Kieliszek goryczy. "I nie wódź nas na pokuszenie"

Kwadrans przed rozpoczęciem mszy Karol krząta się w zakrystii. Przygotowuje przedmioty niezbędne do odprawienia nabożeństwa, szaty, ustawia księgi. Upewnia się, czy nagłośnienie działa bez zarzutu i sprawdza czystość naczyń liturgicznych. Eucharystia rozpocznie się za 5 minut. Wszystko jest już na swoim miejscu.

Zawsze uśmiechnięty i pomocny. Prawa ręka proboszcza. Często wznosił rozmodlony wzrok w kierunku tabernakulum. Parafianie w rozmowach między sobą mówili o tym, że prawdopodobnie za kilka lat chłopak wstąpi do seminarium. - Karolku, o której ksiądz będzie dzisiaj w biurze parafialnym? - zwracali się do niego.

Skąd to zdrobnienie imienia, które towarzyszy mu do teraz? Wzrost Karola nie przekracza 140 cm. Drewniany stołek rekompensował deficyt centymetrów, pozwalając chłopakowi sięgać wyżej, co umożliwiało m.in. korzystanie z ambony.

Czuł, że odgrywa istotną rolę w życiu parafii. Niestety, nieprzychylne komentarze docierały do niego z ust osób w każdym wieku, reprezentujących przeróżne profesje. Nawet podczas wizyt lekarskich, w których Karolowi towarzyszyli opiekunowie, słyszał słowa o negatywnych konotacjach: "przykro mi”, "niestety” w odniesieniu do swojego niskiego wzrostu. Najczęściej posługiwali się nimi nieświadomie. Takie pozornie nic nie wnoszące do dyskusji zwroty wpłynęły na sposób, w jaki dzisiaj ocenia siebie już jako dorosły mężczyzna.

Negatywna ocena wzrostu często stawała się powodem do wzbudzenia smutku czy współczucia. Otoczenie postrzegało Karola jako młodszego, niż był w rzeczywistości ze względu na powierzchownie oceniany wygląd. Jego inteligencję czy wiek przykrywała krótsza komża. Stał się ikoną inności w szkole i w parafii, choć wcale nie chciał nią być. Od urodzenia mieszka w małym mieście, na osiedlu, na którym wszyscy się znają. Tutaj trudno ot tak wtopić się w tłum, choćby na chwilę zniknąć. Przez wiele lat wychowywała go babcia, ponieważ rodzice pracowali. Jest bardzo do niej przywiązany, chociaż nie łączą ich więzy krwi. - Babcia jest przyszywana. Mimo upływu lat nadal mnie wspiera, a ja cały czas jej pomagam, najlepiej jak potrafię.

Któryś jest w niebie

- Nie miałem łatwego dzieciństwa. Gdy miałem 10 lat straciłem najważniejszą osobę w życiu, czyli ukochanego tatę. Zabrakło go, gdy był najbardziej potrzebny. Od mamy nie dostałem wsparcia i opieki…

Karol niesie swój krzyż od najmłodszych lat. Na jego drodze nie brakowało szyderców, łotrów i Piłatów. Opluwali go i gardzili tylko dlatego, że nie był rosły.

Przez jakiś czas pracował w Warszawie. Przeprowadzając się do stolicy, o wiele łatwiej być sobą albo zupełnie anonimową osobą – w zależności od nastroju. - W dużym mieście zawsze się coś dzieje - Karol doceniał jego szum i chaos. Od tej pory małomiasteczkowe środowisko mogło śledzić dalsze losy Karola wyłącznie na Facebooku.

Mężczyzna wciąż ma problem z tym, aby w pełni polubić siebie. Jego myśli są odbiciem opinii społeczności na jego temat, z którą mierzy się od samego początku i nie ucieknie od niej, nawet do Warszawy.

- Niektórzy mnie nie akceptowali. Nie wszyscy rozumieli, że z powodu choroby jestem niższego wzrostu i wyśmiewali się ze mnie. Bolało mnie to i płakałem po kątach.

- Co widzisz, gdy zamykasz oczy?

- Widzę świat, w którym nie ma smutku, problemów i kłótni…

Księża są dla Karola najlepszymi powiernikami. Dużo im zawdzięcza. - Jeśli chodzi o relacje z kapłanami, to zawsze były dobre. Mam w swoim gronie kolegę, który nadal jest księdzem i mam z nim dobry kontakt - rozmawiamy ze sobą, spotykamy się mamy wspólne tematy. Dzieliłem się z nim swoimi problemami i otwarcie mówiłem o swoich kryzysach. Dawał mi wskazówki, jaka sobie z nimi radzić.

Kiedyś wiara dawała mu wielką moc i siłę, aby przezwyciężyć wszystkie przeciwności losu. Była tarczą, za którą mógł się schronić. Godziny nabożeństw, pielgrzymek, spotkań i integracji ze środowiskiem katolickim nie poszły na marne. Z czasem jednak zaczął zaniedbywać praktyki religijne i oddalać się od Boga.

Odpuść nam nasze winy

Myśli samobójcze kołatały w głowie mężczyzny coraz częściej. Karol szybko znalazł "antidotum” na całe zło świata, w którym przyszło mu żyć. Powszechnie dostępne i cudownie uzależniające. Idealne do spożywania w samotności. 200 g wódki każdego dnia wystarczyło, aby zapomnieć o tym, jak postrzegają go inni, o braku zrozumienia. Zapijał smutki i budził się z kacem fizycznym i moralnym.

- Z początku mi to pomagało. Później zaczęło być uciążliwe, ponieważ bez alkoholu nie potrafiłem funkcjonować.

Alkohol stanął na drodze rozwoju kariery zawodowej. - Straciłem pracę, ale pracodawca poszedł mi na rękę i umowa została rozwiązana za porozumieniem stron.

Nie wódź na pokuszenie

I tak problem urósł do rangi nałogu. Czerwona lampka zapalała się coraz częściej. Mężczyzna w końcu poddał się terapii. Ma wszywkę. - Jestem po dwóch terapiach odwykowych. Pierwsza odbyła się w Czerniewicach w 2022 roku i trwała od września do listopada. Abstynencję utrzymałem aż do czerwca 2023. Wtedy przyszedł kryzys i znów zacząłem, bo dowiedziałem się, że mam problemy zdrowotne. Terapia polegała na spotkaniach z psychologiem, terapeutami i uczestnictwem w mityngach AA w ośrodku. To już był oddział zamknięty. Prowadziłem dzienniczek głodu alkoholowego, pisałem prace na temat nałogu i rodziny. Miałem swojego indywidualnego terapeutę, z którym przepracowałem temat uzależnienia. Każdy z nas miał dyżury w ośrodku, podczas których wykonywał swoje obowiązki. Druga terapia odbyła się w 2023 roku tym samym miejscu i trwała 7 tygodni.

Ponad 30-letnie życie nauczyło go wiele. Milczeć, gdy brakuje już słów na puste rozmowy. Karol głęboko wierzy w to, że kto się uniża, będzie wywyższony. Mimo decyzji o podjęciu walki z trudnym przeciwnikiem, wciąż boryka się z nieprzychylnymi komentarzami. Te od bliskich bolą najbardziej.

- Mając problem z nałogiem alkoholowym, zamiast otrzymać pomoc od własnej matki, byłem przez nią oceniany, poniżany. Oczerniała mnie przed naszymi znajomymi. Było mi wtedy ogromnie wstyd. Jestem świadom tego, że mam problem z alkoholem, ale robię wszystko, żeby temu zaradzić.

W jego otoczeniu jest dziewczyna, która również zmaga się z chorobą alkoholową. Misją Karola jest okazanie jej pomocy, żeby jak najszybciej wyszła z nałogu. Swoją postawą chce dać jej dobry przykład, że jest to możliwe.

Karol obecnie szuka pracy. Marzy, żeby za parę lat założyć rodzinę – mieć żonę, dziecko. W pierwszą rocznicę urodzin jego potomek stanie przed symbolicznym wyborem, wróżąc swoją przyszłość. Sięgnie po różaniec, a może kieliszek?

Imię bohatera zostało zmienione.

Osoby niskorosłe, mimo powszechnie panującego zakazu dyskryminacji obowiązującego w polskim porządku prawnym, w wielu obszarach swojej aktywności są faktycznie dyskryminowane, co jest odczuwane przez nie zarówno w dostępności usług publicznych, pracy, jak i w komunikacji społecznej.

Zdaniem doktor Halszki Witkowskiej, koordynatora projektu "Życie warte jest rozmowy”, zachowania samobójcze to złożone zjawisko, na które ma wpływ wiele czynników. Nie ma jednej prostej odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie odbierają sobie życie. Aby zrozumieć tę tragiczną decyzję, należy głębiej przyjrzeć się nie tylko powodom, które stoją za tym czynem, ale także warunkom, w jakich ta decyzja jest podejmowana. Statystyki pokazują, że w Polsce więcej osób ginie w wyniku samobójstw, niż w wypadkach samochodowych. Co 10 lat z mapy naszego kraju znika jedno miasto zbliżonej wielkości do Ełku czy Bełchatowa. Na każdą 28-osobową klasę przypada średnio dwóch uczniów po próbie samobójczej. Każde samobójstwo i próba samobójcza wpływa nawet na 20 osób z najbliższego otoczenia. Żałoba przeżywana w wyniku śmierci samobójczej jest określana jako traumatyczna.

Eksperci przekonują, że samobójstwom można zapobiegać. Nie tylko ułatwiając dostęp do pomocy psychologicznej czy psychiatrycznej, ale także dzięki edukacji społecznej. Uczymy się, jak udzielać pierwszej pomocy przy wypadku samochodowym czy zawale, tak samo powinniśmy uczyć się udzielania pierwszej pomocy emocjonalnej.

Źródło: Zachowania samobójcze wśród dzieci i młodzieży. Raport za lata 2012-2021