Ino.online: Urodził się Pan w Szubinie, obecnie mieszka w Gdańsku, ale to właśnie w Inowrocławiu rozkwitła w Panu miłość do historii, genealogii i archiwistyki. Czy był jakiś przełomowy moment, po którym zdecydował Pan, że właśnie temu chce się poświęcić?

Kamil Jankowski: Historią interesowałem się już w szkole podstawowej. Uwielbiałem słuchać opowieści mojego wychowawcy dotyczące historii powszechnej i regionalnej. Pewnego razu odwiedził nas p. Alfred Krysiak, który snuł ciekawe opowieści o historii Kujaw. Byłem zafascynowany. Od tamtego czasu zaczytywałem się w publikacjach historycznych, regularnie uczęszczałem do biblioteki przy ul. Kilińskiego. Jednak miłość do genealogii zakiełkowała tak naprawdę dopiero w 2007 roku, w czasie kiedy zmarła kuzynka mojej babci, po której śmierci babcia zaczęła opowiadać, a ja zacząłem pytać. Od tamtego czasu poświęciłem się genealogii bez reszty.

IO: Stworzył Pan imponujące drzewo genealogiczne swojej rodziny liczące pięć tysięcy osób. W którym roku urodził się najstarszy odnaleziony przez Pana przodek i w jaki sposób odnajduje się osoby żyjące tak wiele lat temu?

Kamil Jankowski: Najstarszy przodek, którego udało mi się odnaleźć narodził się w roku 1670. Jest to przodek z rodziny ojca, pochodzący z terenów Borów Tucholskich. Ze strony matki najstarsi przodkowie z parafii inowrocławskiej pochodzą z lat 1760-1780. Mowa chociażby o Marcinie Kopeć, który łączy mnie i piewcę Kujaw - Jana Kasprowicza z Szymborza. Poszukiwanie tak odległych przodków jest możliwe, ale pracochłonne. Możliwe, ponieważ zachowały się księgi metrykalne tamtejszych parafii. O tyle, o ile w rodzinie Jankowskich, rodzinie ojca, jestem w stanie poszukiwać dalej, o tyle w Inowrocławiu nie ma już tej możliwości, ponieważ starszych ksiąg, niż ta z 1760 roku, już nie ma.

IO: Co stanowi największą przeszkodę przy odnajdywaniu przodków sprzed wielu lat? Ile pokoleń wstecz można aktualnie odnaleźć?

Kamil Jankowski: Największą przeszkodą dla początkujących badaczy są języki. Jak każdemu wiadomo, Polska znajdowała się pod zaborami - pruskim, austriackim i rosyjskim. I tu nasz kraj dzieli się na trzy części i dwa języki - niemiecki i rosyjski. Akta sporządzone w tych językach są pierwszą trudnością jaką napotka początkujący badacz, bowiem już nasi pradziadkowie rodzili się jeszcze pod zaborami. Teren Kujaw inowrocławskich to teren zaboru pruskiego. Wszystkie akta sporządzone były w niemieckim gotyku, co znacznie utrudnia poszukiwania. Na pytanie - ile pokoleń wtecz można aktualnie odnaleźć trudno jest odpowiedzieć. To zależy od dostępnych ksiąg kościelnych - to w nich odnajdujemy większość potrzebnych nam informacji. Obowiązek rejestracji wprowadzono na jednym z soborów watykańskich około 1500 roku, jednak w poszczególnych państwach i parafiach zaczynano w różnym czasie. W związku z czym szczęściarze, których przodkowie żyli na terenie parafii z zachowanymi księgami metrykalnymi mogą doszukać się przodków nawet z początku XVI wieku.

IO: Jakie uczucie towarzyszy Panu, gdy po wielu godzinach, a może i dniach uda się odnaleźć poszukiwaną osobę?

Kamil Jankowski: Towarzyszy mi uczucie wielkiego szczęścia i fascynacji. Jak ja to mówię - cieszę się jak dziecko, a jednocześnie jestem bardzo dumny.

IO: Które z otrzymanych dotąd zleceń wspomina Pan jako najdziwniejsze? Na czym ono polegało?

Kamil Jankowski: Najdziwniejszym zleceniem, jak dotąd, było zlecenie od pewnej Pani z południa Polski. Polegało na odszukaniu jej dziadka, który wyjechał z rodzinnej miejscowości w latach 70tych ubiegłego wieku i słuch o nim zaginął. Sprawa jest bardzo delikatna więc nie chcę się nad nią rozwodzić.

IO: Aktualnie prowadzi Pan projekt "Rodzina Adolfa Hitlera". Dlaczego wybór padł akurat na tę rodzinę i czy w jej kwestii nie wszystko jest jeszcze odkryte?

Kamil Jankowski: Osoba Adolfa Hitlera jest dla mnie szczególnie ciekawa. Uważam, że był to człowiek niezwykle inteligentny, a zarazem, co nie każdemu wiadomo, uzdolniony plastycznie. Wysnułem kilka teorii, które aktualnie badam na temat jego osoby. Szczególnie interesuje mnie historia dotycząca nakazu likwidacji własnej kuzynki. Jego osobą interesuję się od wielu lat. Podczas przygotowywania prezentacji maturalnej, na temat historyczny oczywiście, chciałem skorzystać z publikacji autorstwa Hitlera pt. "Mein Kampf", ale mój polonista skutecznie mi to odradził.

IO: Wracając do Pańskiego biura genealogicznego, jaką kwotę musimy wydać, aby otrzymać drzewo genealogiczne swojej rodziny?

Kamil Jankowski: Kwotę jaką musimy wydać na budowę drzewa genealogicznego ciężko uśrednić. Zależy to bowiem od wielu czynników, takich jak ilość osób w drzewie, odległość od archiwów, miejsc pochówku, parafii oraz tłumaczeń. Pani z Fromborka za drzewo genealogiczne z tysiącem osób zapłaciła 4500 zł.

IO: A od jakich informacji powinniśmy zacząć?

Kamil Jankowski: Poszukiwania zacząć najlepiej zawsze od siebie. Przywiązywanie wagi do historii rodzinnych u każdego jest inne. Jedni kultywują tradycję, przekazują sobie informacje o dziadkach, pradziadkach i pokoleniach wcześniejszych, inni natomiast nie potrafią podać z pamięci daty narodzin swoich rodziców. Najlepiej więc zacząć od siebie i wypisać wszystkie podstawowe informacje, takie jak daty i miejsca narodzin, zgonów, zawarcia związku małżeńskiego, nazwiska panieńskie kobiet. Innymi słowy - kreślimy swoje pierwsze drzewo na podstawie własnych informacji oraz informacji najbliższej rodziny. Kiedy wypiszemy wszystko co uda nam się sobie przypomnieć, bądź spisać z dokumentów przechowywanych w domu, z nagrobnych tablic czy posiłkując się wiedzą starszych, zaczynamy badania genealogiczne w urzędach, archiwach, na cmentarzach czy w rodzinnych miastach i wsiach.

IO: Czy jest Pan w stanie uzyskać nieco więcej informacji z życiorysu naszych przodków, czy w grę wchodzi tylko data urodzenia? Czy da się ustalić np. miejsce pracy, zawód albo miejsce zamieszkania naszych prapradziadków?

Kamil Jankowski: Jak najbardziej. Daty narodzin, śmierci i małżeństw są to podstawowe informacje, jednak z akt metrykalnych, sądowych, pracowniczych czy cechów rzemiosł dowiedzieć się możemy także czym nasz przodek się zajmował, gdzie mieszkał, a nawet czy był karany!

IO: Przygotowując się do naszego wywiadu natknąłem się w sieci na tezę, że prawie wszyscy mieszkańcy Polski mają wśród swoich przodków Mieszka I. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?

Kamil Jankowski: Zdecydowanie się z tym stwierdzeniem nie zgadzam. Rzekłbym nawet, że takich osób jest naprawdę niewiele. Wśród znacznej większości dzisiejszych Polaków płynie krew niemiecka, ukraińska, a także holenderska i szwedzka. Nie wspominając o krwi żydowskiej. Ja sam wśród przodków posiadam Niemców, Litwinów, Szwedów i Ukraińców. Pradziadek Jan Kierstan (Kierstein), olęder, pracował w Liszkowie Kujawskim jako woźnica i kamerdyner. Jestem z niego niezwykle dumny. W 2016 roku odbył się zjazd rodzinny rodziny Kierstan, któremu przewodniczyłem.

IO: Czy współcześnie genealodzy korzystają z jakichś programów, które ułatwiają im prace poszukiwawcze, czy wszystko odbywa się na zasadzie wertowania dawnych ksiąg w tradycyjny sposób?

Kamil Jankowski: Akcja digitalizacji (skanowania) ksiąg jest coraz bardziej popularna. Zeskanowane akta są dostępne w internecie. Z rejonu Kujaw inowrocławskich od niedawna korzystać możemy z portalu genealogia w archiwach, na którym odnajdziemy skany ksiąg USC także z inowrocławskiego archiwum. Do dyspozycji są także skany na portalu Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych - szukaj w archiwach, oraz skany udostępniane na oficjalnej stronie Mormonów. Dla początkujących badaczy są one jednak w znacznym stopniu niezrozumiałe. Wielu genealogów, ja również, indeksuje ze skanów czy ksiąg dostępnych w archiwach, tworząc wykazy, dzięki którym łatwiej odnaleźć danego przodka w gąszczu nierozumiałego pisma. Tego typu wolontariat jest niezwykle pomocny i skracający czas poszukiwań.

IO: Z jakich podstawowych źródeł korzysta się w pracy genealoga, a jakie mogą być dodatkowe i nie do końca oczywiste?

Kamil Jankowski: Bez wątpienia podstawowym źródłem poszukiwań są księgi USC dostępne w archiwach państwowych oraz akta metreyklane skupione w księgach kościelnych w archiwach diecezjalnych i parafiach. Drugim najpopularniejszym źródłem są akta meldunkowe, z których genealodzy korzystają na co dzień, by ustalić miejsce zamieszkania, a czasami zrobić wypis całej rodziny zamieszkującej pod danym adresem. W aktach tych, jak np. w kartach melunkowych w inowrocławskim AP, odnaleźć możemy także informacje o tym, gdzie poszczególne dzieci danego małżeństwa się wyprowadzały, co pomaga nam w ustaleniu ich dalszego miejsca pobytu oraz informacji dotyczących ich rodzin. Nie wszyscy wiedzą natomiast o teczkach dowodowych, w których odszukać możemy własnoręcznie spisany przez przodka życiorys, a nawet fotografie. Nie wszyscy korzystają także z archiwów wojskowych, zbiorów IPN, informacji dostępnych w bibliotekach i muzeach. Informacji odnośnie naszych przodków możemy szukać w bardzo wielu miejscach. To zależy już tylko od naszej pomysłowości.

IO: Dziękujemy za rozmowę i życzymy owocnych poszukiwań.

Kamil Jankowski: Dziękuję. Wszystkich zainteresowanych odtworzeniem historii swojej rodziny serdecznie zapraszam do kontaktu z naszym Biurem Genealogicznym FamilyPast Poland. [MJ]