Test: Mercedes E 300 e. Coś dla wnuczka, coś dla dziadka, czyli do tańca i do różańca
Ten jeden z najważniejszych modeli w historii Mercedesa w szóstej generacji potrafi teraz takie rzeczy, o którym projektantom jego protoplasty, W124, raczej się nie śniło. Jeśli okularnik i jego następcy kojarzyli wam się z dziadkowozem, to najwyższy czas zmienić zdanie.
Z zewnątrz nowa E klasa prezentuje się elegancko i dostojnie. Samochód mierzy niemal 5 metrów długości, a przednia maska zwieńczona stojącą gwiazdą jest długa i łagodnie wyprofilowana. Z bocznej perspektywy E klasę łatwo pomylić z większą “S-ką”, co tylko dodaje jej prestiżu. Mercedes zadbał jednak o to, aby E klasa zachowała swój odrębny styl i dało się ją odróżnić od pozostałych modeli. Dodam jeszcze, że proporcje spalinowych modeli Mercedesa jak dla mnie wyglądają znacznie korzystniej, od ich elektrycznych odpowiedników, a w tym przypadku mowa o EQE.
Z przodu charakterystycznym wyróżnikiem są podwójne, delikatnie zaokrąglone LED-y, które kojarzą mi się ze stosowanymi niegdyś w tym modelu podwójnymi, dzielonymi reflektorami. W końcu kiedyś na E klasę nie bez przyczyny mówiło się “okular”.
Jeszcze łatwiej nową limuzynę Mercedesa odróżnić z tyłu. Wszystko za sprawą zatopionych w tylnych lampach LED-ów w kształcie… gwiazd. Pamiętacie charakterystyczne lampy w modelu W124, pierwszej generacji klasy E? Wtedy to było coś. Dziś, 30 lat później, Niemcy również w ciekawy sposób zaakcentowali ten element pojazdu. Przypadek?
Mój testowy egzemplarz skonfigurowano w linii Exclusive z niebieskim lakierem nautic metallic oraz 20-calowymi obręczami AMG. Z przodu odziano je w oponę o szerokości 245 mm i profilu 40, a z tyłu w gumę szeroką aż na 275 mm z profilem 35. Do tego liczne chromowane dodatki, przyciemniane szyby i schludny grill (pozdrawiam BMW). W takim zestawieniu Mercedes prezentował się wyśmienicie, aczkolwiek nie krzykliwie. Pełna elegancja w stonowanym wydaniu.
Niech ta spokojna stylistyka nadwozia nie uśpi waszej czujności. Po otwarciu drzwi, naszym oczom prezentuje się zgoła odmienny charakter auta, typowy dla nowoczesnych Mercedesów. Przepych, błyskotki, ekrany - jednym słowem naprawdę wiele się dzieje.
Zacznijmy od tego, jak nowa E klasa jest spasowana. Moim skromnym zdaniem, bardzo dobrze. Niezależnie od nawierzchni, w trakcie testu żaden element we wnętrzu nie odważył się wydać niepożądanego dźwięku. Poszczególne elementy drzwi i deski rozdzielczej wyglądają solidnie.
Skoro o drzwiach mowa, to odgłos ich zamykania mógłby być bardziej aksamitny (zwłaszcza tych tylnych). Dziwić może też goła blacha w górnej części bagażnika. Dostrzeżemy to jednak tylko wkładając głowę do wewnątrz i zerkając w górę, ale jednak. Poza tymi drobnostkami, E klasa prezentuje poziom, jakiego należałoby oczekiwać od samochodu za te pieniądze.
Wracając do kabiny pasażerskiej, Mercedes rozpieszcza kierowcę przyjemną skórą nappa, w tym przypadku w kolorze brąz tonka. W moim egzemplarzu konsolę środkową wykończono drewnem jesionowym o otwartych porach.
Skórą, w bardziej stonowanym kolorze, wykończono również całą górę deski rozdzielczej aż do przedniej szyby. Znakomicie wyglądające (na zdjęciach i chwilę po wyjeździe z myjni) fragmenty błyszczącej czerni znalazły się tylko w okolicy ekranu wirtualnych wskaźników. Otoczono ją choćby pokrętło do sterowania światłami. Po kilkunastu tysiącach kilometrów w tym miejscu udało mi się już znaleźć mikroryski, choć E klasa jest tak inteligentna, że to pokrętło w zasadzie do końca żywota auta mogłoby pozostać nietykane.
Osobny rozdział należałoby poświęcić multimediom tej sprytnej bestii, bo te są mocno rozbudowane. Mimo ogromu opcji i możliwości, programiści zadbali o to, aby znalezienie konkretnej funkcji nie zajęło nam połowy dnia. Przesadą będzie jednak stwierdzenie, że kierowca w słusznym wieku, który postanowił sprzedać swoje W124, bo już przejechał nim milion kilometrów, odnajdzie się w nowej E klasie w mgnieniu oka. Jeśli instrukcja do tego samochodu liczy 700 stron, to nie może być za łatwo, prawda?
Z pomocą takim użytkownikom może przyjść udoskonalony asystent głosowy, choć po raz kolejny podkreślę, że do ideału jeszcze trochę brakuje. W trakcie testu Mercedes pewnego dnia ni stąd ni zowąd wyznał mi szczerze: “zawsze możesz na mnie liczyć” oraz “nigdy cię nie zawiodłam”. Trudno się nie zgodzić, ale nie pytałem go o zdanie. Zaznaczę, że opcja nasłuchiwania użytkownika była aktywna cały czas. Możemy też zdecydować, by asystent reagował tylko na "Hej, Mercedes". Podejrzewam, że wtedy nie będzie wyrywał się niepytany.
Ekran centralny ma 14,4 cala i jest estetycznie wtopiony w deskę rozdzielczą. Przed oczami pasażera znajduje się jeszcze jeden, nieco mniejszy (12,3 cala) wyświetlacz, a oba pokryte są jedną taflą szkła. Ten dodatkowy ekran to opcja za 8,5 tys. zł. Można na nim choćby przeglądać TikToka albo oglądać filmy na YouTub’ie. To gadżet, który robi duże wrażenie, a powinni go docenić raczej młodsi pasażerowie.
E-klasa zadziwia zresztą nie tylko trzecim ekranem, ale choćby… kamerą do selfie. Tak, z deski rozdzielczej wystaje kamerka, dzięki której możemy sobie zrobić selfie albo przeprowadzić wideokonferencję. Jeśli nieraz wsiadając do auta brakowało wam kamery do zrobienia sobie zdjęcia, to nadszedł ten dzień, w którym ten problem przestał istnieć. Ze względów bezpieczeństwa nie skorzystamy z niej w trakcie jazdy.
Czym jeszcze zaskoczył mnie Mercedes E 300 e? Dźwiękiem. System nagłośnienia Burmester 4D składający się z 17 głośników o mocy 730 W wyróżnia się Dolby Atmos oraz tzw. wzbudnikami. Dźwięk dosłownie da się wyczuć w fotelach, które… wibrują do rytmu. Siłę działania tej funkcji można dostosować do indywidualnych wymagań.
Jakby tego było mało, w nowej E klasie można się poczuć jak na dyskotece. Zjawiskowe oświetlenie ambientowe, które posiada multum żywych, nasyconych barw, możemy na życzenie pobudzić, by zapalało się w rytm muzyki. W żadnym innym samochodzie nie spotkałem się z taką funkcją. Dla wielu będzie zbędnym gadżetem, dla mnie to świetne połączenie dwóch niezaprzeczalnym zalet nowej E klasy - znakomitego systemu audio i efektownego oświetlenia wnętrza.
Należy też wspomnieć, że LED-owy pasek biegnący przez całe podszybie i drzwi pełni także funkcje związane z bezpieczeństwem i nie tylko. W razie konieczności awaryjnego hamowania, ostrzeże kierowcę czerwonym mruganiem, a gdy zmniejszymy temperaturę, chwilowo zaświeci się na niebiesko.
W kategorii bezpieczeństwa W214 ma wszystko, co trzeba, a nawet więcej. Samochód w razie potrzeby sam zahamuje, również przy manewrach parkingowych, ostrzeże o ruchu poprzecznym przy cofaniu, czy będzie monitorował uwagę kierowcy. Ostrzeganie o zjeżdżaniu z pasa ruchu działa bardzo dobrze, bo dezaktywuje się na drogach bez wyraźnych linii. W wielu innych autach system ten nerwowo i bezzasadnie w takich przypadkach wyrywa kierownicę z dłoni. Jeśli już mamy linie na drodze, to ewentualny zjazd objawia się delikatnym wibrowaniem kierownicy, ostrzeżeniem świetlnym, a w razie potrzeby korektą kierunku jazdy.
W razie nieuchronnej kolizji bocznej, pirotechniczne poduszki w oparciach foteli błyskawicznie przesuną pasażera bliżej środka pojazdu, by złagodzić skutki uderzenia. System Pre-Safe Plus ma z kolei za zadanie ostrzec innych uczestników ruchu szybko migającymi światłami awaryjnymi.
Wracając jeszcze do systemu multimedialnego, centralny ekran ma przejrzysty interfejs, przemyślane menu oraz znakomitą jakość obrazu. E klasa oferuje także bardzo dobry system kamer 360 z widokiem 3D, wyświetlanie sygnalizacji świetlnej, gdy stoimy na czerwonym, czy wskazówki nawigacji nanoszone na obraz z przedniej kamery w formie wirtualnej rzeczywistości.
Każda ważniejsza funkcja w menu ustawień pojazdu jest wizualizowana krótką animacją, co ułatwia jej zrozumienie.
Przechodząc do wirtualnych zegarów, tutaj także trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Perfekcyjna jakość obrazu, duża czytelność i wiele możliwości konfiguracji. Całości dopełnia bardzo dobry head-up display.
Małe zastrzeżenia mogę mieć jedynie do dotykowych paneli na kierownicy. Na szczęście działają lepiej, niż przyciski haptyczne, z którymi parę razy zetknąłem się w Mercedesie, ale do wygody znanej z tradycyjnych pokręteł i przycisków im daleko.
Kolejną zaskakującą funkcją jest możliwość sterowania konkretnym lusterkiem niemal bezdotykowo. Nie, Mercedes jeszcze nie czyta nam w myślach, ale za to sprawdza, w którą stronę kierujemy wzrok. Kiedy przekręcę głowę i spojrzę w prawe lusterko, to jego sterowanie się aktywuje. Wystarczy użyć przycisku do jego ustawienia i już. Później spoglądam w lewe i już mogę nim sterować. Nieźle.
Na tylnej kanapie pasażerowie mają do dyspozycji dwie dodatkowe strefy klimatyzacji, porty USB-C oraz kieszenie w oparciach przednich foteli. Miejsca jest pod dostatkiem, ale środkowy pasażer przez masywny tunel środkowy może mieć problem ze znalezieniem miejsca na nogi.
Standardowo E klasa oferuje 540 litrów przestrzeni bagażowej, natomiast w wersji plug-in, takiej jak moja, wartość ta spada do zaledwie 370 litrów. Kufer jest długi, ale bardzo niski. Mechanizm automatycznego zamykania i otwierania klapy działa nadwyraz cicho.
Pod maską
W nowej E klasie Mercedes wyraźnie postawił na hybrydy plug-in. Na szczęście w ofercie są też tradycyjne benzyny oraz diesle, jako miękkie hybrydy. Dlaczego na szczęście? Wcale nie dlatego, że plug-iny są złe, ale po prostu nie dla każdego będą opłacalne.
Oznaczenie E 300 e, jak w testówce, oznacza 2-litrowy silnik benzynowy o mocy 204 KM oraz silnik elektryczny i akumulator o pojemności 19,5 kWh. Pełna moc układu to 313 KM, a moment obrotowy wynosi 550 Nm. Całość współpracuje z 9-biegowym automatem, a moc przenoszona jest na cztery koła. Taki zestaw pozwala przyspieszyć tym ważącym spore 2 265 kg autem od 0 do 100 km/h w 6,5 sekundy.
E 300 e jest samochodem dynamicznym, choć zawieszenie Airmatic w komfortowym trybie jest na tyle miękkie, że nie zachęca do dynamicznej jazdy. W trybie sport staje się twardsze i pozwala na więcej. W trakcie testu to jednak z trybu komfort korzystałem najchętniej. Mimo niskoprofilowych opon, Mercedes jest superkomfortowym autem, które znakomicie wybiera nierówności.
Pokonywanie tym samochodem kilkusetkilometrowych tras jest bardziej relaksujące, niż męczące. Dodajmy, że auto jest genialnie wyciszone, co w połączeniu z adaptacyjnym zawieszeniem pozwala odseparować się od świata zewnętrznego.
Opcjonalna skrętna tylna oś pozwala pewniej wchodzić w zakręty, a przy manewrach parkingowych znacznie zmniejsza promieć skrętu. Matrycowe reflektory nie tylko genialnie oświetlają drogę i są w pełni automatyczne, ale potrafią wyświetlać znaki na drodze, niczym projektor. Po wejściu do auta witają kierowcę efektowną animacją.
Funkcja Energizing Comfort dostępna w wielu wariantach pozwala na wprowadzenie określonej atmosfery do wnętrza. Przykładowo morska bryza opisana w następujący sposób: “Zielono-niebieskie światło i chłodna, odświeżająca bryza zabierze Państwa nad morze” zadba o odpowiednią muzykę, światło i temperaturę.
Skupiając się jeszcze na właściwościach jezdnych, pewne zastrzeżenia mam tylko do skrzyni biegów, której redukcja na niższe przełożenia zajmuje czasem więcej, niż można by tego oczekiwać. Dłuższą chwilę trwa też zmiana trybu z D na R i odwrotnie. Na co dzień przekładnia jest za to bardzo płynna. Jeśli bieg jest już zredukowany i wtedy wciśniemy mocniej gaz, to auto przyspiesza błyskawicznie. Szkoda, że łopatki przy kierownicy mają tylko jedną funkcję - związaną z dostosowaniem siły rekuperacji. Nie da się nimi zredukować przełożenia.
Hybryda
Wcześniej wspomniałem, że hybryda plug-in nie będzie dobrym wyborem dla każdego. W zasadzie warunkiem koniecznym, żeby PHEV miał sens, jest własny garaż z gniazdkiem. Dla mieszkańca bloku, który nie ma gdzie naładować auta, taki układ się nie sprawdzi.
Druga sprawa to planowane przebiegi. Jeśli Mercedesem zamierzamy pokonywać zazwyczaj nie więcej, niż 100 km dziennie, to warto zastanowić się nad plug-inem.
Bateria o pojemności 19,5 kWh pozwala przejechać na samym prądzie nawet ponad 115 km. Tyle obiecuje producent i jest to dystans jak najbardziej osiągalny. Ja w lecie przy mocnym korzystaniu z klimatyzacji i jeździe trochę po mieście, trochę w trasie, bez dbania o zasięg, pokonywałem równe 100 km. To oznacza zużycie energii na rozsądnym, jak na te gabaryty poziomie, w okolicach 20 kWh/100 km. Przy kilkunastokilometrowej, spokojnej trasie z prędkościami w okoliach 60-70 km/h, udało mi się zejść do bardzo niskich 15 kWh/100 km, co daje zasięg na poziomie 130 km.
Koszt przejechania takiego dystansu, to około 15 zł. Mowa o ładowaniu ze zwykłego domowego gniazdka, co trwa 12 godzin. Jeśli wyposażymy się w wallboxa, skrócimy ten czas do około 2 godzin.
Jeśli posiadamy jakiś zapas energii, Mercedes domyślnie uruchamia się w trybie elektrycznym. Do dyspozycji mamy wtedy wystarczające 129 KM. Wciskając pedał gazu coraz mocniej, w pewnym momencie wyczujemy opór. Jeśli w tym momencie dociśniemy mocniej, samochód uruchomi benzyniaka, co zapewni nam pełną moc 313 KM. To bardzo wygodne rozwiązanie, które zapobiega niepotrzebnemu odpalaniu silnika spalinowego w sytuacjach, gdy nie jest to konieczne. Jeżdżąc w trybie elektrycznym zazwyczaj chcemy pozostać w nim jak najdłużej, aż do wyczerpania baterii. Na życzenie możemy też wprowadzić auto w tryb hybrydowy, sportowy albo w tryb zachowania energii na później.
Po wyczerpaniu energii mamy jeszcze zapas paliwa wynoszący 50 litrów, więc dłuższe trasy nie są żadną przeszkodą, czego nie można powiedzieć o samochodzie elektrycznym.
Ceny
269 900 zł to minimalna kwota za E klasę w wersji E 200. Za najtańszego diesla trzeba zapłacić 285 900 zł, a za najtańszą hybrydę plug-in 315 900 zł. Na szczycie cennika znajduje się wersja E 53 AMG, która także jest hybrydą i kosztuje okrągłe pół miliona złotych, a do setki przyspiesza w 4,0 s. Pod maską pracuje 6-cylindrowy rzędowy silnik o pojemności 3 litrów.
W moim testowym egzemplarzu po doposażeniu w liczne opcje dodatkowe, cena rośnie do 471 tys. zł.
Podsumowanie
Nowy Mercedes klasy E w niedzielę w samo południe zawiezie dziadka na mszę zadając szyku pod kościołem, a wieczorem z wnuczkiem za kierownicą stanie się mobilną dyskoteką dla pokolenia TikToka. Odstawiając heheszki na bok, szósta generacja E klasy ma wiele atrybutów, które mogą dać jej miano jednej z najlepszych w historii tego modelu. Na taką ocenę przyjdzie nam jednak poczekać co najmniej kilka lat.
Cennik:
Dziękuję Mercedes-Benz Polska za udostępnienie auta do testu.