Podczas konfrontacji zarówno Agnieszka Ch., jak i Ryszard Brejza mieli już status osoby podejrzanej. Była naczelniczka wydziału komunikacji i promocji jest główną oskarżoną w tzw. aferze fakturowej, dotyczącej wyłudzania pieniędzy z miejskiej kasy na podstawie fikcyjnych faktur, natomiast były prezydent Inowrocławia usłyszał zarzuty niedopełnienia obowiązków. Gdańska Prokuratura Okręgowa zarzuca mu, że od stycznia 2015 r. do października 2017 r. w czasie pracy w wydziale wykorzystywał pracowników "do podejmowania szeregu działań niezwiązanych z wykonywaniem zadań służbowych, lecz mających na celu budowanie w opinii publicznej pozytywnego wizerunku jego i jego syna oraz deprecjonowanie ich przeciwników politycznych na internetowych forach dyskusyjnych oraz portalach internetowych".

W trakcie konfrontacji w 2022 roku Agnieszka Ch. podtrzymała swoje wcześniejsze wyjaśnienia, jakoby posada naczelnika wydziału komunikacji i promocji była jej obiecana przez prezydenta. Twierdziła też, że jednostka powstała po to, by kreować pozytywny wizerunek włodarza, ale później także jego syna oraz osób im przychylnych. Podczas przesłuchania powiedziała, że to Brejzowie wskazywali osoby, które mają pracować w wydziale.

- Częściowo miałam wpływ na działania wydziału. Mówię częściowo, bo jak zbliżały się wybory, to część moich pracowników wspierała działania posła Brejzy. Jeden z pracowników wziął miesięczny bezpłatny urlop. Był to Wojciech Sz. Przemysław W. pracował po godzinach pracy, przez co na drugi dzień przychodził zmęczony. On miał przewozić banery wyborcze i rozlepiać plakaty. (...) Były takie sytuacje, że obaj szli do posła Brejzy, ponieważ coś się wydarzyło. Dzwonił do mnie poseł i mówił, że potrzebuje ich na godzinę. (...) Ponadto Wojciech Sz. i Przemysław W. w godzinach pracy zajmowali się komentowaniem w tematach, które dotyczyły posła. Wymieniali się informacjami na temat osób, o których pisali - głównie o pani Piwowar i panu Wrońskim. Mówię o komentarzach, w których wyciągano prywatne rzeczy, żeby te osoby ośmieszyć - twierdziła podczas konfrontacji Agnieszka Ch.

Jak wynika z zapisów konfrontacji, Magdalena Piwowar miała znaleźć się "na celowniku" pracowników urzędu w związku z konfliktem w sprawie kamienicy przy placu Klasztornym, natomiast komentarze dotyczące Marcina Wrońskiego stały się odpowiedzią na wpisy pojawiające się w sieci, w których sugerowano, że byłby lepszym prezydentem niż Ryszard Brejza.

Ryszard Brejza twierdził, że faktycznie zalażało mu, by zatrudnić Agnieszkę Ch. w drodze przeniesienia z Centrum Kultury "Ziemowit" z Kruszwicy, a kiedy okazało się, że jest to niemożliwe, spotkał się z nią i poinformował, że zostanie rozpisany konkurs na to stanowisko. Wbrew temu co wskazywała oskarżona, miał nie obiecywać jej, że go wygra. Mówił też, że nie wskazywał jej osób, które należało zatrudnić w urzędzie. Odniósł się także do jej twierdzeń, co do pracy urzędników wydziału.

- Pani Agnieszka Ch., jak każdy naczelnik, miała wszelkie kompetencje nie tylko do zatrudniania, ale też kierowania pracami tego wydziału. W czasie spotkań, które odbywaliśmy, nie zgłaszała żadnych uwag odnośnie zadań, które ona lub pracownicy mieli realizować. Jeżeli posiadała taką wiedzę, to o nieprawidłowościach powinna mnie poinformować. W przypadku podejrzenia umotywowanego złamaniem prawa miała obowiązek poinformować prokuraturę. Ani ja nie byłem informowany o działaniach, o których mówi Agnieszka Ch., ani nie słyszałem o zawiadomieniu do prokuratury. Nie otrzymałem też żadnych informacji od podległych jej pracowników - powiedział podczas konfrontacji Ryszard Brejza.

Dorota Brejza przed komisją śledczą ds. pegasusa

Po oskarżeniach o udział w "aferze fakturowej" i zorganizowanie w inowrocławskim urzędzie miasta farmy trolli, które wobec Ryszarda i Krzysztofa Brejzów wysunęła główna oskarżona, rodzina znalazła się na celowniku służb specjalnych. To protokoły z jej przesłuchań posłużyły do zdobycia zgody na kontrolę operacyjną oraz zastosowanie programu szpiegowskiego pegasus wobec Krzysztofa Brejzy.

W ubiegłym tygodniu sejmowa komisja śledcza do spraw pegasusa przesłuchała Dorotę Brejzę, żonę europosła Koalicji Obywatelskiej. Adwokatka mówiła, że z telefonu jej męża od kwietnia do października 2019 roku pozyskano 85 tysięcy wiadomości tekstowych, które następnie w zmanipulowanej formie publikowano w mediach. Wskazała też, że w aktach sprawy znajduje się nagranie rozmowy, które ma potwierdzać, że Brejzowie nie brali udziału w procederze wyłudzania pieniędzy z miejskiej kasy.

- Wbrew narracji polityków PiS, że pegasus służył do ścigania przestępców, to wcale do tego nie służył. Na kartach aktu oskarżenia nie znajduje się żaden materiał pozyskany pegasusem. Znajduje się natomiast jedno nagranie audio, które pochodzi ze sprzętu zabezpieczonego u jednego z oskarżonych. Jest to rozmowa przedsiębiorcy i jednej urzędniczki, w której to rozmowie przyznają, że prezydent nic w tej sprawie nie wie. Agnieszka Ch. pomawiała bardzo wiele osób, a tym języczkiem u wagi, który zainteresował służby specjalne i prokuraturę było pomówienie Krzysztofa Brejzy. W audio jest więcej. Jest zrozumienie. Te osoby rozumieją, że sprawa toczy się w Inowrocławiu, w mieście zarządzanym przez prezydenta Brejzę, ojca polityka Koalicji Obywatelskiej, to nabierze charakteru politycznego - powiedziała Dorota Brejza.

Członek komisji złożył wniosek o zabezpieczenie nagrania, które jego zdaniem stanowi dowód na nadużycie uprawnień i zostanie wykorzystany w dalszych pracach sejmowej komisji śledczej ds. pegasusa.