W czwartek, 17 kwietnia, w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy rozpoczął się proces byłych policjantów z Inowrocławia. To po ich interwencji, z użyciem paralizatora, w maju 2024 roku zmarł 27-letni Michał Sylwestruk. Oskarżeni Radosław P. i Przemysław D. zostali doprowadzeni na salę rozpraw przez policjantów. Funkcjonariusze obstawiali także sądowe korytarze. W procesie uczestniczą przedstawiciele Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Doprowadzenie oskarżonych z boku obserwowali bliscy zmarłego Michała Sylwestruka. "Mordercy" "zabiliście go" - krzyczeli na korytarzu. To była pierwsza konfrontacja rodziny ofiary z byłymi policjantami, którzy mieli przyczynić się do śmierci mężczyzny.
Proces za zamkniętymi drzwiami
Sędzia Andrzej Bauza zdecydował, że proces w sprawie śmierci Michała Sylwestruka będzie prowadzony z wyłączeniem jawności. Oznacza to, że opinia publiczna pozna jedynie wyrok – bez dostępu do przebiegu rozpraw. O powodach takiej decyzji po zakończeniu rozprawy mówił Maciej Sylwestruk, ojciec Michała Sylwestruka.
- Na korytarzu panował zbyt duży hałas. Sąd obawiał się, że mogłoby dojść do zagrożenia dla oskarżonych lub innych uczestników postępowania. Podczas rozprawy żaden z byłych funkcjonariuszy nie przyznał się do winy, odmówili składania wyjaśnień i podtrzymali swoje wcześniejsze zeznania złożone w prokuraturze. Nie spojrzeli na mnie. Jeden z nich na koniec przeprosił, ale nie przyjąłem tych przeprosin – nie były szczere - powiedział Maciej Sylwestruk.
Rodzina zmarłego nie kryje rozczarowania decyzją o wyłączeniu jawności procesu.
- Nie zgodziłem się na to. Chciałem, żeby proces był jawny. W tej sprawie nie ma żadnych tajemnic. Jest nagranie, na którym widać, jak wchodzą do domu, zabijają mojego syna i wychodzą – dodał Maciej Sylwestruk.
- Jeśli nie możemy być obecni na sali, to przynajmniej powinna być transmisja. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć, co dzieje się w tej sprawie. A nie zamykać wszystko za drzwiami, jakby znów próbowano coś ukryć. Wystarczyłoby wpuścić jedną kamerę – usłyszeliśmy od bliskich ofiary.
Decyzją sądu zaskoczony był również Piotr Kubaszewski z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
- Staliśmy na stanowisku, że proces powinien być jawny. Jawność to fundament społecznej kontroli nad wymiarem sprawiedliwości. Od lat monitorujemy sprawy dotyczące przemocy ze strony policji i wszystkie dotychczasowe procesy w sprawach śmierci po interwencji funkcjonariuszy były prowadzone publicznie. Niestety, w tym przypadku jawność została wyłączona – podkreślił Kubaszewski.
Przypomnijmy, że Radosław P. i Przemysław D. są oskarżeni o przekroczenie uprawnień służbowych, znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad osobą pozbawioną wolności oraz pobicie ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi kara od 2 do 15 lat pozbawienia wolności.
- Oczekuję sprawiedliwego wyroku. Ci ludzie nie powinni już nigdy ujrzeć światła dziennego. Powinni otrzymać dożywocie - powiedział w sądzie Maciej Sylwestruk.
Obrońcy oskarżonych nie chcieli komentować przebiegu rozprawy.