Jak w ogóle znalazłeś się w Warszawie?

Jakub Szyperski: Z Warszawą to był plan już od dłuższego czasu. Od ostatnich czterech lat wiedziałem, że wyprowadzam się do stolicy, bo ja muszę tam być! Tam jest moje miejsce. Jest to kolebka życia w Polsce. Tam jest źródło, tam są ludzie, którzy mogą poprowadzić nas dalej, pomóc. Tam mogę się rozwijać. I tak też właśnie się stało...

Wiedziałeś dokładnie kiedy i na jakim etapie życia się tam przeprowadzisz?

Jakub: Nie wiedziałem dokładnie kiedy się tam przeniosę i w sumie to ostatecznie trafiłem do Warszawy przypadkiem. Miesiąc przed moją niespodziewaną wyprowadzką dowiedziałem się od mojej dobrej przyjaciółki, że otwierają kierunek aktorstwo teatru muzycznego na tamtejszej Akademii Teatralnej. I tak to się zaczęło... Powiedziałem sobie wtedy, że spróbuję. A może musical okaże się tym, co chcę robić.

Miałeś w rezerwie pomysł na jakieś inne studia?

Jakub: To było jedyne, na co postawiłem po maturze. Nie miałam żadnych innych studiów w rezerwie. Udało mi się dostać do Akademii za pierwszym razem. Co również zaliczam do moich sukcesów.

Trudno było się dostać?

Jakub: Na jedno miejsce czeka tam około 200 - 300 osób. Pracując, uczyłem się jednocześnie. Egzamin wstępny to była bardzo ciężka praca. Przez dwa tygodnie poddawany byłem różnym próbom. Każdy dzień był egzaminem. Były piosenki, mówienie wierszem i prozą, do tego ta cała presja chęci dostania się... To wszystko było trudne do zniesienia psychicznie. Ponadto czułem cały czas oddech na plecach - tych wszystkich ludzi, którzy zdawali ze mną i tak samo mocno chcieli się tam dostać.



A teraz jak jest?

Jakub: Już po pierwszym dniu w szkole wszystko było wspaniałe. Potem mijały tygodnie, miesiące... Ten rok jest dla mnie czasem, w którym najbardziej rozwinąłem swoje umiejętności w każdym kierunku - jako aktor, wokalista i tancerz. Rozwinąłem również swoje umiejętności interpersonalne, tak myślę. Dużo czerpię od ludzi, z którymi jestem na roku. Każdy jest inny i jesteśmy tam dla siebie. Nie dość, że rozwijamy swoje pasje, to jeszcze rozwijamy się, jako ludzie. A w dzisiejszych czasach warto jest być człowiekiem z sercem, a nie - jak to się mówi w społeczności aktorskiej - pustym futerałem.

I to był początek Twojej przygody z aktorstwem?

Jakub: Tak. Przy okazji poznałem wielu bardzo fajnych ludzi. Od każdego czegoś się uczyłem. Miałem przyjemność współpracować z ikonami polskiego filmu i teatru - ze Zbigniewem Zamachowskim, Ania Sroką-Hryń czy Marcinem Perchuciem.

A jak trafiłeś do musicalu Kinky Boots?

Jakub: To jest śmieszna historia. Mój nauczyciel od emisji głosu wysłał mi listę kilku musicali, z których chciał, żebym zaśpiewał piosnkę na tzw. kolokwium. I wpadłem na musical Kinky Boots. Muzykę do tego napisała Cyndi Lauper, jest trochę w rytmach starego disco, trochę rockowa. Trafiłem tam też na jeden utwór - największy tego musicalu (ten utwór to Hold me in your heart - przyp. red.). Śpiewając go na kolokwium nie wiedziałem, że ten musical będzie robiony w Warszawie i że w ogóle zrobi go Teatr Dramatyczny. Potem z tym samym utworem pojawiłem się na castingu. I... dostałem rolę. Czyli mogę powiedzieć, że ta piosenka bardzo mi w życiu pomogła.

Opowiedz o roli, którą grasz.

Jakub: Gram Aniołka. Jest bohater o imieniu Lola, który jest drag queen i ja jestem jednym z Aniołków w jego świcie. Musical - w skrócie opowiada historię rodziny Priceów, która ma fabrykę butów. Syn odziedzicza po ojcu tę fabrykę, ale ta powoli zaczyna plajtować. Szukają więc rozwiązania...

Musical budzi wiele kontrowersji. Jaki, Twoim zdaniem jest jego przekaz?

Jakub: Jest to spektakl o tolerancji, uczuciach, miłości - o wszystkim tym, czego w naszym społeczeństwie aktualnie bardzo brakuje.

Ciekawi mnie, jaka była Twoja pierwsza reakcja, po przeczytaniu scenariusza.

Jakub: Pierwsza myśl, to było - Jak ja dam radę?! (śmiech) Po rozmowie z reżyserką, po przeczytaniu scenariusza i partytury nutowej i zapisu mojego głosu, gdzie w całym musicalu śpiewam najwyższe partie ze wszystkich - łącznie z kobietami, do tego dość wymagająca choreografia - więc tak, przy pierwszy starciu zastanawiałem się, czy w ogóle dam radę.

O co obawiałeś się najbardziej?

Jakub: Bałem się o swoją kondycję. Czy jestem w stanie przez trzy miesiące (tyle trwały intensywne prace przed premierą - przyp. red.) fizycznie, psychicznie i wokalnie podołać temu. Jednak okazało się, że tak. Podołałem (śmiech).

Grasz, śpiewasz i tańczysz. To jest to, co każdy aktor powinien mieć?

Jakub: Mamy podział na dwa teatry - dramatyczny i muzyczny. Są różnice, które uważam, że teraz w Teatrze Dramatycznym w Warszawie zostały troszeczkę zatarte. Aktorstwo w musicalu - z moich obserwacji, bo przecież ja wkraczam dopiero w ten świat, gdzie mam przyjemność grać z aktorami najwyższych lotów i ucząc się od nich - patrząc na niektóre musicale w Polsce, to aktorstwo nie jest aż tak brane pod uwagę podczas danej produkcji. Jeszcze raz podkreślam, że mówię o musicalu w Polsce ogólnie... Jest to wielka machina, która musi się zgadzać idealnie w takt utworu, który jest grany. Niekiedy brakuje czasu na wdrożenie emocji. A w Teatrze Dramatycznym na to był kładziony największy nacisk. Na to, żebyśmy byli prawdziwi, żeby emocje i to, co chcemy przekazać widowni naprawdę było z nas, ale żeby nie był to tylko występ. Celem nie było wyjście grupy Drag queen po to, żeby tylko zaszokować ludzi, tylko po to, żeby pokazać, że my mamy coś jeszcze do powiedzenia. Także to jest dla mnie taki przełom w musicalu w Polsce.

No dobrze - śpiewać umiesz - to wiemy, grać też, bo występowałeś już w Inowrocławskim Teatrze Otwartym, a jak Ci idzie w tańcu?

Jakub: A to już zapraszam na spektakl po odpowiedź (śmiech). Bardzo dużo tam tańczę... Przekonacie się, że coś tam jednak potrafię.

Czy publiczność Teatru Dramatycznego była największą, przed jaką występowałeś?

Jakub: Trudno powiedzieć. Za nami dopiero trzy dni grania tego musicalu w lipcu - z pełną widownią, teatr był wypełniony po brzegi. Jednak największa publiczność, przed jaką występowałem była ta, na X Przystanku PaT na Stadionie Narodowym.

Widzisz się również, jako aktora filmowego czy serialowego?

Jakub: Takie jest założenie tego, czego uczę się teraz w szkole. Kierunek aktorstwo teatru muzycznego powstał po to, żeby coraz więcej ludzi mogło być uniwersalnymi. Chodzi o to, żeby pokazać, co się ma do zaoferowania. Jeżeli mam zagrać w filmie to zagram, jeżeli w musicalu to mam pełen zestaw, bo mam wokal, aktorstwo i taniec. To jest to, co mnie zmusiło do pracy. Chcę być wszechstronny, chcę się odnajdywać w różnych dziedzinach szeroko pojętnego artyzmu. To nie ma być tylko i wyłącznie śpiewanie.

Powiedz, kto przyczynił się do tego, kim i gdzie dzisiaj jesteś?

Jakub: Jeśli chodzi o aktorstwo to śmiało mogę powiedzieć, że moją mentorką jest Elżbieta Piniewska. To dzięki niej zrozumiałem, że chcę być aktorem. W Inowrocławskim Teatrze Otwartym na początku pojawiłem się w roli wokalisty, potem zagrałem w trzech sztukach i to był taki przedsmak tego, co się teraz dzieję w moim życiu. Wiem, że to jest to, co chcę robić. Natomiast jeśli chodzi o wokal - to zasługa mojej mamy. Gdzieś, kiedyś usłyszała, jak śpiewam w domu, potem śpiewałem dla rodziny ... i tak mama zapisała mnie na lekcje śpiewu.

Jak się mieszka w Warszawie? Czy miasto okazało się być takim, jakim je sobie wyobrażałeś?

Jakub: Ciężki był pierwszy miesiąc. Musiałem zapoznać się ze wszystkim - jak dojadę do centrum, którym autobusem dojadę do szkoły, którym wrócę... Miasto żyje od świtu do nocy i to jest fajne, że tętni życiem. Spotykasz cały czas nowych ludzi - nie ma tak, że idziesz ulicą i widzisz tę samą twarz dwa razy. Poza tym jest to miasto wielkich możliwości. Więc mieszka mi się tam bardzo dobrze.

Teraz jest szkoła i teatr. A wcześniej podjąłeś się tam jakieś pracy?

Jakub: Tak, pracowałem jako kelner. Fajne doświadczenie. Miałem okazję obserwować ludzi, ich przeżycia i zachowania - to wszystko bardzo przydaje się w pracy aktora. Jednak mam nadzieję, że od teraz będę już tylko pracował w zawodzie.

Da się wyżyć?

Jakub: No nie jest tak źle, jakoś wiążę koniec z końcem (śmiech).



Twoje najbliższe plany?

Jakub: Teraz mam krótkie wakacje. W najbliższym czasie chciałbym spróbować swoich umiejętności w dubbingu. To mój kolejny cel z listy wszystkich celów, które sobie powoli odhaczam.... Od września zaczynamy dalej grać Kinky Boots i w sumie nie mam konkretnych planów. Żyję chwilą i tym, co się dzieje z dnia na dzień.

Marzenia?

Jakub: Wszystko, co związane jest z aktorstwem, śpiewem i tańcem jest marzeniem...

Jesteś uczuciowym człowiekiem?

Jakub: Tak. Ale poradzę sobie. Wiem, że czeka mnie w życiu jeszcze mnóstwo takich chwil, kiedy ktoś podłoży mi nogę, ale sam się potknę, ale zawsze trzeba iść do przodu. Uczyć się na własnych błędach i wyciągać wnioski.

Czy jest jakaś rola, którą bardzo chciałbyś zagrać?

Jakub: Hmm, w musicalu chciałbym zagrać Romea. Kiedyś chciałbym też zagrać takiego twardziela, chama i prostaka (śmiech). James Bond mógłby być, bo tu trzeba się również wykazać dobrą kondycją... (śmiech). Wszystko przede mną.

Powodzenia i dziękujemy za rozmowę.

Póki co, Jakuba Szyperskiego będzie można ponownie oglądać w spektaklu Kinky Boots już od września (repertuar). [AJ]