Jak w kilku zdaniach opisałbyś swój styl?

Mój styl ewoluował przez lata, najpierw nie będąc do końca przekonanym, czy jestem w stanie nakreślić jakakolwiek kompozycje, skupiłem się na kolorystyce i formach geometrycznych, by z czasem coraz bardziej się rozpychać w ilustracji, która czerpie garściami ze szkoły francuskiej typu Ligne Claire. To kreska chociażby ze słynnego na cały świat komiksu "Tintin" i wszystkiego, co ma patynę vintydżu (reklamy, komiksy z lat 70.). Ostatnio też redaktorka określiła moje prace jako te, które mają w sobie realizm magiczny i z tym identyfikuję się dzisiaj najmocniej.

Czy pracując nad okładką do "Newsweeka", dyrektor artystyczny mówił ci "nie, to nie jest to, zacznij od początku?" Czy może od razu określił bardzo precyzyjne wymagania?

Od początku pracy nakreślone zostały pewne wytyczne: to musi być kobieta, pogodna, oniryczna kolorystyka etc. Numer jest o śnie, więc trzeba było jakoś przenieść ten rozmarzony klimat na okładkę, co jest naturalne i tego wymaga temat, ale cała reszta koncepcji została już moich rękach. Przygotowałem dwie propozycje i dalej pracowaliśmy nad jedną, potem poprawialiśmy jedynie szczegóły. Mam to szczęście, że klienci bardzo ufają mi, jeśli idzie o kolory, a wyrobiłem sobie ten zmysł właśnie przy moich geometrycznych projektach na samym początku. Kolejnym etapem było zaprojektowanie winiety do całej serii Wydań Specjalnych "Newsweeka Psychologia" i dogranie tego ze sobą.

Fascynują mnie etapy procesu twórczego. Opisz, w jaki sposób pracujesz nad ilustracją.

Najpierw research. Po pierwsze, żeby popatrzeć, jak ten motyw zostaw już ujęty przez innych i nie stworzyć czegoś podobnego. Po drugie, żeby nazbierać jak najwiecej kontekstów związanych z danym tematem. Drugi etap, który jest dla mnie chyba najbardziej istotny i najbardziej kreatywny, to wybór odpowiednich piosenek. Muzyka odgrywa w moim życiu ogromną rolę, a potencjał teledysków i samych tekstów czy melodii do przekładnia ich na obrazy jest ogromny i zawsze przynosi mi to coś, co staje się zalążkiem efektu końcowego. Czasami wystarczy założyć słuchawki, skutecznie odizolować się od otoczenia i zamknąć oczy. Wiem, jak to brzmi, ale w moim wypadku to naprawdę działa. Dlatego też moje prywatne prace tytułowane są piosenkami, których słuchałem, gdy nad nimi siedziałem. Następnie szukam sobie referencyjnych zdjęć i zaczynam kleić z tego jakiś klimat i postaci występujące na ilustracji.

Talent kontra ekonomia. Trudniejsze jest projektowanie czy sprzedawanie prac?

Zdecydowanie trudniejsze jest sprzedawanie prac. Pewnie dlatego traktuje je tak po macoszemu i zbieram się od dawna do jakieś kampanii promującej mój sklepik, ale wiesz, zawsze coś - albo stwierdzam, że jeśli ktoś naprawdę coś poczuje w związku z konkretną pracą, to mnie znajdzie. Założyłem sobie, że to nie będzie mój główny dochód, bo nie jestem fanem zamieniania pasji w pracę i uważam, że koniec końców jedno zabija drugie. Zapraszam do mojego świata każdego, ale ulotek nie rozdaję (na razie).

Zostawmy na chwilę koncepcję lejka sprzedażowego. Czy AI to obecnie największa zmora grafików?

Każde nowe czy rewolucyjne narzędzie na początku wzbudza lęk przez samo to, że jest nowe. Z czasem to okrzepnie. Owszem, teraz jest lekkie trzęsenie portkami, bo też oliwy do tego ognia regularnie dolewają media artykułami typu "zwolnił wszystkich pracowników z działu A i B i zastapił ich AI". Jest to straszliwy proceder dla tych ludzi, a przede wszystkim dla ich rodzin. Szczególnie teraz, kiedy już dokonuje się zmiana na poziomie technologicznym, a nadal nie mamy pod to przygotowanej zmiany na poziomie systemowo-ustawowym. Co do samych grafików - zakładam konsensus branży - obecność AI pozwolić wykopać z podziemi artystów i prawdziwych sztukmistrzów manualnych, a AI zastąpi wyrobników w agencjach i tym podobnych pracowników. Czy ilustracja prasowa jest zagrożona, bo komputer niedługo wygeneruje okładkę w stylu Wesa Andersona, ale kreską Patryka Hardzieja? Dopóki w redakcjach u steru są ludzie, tak długo jestem spokojny. Czy AI zastąpi grafików, którzy pod dyktando product managera dużej firmy robili grafiki na social media? Z pewnością. Moi koledzy i koleżanki wykorzystują AI do wspomagania i przyspieszania procesu researchu albo samego projektowania. Jak ze wszystkim, to jest tylko narzędzie, a jak go użyje człowiek, to wielka niewiadoma. Może to pójść w dobrą stronę, a może w złą. Jednak moje prywatne poglądy nie pozwalają mi powiedzieć, że zdecydowanie pójdzie w tę dobrą, dla zwykłych ludzi, szczególnie kiedy zerkniemy na to, kto dzisiaj stoi za narzędziami, takimi jak Midjourney czy ChatGPT. Na pewno obecność AI już powoduje, że dużo bardziej doceniamy namacalne wytwory ludzkiej wyobraźni, co pokazuje wciąż rosnący boom na ceramikę handmade czy soldouty na warsztaty wszelkiego rodzaju.

Czy fakt, że nie ukończyłeś ASP częściej bywa brzemieniem, czy umiejętnie przekułeś to w atut?

Fakt, że nie ukończyłem akademii bardzo długo był dla mnie takim zastrzykiem endorfin, kiedy osoby nie posiadające żadnej wiedzy o mnie, z automatu, po znalezieniu mnie na Insta czy też podczas rozmowy z klientem albo w pracy z kolegami, zakładały, że jestem po akademii. Przekułem to może nie tyle w atut, co pogodziłem się z tym. Ukończyłem dziennikarstwo i na pewnym etapie porzuciłem literki na rzecz obrazków. Ja sam czuję się z tym dzisiaj dobrze. Samo nieukończenie ASP nie ma żadnego znaczenia, jeśli chodzi o zlecenia, no może jedynie nie mam prawa ubiegać się o uczestnictwo w niektórych konkursach kreatywnych zarezerwowanych dla adeptów akademii i moja sieć kontaktów jest skromniejsza.

Nazywasz siebie artystą, a nie twórcą czy projektantem. Skąd ta śmiałość?

Jestem i twórcą, i projektantem. Zajmowałem się zarówno projektowaniem graficznym, jak i montażem video czy animacją. Tworzyłem identyfikacje wizualne, wymyślałem kampanie. To jednak była dla mnie zawsze praca. Moje prywatne prace, projekty dla "Newsweeka", to dla mnie realizacja artystyczna. Definicji jest zapewne tyle, ilu artystów, ale jeśli coś ci nie daje spokoju i musisz coś narysować, wykrzyczeć, namalować, czemuś zaprotestować, przelać na papier myśli, to dla mnie to jest sztuką. Bez kalkulacji, bez patrzenia na koniunkturę. To działanie z wewnętrznej nieuświadomionej intencji. Wyrażanie swojej wrażliwości.

Dobrze to ująłeś. Próbowałeś pracy w zespole? Czy kiedykolwiek rozważałeś dołączenie do studia projektowego, a może nade wszystko cenisz sobie niezależność?

Pracowałem w zespołach, bardzo to lubiłem, zarówno kiedy byłem pionkiem w agencjach, jak i kiedy miałem wolną rękę. Niezależność pozostawiam sobie na działania prywatne. W pracy zespołowej najważniejsze jest poczucie pewnej misji i ferment intelektualny. Jedziemy w jednym kierunku i razem móżdżymy, jak nie wypaść z tej kolejki pędzącej 200km/h. Bo praca w branży kreatywnej to dla mnie zawsze będzie rollercoaster. Chętnie dołączę do studia projektowego, tam mnie jeszcze nie było.

"Newsweek" to tylko przystanek w Twojej karierze. Jakie byłoby Twoje wymarzone zlecenie?

Tutaj mam dosyć nudną i sztampową odpowiedź, ale jak większość grafików kreatywnych na świecie, chciałbym, żeby moje obrazki trafiły kiedyś do "The New Yorkera", co nie jest aż tak niemożliwe, bo wielu polskich artystów i artystek gościło na łamach tego szacownego periodyku, ale tak, to byłoby coś. Wydanie komiksu czy picture booka umieściłbym na drugim miejscu.

FB: Nie ukończyłem ASP
IG: psmardzewski