- Sprawa ta była szeroko komentowana w ostatnim czasie, jednak moim zdaniem cały czas dyskusja toczy się na temat skutków, a nie przyczyn zaistniałej sytuacji - mówi Tomasz Mokos, sekretarz rady wojewódzkiej SLD oraz kandydat do Rady Miejskiej Inowrocławia.



Sekretarz odniósł się do tzw. Megaustawy o wspieraniu usług i sieci telekomunikacyjnych, która ma za zadania ułatwienie przedsiębiorstwom telekomunikacyjnym rozwój swoich sieci. - Zgodnie z jej zapisami, w całej Polsce rozwinęła się sieć masztów nadawczych i taki ma powstać maszt na Rąbinie. Można zatem powiedzieć, że wszystko jest zgodnie z prawem, jednak sprawy mają się troszeczkę inaczej - wyjaśnia Tomasz Mokos.

Podążając śladem problemu dotyczącego wyrastania takich masztów w całej Polsce, zdaniem Tomasza Mokosa warto jest się przyjrzeć wyrokom sądów administracyjnych w podobnych sprawach. - Stwierdza się tam, że obszar objęty miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego nie może być bezwarunkowo otwarty na tego typu inwestycje. Firmy komunikacyjne nie mają uprawnień do kształtowania polityki przestrzennej. Chodzi o przepis dotyczący szczegółowych zasad lokalizowania inwestycji telekomunikacyjnych - wyjaśnia sekretarz SLD.

- Wystarczy, że w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego umieści się zapisy, w jakiej odległości od budynków mieszkalnych może powstać taka instalacja lub np., że instalacje nadawcze mogą być instalowane tylko na budynkach powyżej sześciu pięter. Nie będzie to przeczyło przepisom tej ustawy, a interesy mieszkańców danego obszaru zostaną zabezpieczone. Nie będzie niebezpieczeństwa, że maszt telefonii komórkowej zostanie wybudowany tuż za oknem - dodaje.

W swojej wypowiedzi Tomasz Mokos wystosował również apel do prezydenta Inowrocławia Ryszarda Brejzy, przewodniczącego oraz wiceprzewodniczącej Rady Miejskiej. - Niestety obawiam się, że przykra sytuacja mieszkańców Rąbina może powtórzyć się na innych osiedlach w Inowrocławiu. Apeluję o przegląd lokalnych planów i wprowadzeniu tam takich zapisów, które zabezpieczą interesy mieszkańców.

- Mieszkańcy mają rację, jesteśmy z nimi - co do tego, że nie powinna mieć miejsca taka sytuacja - mówi radny Andrzej Kieraj. Zaznaczając, że sprawie można było przyjrzeć się już podczas tworzenia planów zagospodarowania przestrzennego lub w momencie, kiedy weszła w życie ustawa o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych, czyli w 2010 roku.

- Na podstawie tej ustawy można było także dokonać pewnych korekt, nic nie stało na przeszkodzie. Ale jak się zaśpi i dopiero, jak ludzie zaczynają protestować i się robi niewesoło, to się władza budzi i szukają różnych przyczyn i winnego. Bicie się wtedy następuje w cudze piersi, a nie własne. Należy przystąpić, jak wspomniał kolega Mokos, do rewizji tych planów, żeby nie było następnych niespodzianek. Sieć telefonów komórkowych się rozwija, tych chętnych na stawianie masztów będzie coraz więcej. Trzeba zabezpieczać w pierwszej kolejności - nie interesy firm, a interesy mieszkańców. Od tego jej władza - dodaje. Do sprawy będziemy wracać.

- Podzielamy opinię i stanowisko przedstawicieli SLD w części dotyczącej zagrożeń, jakie powstają w związku ze szczególnym traktowaniem w polskim prawie lokalizacji stacji przekaźnikowych. Mamy nadzieję, że przywołane wyroki trzech Wojewódzkich Sądów Administracyjnych sprzed kilku miesięcy, po ewentualnym rozpatrzeniu przez NSA, staną się prawomocne. Wtedy będziemy mieli, nie tylko w Inowrocławiu ale i w całej Polsce, podstawy prawne do innego interpretowania ustawy o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych. Na razie nad taką a nie inną interpretacją przepisów czuwa wojewoda. Dotychczas nie została stwierdzona nieważność żadnej uchwały dotyczącej ustaleń planistycznych w zakresie lokalizacji urządzeń łączności publicznej - poinformował po konferencji Urząd Miasta. [AJ]