Cześć, jestem Patrycja i fotografuję emocje - czytamy w notce o pani. Czy oglądając czyjeś zdjęcia, jest pani w stanie trafnie wskazać cechy charakteru danej osoby?
Oglądając dzisiejsze zdjęcia ludzi ciężko wskazać charakter osób znajdujących się na fotografii. Wszechobecne filtry całkowicie zakrzywiają obraz osób. Dzisiejszy świat, którym rządzą socialmedia rządzi się innymi prawami. Nie przeglądam kont i zdjęć ludzi na Facebooku - zaglądam tam tylko kiedy publikuję fotografię z ostatniej sesji i to także nie zawsze. Mam ulubione konta na Instagramie związane z podróżami, naturą czy sztuką, ale coraz rzadziej również tam zaglądam. Sama wiele lat żyłam w tym świecie i zdaję sobie sprawę, jak często daleki od rzeczywistości jest obraz, na który patrzymy. Scrollowanie sociali może być inspirujące, ale może także wpędzać w poczucie winy, kompleksy i działać zupełnie na odwrót. Po sobie widzę, że odnalezienie równowagi w życiu i pokochanie samej siebie sprawiło, że rzadziej sięgam po telefon. Nie mam nawet Facebooka na telefonie :) Uwielbiam za to przyglądać się ludziom w rzeczywistości – jestem obserwatorem w realnym świecie.
Jeśli chodzi o twórczość innych osób, to wiem sama po sobie, jak ciężko jest odkryć prawdziwą naturę człowieka, patrząc tylko na jego dorobek artystyczny. Komicy w dużej mierze są introwertyczni, depresyjni i śmiertelnie poważni. Twórczość wcale nie musi zdradzać charakteru, choć rzeczywiście projekt "Korozja" powstał, kiedy miałam w sobie dużo złości na ludzi i świat - zdjęcia z tego projektu były zimne i ostre. Dzisiaj przy okazji projektu "Ludzie-drzewa", do którego zostałam zaproszona, wlałam w te zdjęcia cały mój spokój, szczęście i miłość jaka mi teraz towarzyszy.
Często wystarczy dziesięć pierwszych słów, pięć pierwszych gestów, aby dowiedzieć się, z jakim człowiekiem mamy do czynienia. Czy mowa ciała rzeczywiście tak dużo komunikuje otoczeniu na nasz temat?
Oczywiście, że tak ale należy pamiętać, że tego także można się nauczyć. Pewny siebie krok, wysoko podniesiona głowa, proste plecy – to wszystko dodaje nam pewności siebie i sprawia, że jesteśmy traktowani poważnie ale granica jest bardzo cienka. Zbyt wysoko uniesiona głowa i wyjdziemy na zarozumialców.
Czy przeanalizowała pani grupę docelową swojego e-booka pt. "Świadome ciało”? Kto najchętniej po niego sięga?
Mój e-bok dopiero powstaje i mam momentami wrażenie, że igdy go nie skończe bo praca z kobietami wciąż pokazuje mi, jak wiele jest do zrobienia. Cały czas tworzę nowe rozdziały i zadania. Moje autorskie warsztaty "Świadome ciało" powstały z własnych doświadczeń i pracy nad swoimi kompleksami, a sesje kobiece, jakie robiłam latami, pokazywały mi, jak ogromny jest to problem wśród kobiet. Chciałabym, żeby kobiety były dla siebie łaskawsze i zaczęły kochać siebie prawdziwą miłością. Moje warsztaty są skierowane dla kobiet i tak samo będzie z e-bookiem.
Jakie emocje towarzyszą pani, gdy przed obiektywem aparatu staje znana osoba, np. Ilona Felicjańska, z którą miała pani okazję pracować?
Początkowo był cały wachlarz emocji od ekscytacji po strach, czy podołam. Traktowałam takie sesje jako pewnego rodzaju wyróżnienie. Dzisiaj nie ma już dla mnie znaczenia kogo fotografuje – każda osoba jest dla mnie ważna. Jedyne, na czym mi zależy, to dobre samopoczucie i komfort przy pracy ze mną - wtedy efekt zawsze będzie zadowalający zarówno dla mnie, jak i osoby fotografowanej. Każdy zasługuje na to, by czuć się wyjątkowo, nie tylko znane osoby.
Dlaczego w jednym we wpisów na Facebooku nazwała pani siebie "człowiekiem lasu i faz księżyca"?
Las od zawsze jest dla mnie oazą, tam mogę zebrać myśli, odpocząć i wyciszyć się. Drzewa mają niezwykłą symbolikę i fascynuję mnie ich życie – to jak bardzo przypominają czasem ludzi. Księżyc natomiast wyznacza rytm, w jakim działa natura. Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo oddziałuje także na nas. Wiele osób wie, że jest przypływ i odpływ, ale nie pamięta już ze szkoły, dlaczego. Na przedramieniu mam wytatuowaną głowę z której wyrastają rośliny a nad nią wszystkie fazy księżyca. To taki symbol tego, jak bardzo chcę podążać taką drogą. Lubię swoją dojrzałość jaką zyskuję z wiekiem i umiejętność szukania szczęścia w prostych rzeczach.
Czy ma pani swoje ulubione drzewo?
Lubię wszystkie, bo każde jest zupełnie inne i wyjątkowe, ale chyba najbardziej lubię lipę. Zapach, właściwości i symbolika tego drzewa jest wyjątkowa. Kiedyś lipa stała przed każdym domem mając odstraszać pioruny i inne złe moce. U mnie w ogrodzie także rośnie.
W procesie uzdrowienia relacji ze sobą i swoim ciałem zwraca pani uwagę na rolę pracy z przekonaniami, pracy z lustrem, afirmację... Czy sesja zdjęciowa faktycznie ma działanie terapeutyczne?
Sesja zdjęciowa jest podsumowaniem całej pracy. Zaczynamy zawsze od przekonań, od tego skąd biorą się te fałszywe i jak bardzo destrukcyjnie na nas wpływają. Sesja zdjęciowa ma na celu pokazanie, że wszystkom co myślimy na swój temat, wszystkie te kompleksy, brak akceptacji i miłości do siebie samej, to droga w ciemność. Moje sesje to nie wymuskane w programie komputerowym ciała, wymazane zmarszczki, zmniejszone boczki czy powiększone biusty – takie sesje to ogromne zło i robią więcej szkody, niż pożytku. Ja pokazuję kobietom, że są piękne bez tych wszystkich sztuczek. Zarówno w lustrze, jak i na zdjęciu, widzą tą samą twarz, to samo ciało. Nie doznają szoku i nie wpadają w jeszcze większy kompleks po obejrzeniu zafałszowanych zdjęć. Nie róbmy sobie tego. Wystarczy, że na okładkach gazet trudno rozpoznać aktorki czy piosenkarki.
Z jakimi zaskakującymi reakcjami fotomodelek miała pani do czynienia?
Chyba z żadnymi. Osoby pracujące przed obiektywem wiedzą, co mają robić i na czym to polega. Zaskakują mnie natomiast kobiety na sesjach rodzinnych, narzeczeńskich itp., które nie mówią o niczym innym, tylko o swoich zmarszczkach, wadze, nosach... Mam wrażenie, że większość z tych kobiet widzi w lustrze coś zupełnie innego niż ja. Oczywiście nie wykluczam, że czasem może być to kokieteria z ich strony, ale zdecydowana większość po prostu siebie nie kocha.
Czy porównywała pani kiedyś efekty sesji zdjęciowej przed i po warsztatach "Świadome ciało"? Czy dostrzega pani większą swobodę w pozowaniu czy błysk w oku?
Nie wykonuję takich porównań – warsztaty te nie są warsztatami z pozowania. One nie mają sprawić, że wszystkie kobiety staną się teraz fotomodelkami. Nie taki jest ich cel, więc nie mam co porównywać. Wystarczy, że kobiety po takich warsztatach piszą mi, jak zaczynają odmieniać swoje życia, że coś tam kliknęło im w głowie i zrozumiały, że nikt nie zadba o nie tak dobrze jak one same – nawet najwspanialszy, kochający partner.
W wakacje ma pani więcej czasu na odpoczynek, dzięki czemu zrobi więcej zdjęć bliskim na łonie natury czy zapowiada się sporo pracy?
Może to dziwne, ale nie zabieram na wakacje aparatu. Robię mnóstwo przypadkowych zdjęć telefonem. Co roku ruszamy z namiotem w naturę, kochamy góry. Staram się więcej chłonąć zmysłami, nie tylko patrząc na wszystko przez obiektyw. Za to po wakacjach mam plany na kolejne autorskie projekty fotograficzne i flimowe. Czuję, że artystycznie jestem dopiero na początku drogi, a ostatnie 11 lat z aparatem to było szukanie swojej drogi.