na prostą".

"Mam nadzieję, że od poniedziałku będziemy mogli pokazać ministerstwu (sportu), że jednak się ogarnęliśmy i że idziemy w dobrym kierunku. Droga daleka przed nami, ale ten pierwszy krok, milowy, został wykonany" - podkreślił.

61-letni Leśniewski był znakomitym kolarzem. W 1988 roku na igrzyskach olimpijskich w Seulu wywalczył srebrny medal w wyścigu drużynowym na 100 km, startując razem z Joachimem Halupczokiem, Zenonem Jaskułą i Andrzejem Sypytkowskim.

Rok później w mistrzostwach świata w Chambery zdobył srebro w tej samej konkurencji. Jego najlepszym indywidualnym wynikiem w MŚ było szóste miejsce w Oslo w 1993 roku. Dwukrotny mistrz Polski w wyścigu ze startu wspólnego (1991, 1993), zwycięzca Tour de Pologne z 1985 roku.

W Polskim Związku Kolarskim pełnił funkcję m.in. dyrektora sportowego. (PAP)

af/ krys/