Jedziemy pociągiem do Warszawy. Obiecali 2 godziny i 19 minut
Jedyne bezpośrednie połączenie z naszego miasta do stolicy, rozpoczyna się na stacji Inowrocław Rąbinek, a kończy na stacji Warszawa Gdańska.
Za bilet normalny w drugiej klasie zapłaciliśmy 61 zł. Zakupu dokonaliśmy przez internet, bo na stacji kas biletowych zwyczajnie brak. W podróż wybraliśmy się w poniedziałek 2 października. W trakcie zakupu biletu, dwa dni wcześniej, system wskazywał dużą dostępność miejsc w pociągu. Dla tego połączenia przewoźnik nie oferuje na razie możliwości wyboru konkretnego miejsca ze schematu. Taki system sprzedaży testowany jest na niektórych, innych relacjach.
Dotarcie na stację Inowrocław Rąbinek nie należy do łatwych, ani przyjemnych, niezależnie od tego, czy wybierzemy autobus, samochód, rower, czy własne nogi. W pobliżu stacji nie ma żadnego przystanku autobusowego. Najbliższy, na ul. Staropoznańskiej znajduje się około 500 metrów dalej, ale staje tam tylko jeden autobus dziennie (przed 7 rano), a konkretnie mowa o linii numer 28.
Najlepiej zatem wysiąść na al. 800-lecia w pobliżu kościoła pw. Chrystusa Miłosiernego i przejść kolejne 600 metrów na piechotę. Tam do dyspozycji mamy kilka kursujących regularnie linii, choć nie skorzystają z nich mieszkańcy każdego zakątka miasta. My postawiliśmy na autobus numer 4 i wysiedliśmy na ul. Przybyszewskiego, skąd na dworzec zostało do przejścia 1 200 metrów. Szkoda, że w pobliżu skrzyżowania ulic Budowlanej i Staropoznańskiej nie ma żadnego przejścia dla pieszych.
Jeśli postawimy na rower, to będzie trzeba go przypiąć do płotu, bo na stacji nie ma stojaków na jednoślady. Jest za to wyboista, gruntowa droga, postój dla taksówek (co oczywiste, o godzinie 10.30 nie było ani jednej) oraz przenośna ubikacja.
Natrafiliśmy też na tablicę informującą, że znajdujemy się na tymczasowej stacji kolejowej, która będzie funkcjonować do czerwca 2019 roku. Dla pewności spojrzeliśmy w kalendarz, a tam październik 2023.
W poniedziałek na pociąg do Warszawy na stacji czekało około 20-30 osób. “Zielonogórzanin” przyjechał na miejsce zadziwiająco punktualnie, by odjechać dokładnie o 10.28, czyli zgodnie z rozkładem. Trudno było oczekiwać tego po wcześniejszej zapowiedzi z głośników, bo te częściowo nie działały i w miejscu, w którym staliśmy, były całkowicie niezrozumiałe.
Bezprzedziałowy wagon, w którym mieliśmy miejscówkę, był wypełniony pasażerami w 3/4. Kilka wagonów dalej trafiliśmy na niemal całkowicie pusty wagon przedziałowy. W środku sześć komfortowych, osobnych foteli, gniazdka 230 V i klimatyzacja, czyli raczej standard w 2023 roku. Na pochwałę zasługiwały czystość i komfort podróży. Nowoczesny wagon był dobrze wyciszony, a osiągane prędkości wahały się między 120-160 km/h.
Trasa przebiegła bez niespodzianek. Między Inowrocławiem, a Warszawą, pociąg zatrzymywał się w Piotrkowie Kujawskim, Babiaku, Kutnie, Łowiczu i Sochaczewie. Do celu dojechaliśmy dokładnie po 2 godzinach i 19 minutach, czyli o 12.47.
“Zielonogórzanin” łączący Inowrocław i stolicę zatrzymuje się na stacji Warszawa Gdańska z powodu przebudowy Warszawy Zachodniej, na której prace mają potrwać do połowy 2024 roku. Warto podkreślić, że Dworzec Gdański jest bardzo dobrze skomunikowany z innymi częściami miasta. Bezpośrednio z pociągu możemy wsiąść tam chociażby w linię M1 metra.