- Mimo, że drużyna gospodarzy zajęła ostatnie miejsce w tym wyścigu, kiedy brytyjska publiczność zobaczyła wspaniały występ zwycięzców, nagrodziła genialnych Polaków okrzykami i wielkimi brawami - takimi słowami opisano niedzielny bieg w popularnym amerykańskim serwisie Letsrun.com.

Karol Zalewski, Łukasz Krawczuk, Ramał Omelko i Jakub Krzewina na Halowych Mistrzostwach Świata w Birmingham zajęli pierwsze miejsce w finałowym biegu sztafety 4x400 metrów ustanawiając rekord świata wynikiem 3:01,77. Mimo, iż na uznanie zasłużyła cała polska drużyna, to właśnie nieprawdopodobny pościg na ostatniej zmianie pochodzącego z Kruszwicy Jakuba Krzewiny wzbudza największy zachwyt. Jako nieliczni mieliśmy okazję przeprowadzić wywiad z nowym mistrzem świata podczas jego krótkiego pobytu w Kruszwicy.

Ino.online: Do Kruszwicy wrócił Pan w środę. Jak wyglądało przywitanie w rodzinnej miejscowości?

Jakub Krzewina: Zgotowano mi takie powitanie, że byłem w szoku. Były fanfary, sto lat, szampany, kwiaty, przywitanie było naprawdę piękne.



IO: Spodziewał się Pan takiego przywitania?

Jakub Krzewina: Nie spodziewałem się. Umówiłem się tutaj z telewizją, myślałem, że będzie spokój, że zrobimy sobie w dwie godzinki mały reportażyk i będzie koniec, a tu było tyle ludzi, że wszystko się przedłużyło. Jestem w szoku, ale oczywiście takim pozytywnym.



IO: Wracając do mistrzostw, na które miejsce liczyliście panowie przed startem?

Jakub Krzewina: Na drugie. Przy dobrych wiatrach na drugie. Srebro to był nasz plan. Codziennie o tym sobie mówiliśmy. Może mniej w mediach. W mediach nie mówiliśmy o medalach, o konkretnym miejscu, tylko mówiliśmy, że liczymy na dobry wynik, że chcemy dobrze pobiec. Sami nakręcaliśmy się jednak na srebro.

IO: Kiedy wyszedł Pan na bieżnię, jak poradził Pan sobie ze stresem? Jak skupić się tylko na tym jednym i najważniejszym celu?

Jakub Krzewina: Pracuję z psychologiem, panem Janem Blecharzem. Bardzo słynna osoba, która pracowała kiedyś z Adamem Małyszem. Skupiamy się na tym, żeby właśnie koncentrować się na celu. Wyłączam się. Jestem tylko ja i mój start.
#okno#"Ze stresem akurat nie mam problemu, bo jestem takim zawodnikiem, który się napędza i czeka na start. Ja nie mogę się tego doczekać. Kiedy startuję, to ja wszystkim o tym piszę, żeby jeszcze więcej osób to oglądało. Wydaje mi się, że cały stres to zabiera ze mnie moja mama i dziewczyna, ogólnie cała rodzina bardzo to zawsze przeżywa."#end#
IO: Czy pamięta Pan ten moment, w którym zrozumiał, że jednak będzie złoto?

Jakub Krzewina: Tak, to było na jakieś 120-150 metrów do mety. Wtedy w końcu skupiłem się na rywalu z przodu, bo przez pierwsze 250 metrów miałem w głowie tyko plan pod tytułem "utrzymaj to srebro, utrzymaj to srebro". Takie też miałem zadanie taktyczne na ten bieg. Taki był plan: Jakub odbiera i utrzymuje bieg na drugim miejscu.



IO: Po przekazaniu pałeczki strata do Amerykanina była spora. Jak udało się ją odrobić?

Jakub Krzewina: Tak, dopiero niedawno oglądałem ten bieg w internecie. Troszkę metrów tam było, ale gdy kątem oka zobaczyłem w telebimie, że zawodnicy za mną trochę ode mnie odstają, a ja mam mnóstwo sił, to wtedy naprawdę pierwszy raz zwróciłem uwagę na zawodnika, który jest przede mną. To było jakieś 120-150 metrów do mety i powiedziałem: kurdę, spróbuję zmniejszyć ten dystans. Jak już byłem na łuku, zauważyłem, że on słabnie. To naprawdę widać, jak ktoś ma te ruchy wolniejsze. To wtedy poczułem, że go dogonię.
#okno#"Najlepsze jest to, że pamiętam cały bieg, każdy krok tego biegu, ale nie pamiętam ostatnich 50 metrów. Nie ze zmęczenia, ale z takiej euforii. Potem już był szał za metą. "#end#
IO: Co Pan poczuł po przekroczeniu mety?

Jakub Krzewina: Miałem tyle siły, że to jest nie do opisania. Zawodnicy po takim biegu zawsze padają dwa, trzy metry za metą, a ja wleciałem tam jeszcze pod górę, zacząłem skakać, krzyczeć, byłem w szoku. A po chwili był drugi szok.
#okno#"Kolega Łukasz Krawczuk dopiero po minucie zauważył, że jest rekord świata. To był dopiero szok. Cieszymy się z wygranej, a on mówi, że jest rekord świata. Ja mówię: co on gada? Jaki rekord świata?"#end#
IO: Jak biega się w hali? Czy mocno pochylona bieżnia na łukach wymaga specjalnej techniki?

Jakub Krzewina: Dlatego na hali biega się wolniej, bo są dwa kółka, więcej łuków i przez to osiąga się mniejsze prędkości. To nachylenie pozwala dobrze się ustawić i wykorzystać siłę odśrodkową. Dlatego ważne było też to, który będziemy mieć tor. Musieliśmy dobrze pobiec w eliminacjach, bo na hali tor szósty, piąty, czwarty, to są takie tory, które ktoś mądry może dobrze wykorzystać. Karol Zalewski miał za zadanie po 200 metrach zejść na drugie miejsce i je utrzymać, co zrobił. Koledzy potem to miejsce dowieźli, a ja miałem to szczęście, że wyprowadziłem nas na pierwsze miejsce.

IO: Kiedy kolejne zawody?

Jakub Krzewina: Jeszcze z trenerem tego nie ustalałem, ale te najważniejsze to Mistrzostwa Europy w Berlinie w lecie.

IO: Również wystartuje Pan w sztafecie?

Jakub Krzewina: Tak, ale nie ukrywam, że chciałbym wygrać też indywidualnie. Mam nadzieję, że na Mistrzostwach Europy w Berlinie powalczę o medal indywidualny i o zwycięstwo w sztafecie. Takie cele stawiam sobie na sezon letni i mam nadzieję, że uda mi się je spełnić.

IO: W sztafecie każdy z czterech zawodników nie może popełnić najmniejszego błędu, bo odbije się to na końcowym wyniku. Tutaj dużo zależy od całego zespołu.

Jakub Krzewina: Tak, ale my znamy się już parę lat, biegamy od 2014 roku w podobnym gronie, wiec napędzamy się wzajemnie i dzięki temu jest też większa mobilizacja. Każdy wie, że w sztafecie nie można odpuścić, bo to jest odpowiedzialność za całą drużynę.

IO: Wiemy, że wcześniej walczył Pan z kontuzjami. Jak jest obecnie?

Jakub Krzewina: Odpukać, jestem zdrowy i mam nadzieję, że to się utrzyma do końca mojej kariery. Wcześniej tak, miałem bardzo dużo problemów zdrowotnych, z kręgosłupem, z mięśniami dwugłowymi, brzuchem, ze stopą.

IO: Jak to się stało, że z tyloma przeciwnościami osiągnął Pan taki sukces?

Jakub Krzewina: Myślę, że przez te wszystkie urazy ukształtował mi się też charakter. Zawsze było pod górę, zawsze było ciężko. W październiku zmieniłem trenera. Trenuję teraz z panem Markiem Rożejem. Nowe bodźce treningowe, jak widać zaowocowały. Jest zdrowie, jest moc, więc oby tak dalej.

IO: Gdzie trenuje Pan na co dzień?

Jakub Krzewina: Jestem w klubie we Wrocławiu, a mieszkam w Poznaniu, chociaż przebywam tam tylko tydzień w miesiącu, a trzy tygodnie jestem z trenerem na zgrupowaniu. Na ten tydzień, który jestem w Poznaniu dostaję od niego wytyczne na maila i robię sobie sam treningi.

IO: Jest Pan również żołnierzem. Jak pogodzić sport i wojsko?

Jakub Krzewina: Jestem żołnierzem w Wojskowym Zespole Sportowym i moim zadaniem jest trenowanie i osiąganie jak najlepszych rezultatów. Aktualnie jestem właśnie oddelegowany do trenowania w Poznaniu i na zgrupowaniach kadry Polski. Jak mieszkałem we Wrocławiu było więcej obowiązków. Mieliśmy szkolenia, strzelania, ale aktualnie jest tego coraz mniej.

IO: Czyli w 100% poświęca się Pan sportowi?

Jakub Krzewina: Tak, tylko i wyłącznie sport.

IO: Większość czasu w miesiącu spędza Pan na zgrupowaniach. Jak wygląda wtedy typowy dzień?

Jakub Krzewina: Wstajemy o 7.30, jest rozruch 30, 45-minutowy, czyli ćwiczenia wzmacniające. Potem jest śniadanie. Główny trening mamy o 10.30 i trwa on od 2 do 3 godzin. Później obiad, chwila drzemki i kolejny trening o 16.30, też około dwóch godzin. Potem kolacja, fizjoterapeuta, psycholog i tak przez trzy tygodnie. Aktualnie jeżdżę z grupą dziewczyn, które trenują bieg na 400 metrów przez płotki, bo taką specjalizację ma mój trener, ale oczywiście ja robię swój trening, a one robią swój.

IO: Jakie jest Pana największe sportowe marzenie?

Jakub Krzewina: Może nie marzenie, ale cel. Marzenia miałem za dzieciaka, a teraz stawiam sobie cele. Na pewno medal igrzysk olimpijskich. Skoro potrafiliśmy pokonać zawodników ze Stanów, którzy byli tak naprawdę nie do ruszenia, to nie mówię, że wygramy igrzyska, ale uważam, że po tym biegu nasze szanse na igrzyskach wzrosły. Na to, żeby zdobyć medal, o którym marzy każdy sportowiec.



IO: A jak radzi Pan sobie z ogromną popularnością? Jest już po godzinie 20, a Pan jeszcze udziela nam wywiadu. Dosłownie kilka minut temu reportaż kręciła tu Telewizja Polska. Na stole czekają jeszcze zdjęcia do podpisania.

Jakub Krzewina: To jest bardzo miłe. Cieszy mnie też zainteresowanie tą moją dyscypliną. Może to pomoże w znalezieniu jakiegoś sponsora. Przydałby się, żeby to wszystko zaczęło się jakoś układać. Wiadomo, że pieniądze w sporcie są bardzo ważne. Regeneracja, odżywki, dieta, sprzęt, to jednak kosztuje.

IO: Jakie cechy powinien mieć sportowiec, żeby dojść do takiego poziomu?

Jakub Krzewina: Systematyczność, waleczność, charakter.
#okno#"Kiedy jestem w domu mam takie myśli, że jestem zmęczony, a przede mną jeszcze ciężki trening i się myśli: Jezu, ale mi się nie chce. Ale sportowca poznaje się po tym, że w takim momencie wstanie i zrobi ten trening. Systematyczność to jest coś, co ma bardzo duże znaczenie w sporcie."#end#
IO: Czy czas wolny, chociaż jest go niewiele, też poświęca Pan bieganiu?

Jakub Krzewina: Nie, czas wolny to spotkania ze znajomymi, wyjazdy na mecze, bo jestem też aktywnym kibicem Lecha Poznań. Czas to jest coś, czego brakuje. Nawet teraz, kiedy wróciłem z tych mistrzostw od rana wywiady, spotkania. Jeszcze nawet nie pogadałem ze swoją dziewczyną. Ona siedzi w Poznaniu w domu i na mnie czeka.



IO: Bardzo dziękujemy za rozmowę i jeszcze raz serdecznie gratulujemy osiągnięcia.

Jakub Krzewina: Dziękuję.

Mistrz świata w finałowym biegu wziął udział w minioną niedzielę. W poniedziałek wylądował w Warszawie. W środę przyjechał do Kruszwicy. Dziś, w czwartek, jest już w drodze na zgrupowanie w Republice Południowej Afryki, gdzie spędzi trzy tygodnie. Następnie po tygodniowym pobycie w Polsce wyjedzie do hiszpańskiej Malagi, gdzie kolejne trzy tygodnie spędzi na zgrupowaniu. [MJ]