W dyskusji nad budżetem radna KO Julia Ratajczak poruszyła temat programu in vitro, z którego miasto się wycofało.
- Nie ma co ukrywać, że Inowrocław jest miastem zagrożonym demograficznie, wyludniającym się w dość szybkim tempie. Proponowany budżet nie przewiduje wyraźnych działań w kierunku wsparcia rodziny. Trudno się dziwić rodzinom, że rzadziej decydują się na posiadanie dzieci. Utrzymująca się przez kilka lat wysoka inflacja, niestabilna sytuacja geopolityczna, a także drakońskie prawo antyaborcyjne wprowadzone przez były rząd PiS sprawiły, że Polacy, inowrocławianie nie czują się do końca bezpiecznie, co może wpływać na decyzję o posiadaniu dziecka - mówiła radna.
Julia Ratajczak stwierdziła, że choć nowy rząd systematycznie wprowadza zmiany w tym zakresie, to samorządy także mogą na to wpływać. Przypomniała, że rok temu opracowany został miejski program in vitro, który przewidywał coroczne dofinansowanie dla par zmagających się z problemem bezpłodności kwotą 60 tys. zł.
- Jako radni KO kilkukrotnie zwracaliśmy się do prezydenta z interpelacjami. Prezydent, właściwie bez żadnego merytorycznego uzasadnienia ten program odrzucił, mimo że leczenie bezpłodności... - dodała, ale jej wypowiedź przerwał przewodniczący Tomasz Marcinkowski sugerując bezprzedmiotowość wystąpienia, z uwagi na odrzucenie wszystkich poprawek zaproponowanych przez Koalicję Obywatelską.
- Ja rozumiem, że państwo zagłosowaliście bezmyślnie na podstawie tylko i wyłącznie... zamiast czekać na nasze uzasadnienia - próbowała kontynuować radna.
- Porusza pani tematy, które nie są już przedmiotem debaty nad budżetem, wszystkie poprawki zostały odrzucone. A jeżeli mamy sobie prawić złośliwości, to jeżeli mamy wpływać na liczbę dzietności w Inowrocławiu, to proszę postarać się zaangażować w to osobiście - odpowiedział przewodniczący.
W obronie radnej stanął Łukasz Oliwkowski. - To była uwaga bardzo seksistowska, niemieszcząca się w etyce kultury języka, typowa dla języka knajackiego, a nie dla oficjalnej etyki kultury języka i powinien publicznie pan za to przeprosić - stwierdził radny. Wsparł go także Wojciech Piniewski nazywając wypowiedź "wybitnie nieeleganckim zachowaniem pana przewodniczącego".
Co na to Tomasz Marcinkowski? - Jeżeli pani Julia Ratajczak w jakikolwiek sposób poczuła się urażona, to bardzo przepraszam. Była to odpowiedź na próbę obarczenia miasta odpowiedzialnością za to, że nie ma wzrostu urodzeń z powodu braku wprowadzenia przez Państwa wniosku odnośnie miejskiego programu in vitro. Chcę też powiedzieć, że troszkę nadużywa się pojęcia "seksizm" dlatego, że w mojej ocenie nie była to żadna wypowiedź seksistowska, nie miała ona żadnych znamion uprzedzenia wobec pani radnej, czy też dyskryminacji z powodu płci, a to jest warunek, kiedy mówimy o seksizmie. Ja chcę podkreślić, że wręcz przeciwnie, ja panią Julię Ratajczak bardzo sobie cenię, szczególnie jej aktywność i bardzo ją lubię za pracowitość - zaznaczył przewodniczący rady.
Dyskusja toczyła się w trakcie sesji budżetowej. Budżet miasta przyjęto 14 głosami za, przy 4 przeciw i 2 wstrzymujących. Szerzej o tym napiszemy w osobnym artykule.