Temperatura powietrza w okolicach 22 stopni Celsjusza, pochmurne niebo i wczesne popołudnie. W takich, mało wymarzonych do plażowania warunkach, wjechaliśmy do Przyjezierza. Ze znalezieniem miejsca parkingowego przy głównej ulicy nie było żadnych problemów. W szczycie sezonu zostawienie auta w tym miejscu raczej graniczy z cudem, ale w pobliżu da się znaleźć kilka parkingów, gdzie można zaparkować. Na tym najbliższym centrum, za godzinę zapłacimy 4 zł, a za cały dzień 30 zł.
W piątek krótko po godzinie 13 Przyjezierze powoli budziło się do życia. Punkty gastronomiczne i handlowe w większości czekały już otwarte na klientów, ale nie wszystkie. Spacerowiczów było niewielu, częściowo zapewne przez chłodną aurę, a częściowo przez wczesną godzinę. Niezależnie od tego, czy chcielibyśmy kupić jeden z kilkudziesięciu zawieszonych na płocie i powiewających na wietrze ręczników, maskę Angeli Merkel, strzelającego diabełka (czymkolwiek jest), czy gofra, a może obiad, nie było mowy o kolejkach.
Za de vollaile'a z frytkami i surówką trzeba zapłacić około 30 zł. Nieco mniej zapłacimy za pizzę, z kolei burger bez dodatków to wydatek niespełna 20 zł. Na gofra wydamy co najmniej 10 zł, a mały włoski lód kosztuje około 7-8 zł. Oferta gastronomiczna, sądząc po reklamach zlokalizowanych przy głównej ulicy, wydaje się szeroka. Oprócz wspomnianych wcześniej dań, w Przyjezierzu da się posmakować grochówki, kebaba, pierogów, czy potraw z grilla.
Na odwiedzających czekają ponadto wypożyczalnie sprzętu jeżdżącego i wodnego. Jest nawet wesołe miasteczko. Wieczór można spędzić chociażby na dyskotece. Na szerokiej, piaszczystej plaży czuwa ratownik. Są toalety i przebieralnie. W piątkowe, wczesne popołudnie plaża świeciła pustkami, a jak wygląda aktualnie? To można podejrzeć na specjalnej kamerce online.