Warszawa odżyła. Po blisko pół wieku

Na targach Warsaw Motor Show 16 listopada zaprezentowano nową Warszawę M20 GT. Czy ten śmiały projekt trafi na ulice, czy pozostanie nie do końca spełnionym marzeniem o wskrzeszeniu legendy polskiej motoryzacji?

Nowa Warszawa szerszej publiczności została pokazana co prawda już we wrześniu podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy, ale wtedy nie było to jeszcze auto w stu procentach dokończone. Dopiero na listopadowych targach w Nadarzynie samochód zaprezentowano w finalnej wersji. Warszawa M20 była produkowana od 1951 do 1973 roku. Napędzał ją rzędowy, 4-cylindrowy silnik o pojemności 2,1 litra i mocy 52 KM. Warszawa M20 GT z 2018 roku posiada 5-litrowe V8 o mocy 420 KM. Samochód zbudowała i sfinansowała spółka KHM Motor Poland.

DSC_4764

Podczas Warsaw Motor Show premiera nowej Warszawy cieszyła się dużym zainteresowaniem. Tuż po tym, jak hostessy odsłoniły auto, do tego, by zasiąść za kierownicą, ustawiła się długa kolejka chętnych. My mieliśmy okazję porozmawiać z prof. dr hab. inż. Edwardem Lisowskim z Politechniki Krakowskiej, który był odpowiedzialny za projekt samochodu.

DSC_4876

IO: Jaki jest Pana udział w stworzeniu nowej Warszawy?

Edward Lisowski: Względem firmy, która odpowiada za to auto, KHM, jestem osobą zewnętrzną, ponieważ pracuję na Politechnice i moja rola jest jako projektant, ale nie tylko, bo trochę tych panów namówiłem do tej Warszawy.

IO: Dlaczego tak Panu zależało na tym projekcie?

Edward Lisowski: Mam sentyment do tego pojazdu. Po pierwsze na tym pojeździe uczyłem się jeździć. Nie zapomnę do dziś dnia, jak na skrzyżowaniu zgasło mi auto i trzeba było wyjść i zapalać korbą. Mimo to, auto było komfortowe, miało taką swoją emocję, radość, dostojność, więc utkwiło mi to w pamięci. Starą Warszawą jeździł Karol Wojtyła. Miałem okazję spotkać się w górach z Wojtyłą, który wtedy nie wiedział kim jestem, ja też nie wiedziałem, rozpoznałem go dopiero po latach. Z drugiej strony obecnie prowadzę kierunek Inżynieria wzornictwa razem z Akademią Sztuk Pięknych i też ze studentami robiliśmy jakieś rysowania i stąd był pomysł, żeby ich w tę tematykę wciągnąć. Panowie z KHM sprawdzili, że marka Warszawa jest wolna, że nikt się nią nie zainteresował, w związku z czym zarejestrowali znak. Ja natomiast usilnie naciskałem panów, żeby w to zainwestowali i stworzyli ten projekt.

IO: Obok nas stoi już gotowe auto. Zanim trafiło do produkcji ile było różnych wersji, jeśli chodzi o projekt?

Edward Lisowski: Zrobiliśmy kilkanaście wersji. Ten projekt jest jakby wybrany przez ludzi. Ja nie miałem możliwości, by wybrać i powiedzieć "proszę wykonać ten egzemplarz". Jest to też podyktowane możliwościami technologicznymi.

DSC_4884

IO: Jaki był następny krok?

Edward Lisowski: Uruchomienie produkcji. Panowie zastanawiali się rok, żeby to zrobić. W końcu udało się wszystko zorganizować w Polsce, w zasadzie w rejonie Małopolski, bo tam jest sporo zakładów, które się tym zajmują.

IO: Jak się Panu podoba auto na żywo?

Edward Lisowski: Jestem mile zaskoczony. Jak wspomniałem wcześniej mam jeszcze piętnaście innych wersji, ale teraz nie wiem, czy któraś byłaby lepsza od tej.

DSC_4786

IO: Ile czasu pracował pan nad tym projektem?

Edward Lisowski: Około roku. Wykorzystywałem też wakacje, czas nad jeziorem. Zawsze drażniło mnie, że Korea ma swoje auto, Czesi mają swoją markę, a my tu żadnej nie mamy, jednocześnie mając fachowców, inżynierów, młodych ludzi. To sprzężenie tych młodych ludzi z moją osobą to było coś fantastycznego.

IO: Projektowanie samochodów nie należy do łatwych zadań.

Edward Lisowski: Zdecydowanie tak. Nie każdy się tego podejmie. Ja mam jakby od dziecka doświadczenie w samochodach. Naprawiałem starą Warszawę, honowałem cylindry silnika, naprawiałem rozruszniki, prądnice, układ kierowniczy. Co prawda projektowanie to jest co innego, ale jest pewna baza, jest wyobraźnia i dzięki temu jest łatwiej to auto skomponować.

IO: Jak wygląda projektowanie samochodu od kuchni? Korzystał pan z komputera, czy kartki i ołówka?

Edward Lisowski: Pierwszy element, to biorę mojego asystenta, który świetnie rysuje, dyktuję mu jak ma wyglądać kreska, a potem siadamy przy komputerze i tworzymy model powierzchniowy. Dlatego, że jest to na tyle skomplikowane, że nie da się od razu stworzyć bryły. Taki model później dopieszczamy, układamy na nim ciągłości, oglądamy go w różnych sytuacjach, jak będzie wyglądał na ulicy, w towarzystwie biznesmena, pięknej dziewczyny itd. Potem dobieramy kolorystykę, sprawdzamy, jak będzie wyglądał jesienią, jak zimą. Później przychodzi czas na obliczenia. Najtrudniejsze jest zbudowanie karoserii i wbrew pozorom, wnętrza. Tutaj bardzo ładnie spisała się grupa studentów z kierunku wzornictwa, która nadzoruje zajęcia na Akademii Sztuk Pięknych u nas.

DSC_4796

IO: Czy to jest jedyny egzemplarz Warszawy, jaki powstał, czy jest ich więcej?

Edward Lisowski: Tak, to jest pierwsza sztuka.

IO: Co kryje się pod maską nowej Warszawy?

Edward Lisowski: Silnik pochodzi od Forda. Jest to nawiązanie do tradycji. Nasza Warszawa pochodziła od Pobiedy, Pobieda od Forda. Mamy oficjalny dokument, w którym Ford wyraża zgodę na użycie ich komponentów w tej małoseryjnej produkcji.

IO: Czy poza silnikiem w tym aucie jest coś jeszcze niepolskiego?

Edward Lisowski: Komputer pochodzi z Chin. Wiadomo, że jest szereg rzeczy na rynku, które wykorzystuje się w wielu samochodach. To jest normalne. Sam miałem okazję pracować w fabryce zawieszeń w Krośnie. Te elementy są wykorzystywane w różnych pojazdach. Musimy się dostosować do norm i przepisów. Tak samo światła. Akurat krakowska firma nam dostarczała reflektory przednie. Ten rynek właśnie działa w taki fajny, specyficzny sposób, że są firmy, które produkują poszczególne komponenty i do nich trzeba dorobić przede wszystkim linię montażową, stanowiska montażowe. Najtrudniejsze elementy to są lakiernia, tłoczenie i łączenie blach. Nawet największe firmy motoryzacyjne nie produkują w komplecie swoich elementów - ani Japończycy, ani Niemcy, tylko kupują elektronikę od firm elektronicznych, takich jak chociażby Motorola.

DSC_4869

IO: Dla kogo jest nowa Warszawa? Kto zalicza się do grupy potencjalnych klientów?

Edward Lisowski: To auto dla patriotów, ale jednocześnie osób, które ciężko pracują, potrzebują komfortu, szczególnie młodzi ludzie, którzy muszą pokonywać dużo kilometrów. Auto powstało również z myślą o kobietach. Mamy dzisiaj dużo pań, które prowadzą firmy, zarządzają.

IO: Jaka jest cena tego auta?

Edward Lisowski: Mówimy o segmencie aut, które są drogie. Powiedzmy - porsche panamera - to jest drogie auto. Tą drogą udało by się uzyskać cenę 30-40% niższą zachowując podobne cechy, może nie dokładne jak tamto auto, ale zbliżone. Byłaby też możliwość designu indywidualnego. Zamawiający mógłby sobie wybrać np. nieco inne wnętrze, swój kolor, to mogłoby być uwzględnione.

DSC_4886

IO: Czy jest szansa, że nową Warszawę będzie można spotkać na ulicach, czy projekt pozostanie w sferze nie do końca spełnionych marzeń?

Edward Lisowski: Myśl była od razu o produkcji małoseryjnej rzędu 100 sztuk rocznie. Doszliśmy do takiego momentu, że do końca nie wiemy, jaka będzie przyszłość. Budując ten model komputerowy, nie wiedzieliśmy, czy w ogóle będzie zrobiony. Teraz mamy kolejny etap - pierwsze odsłonięcie tego pojazdu. W sensie technicznym jesteśmy gotowi do produkcji, ale żeby zrobić ruch, to potrzebne są już sprawy inwestycyjne. Muszą się zgłosić klienci, którzy byliby zainteresowani kupnem. Na razie jest ich kilka, ale jeszcze troszkę za mało. Zobaczymy, co dalej nam życie przyniesie.

IO: Dziękujemy za rozmowę.

Edward Lisowski: Dziękuję.

Za tydzień, zgodnie z obietnicą, opublikujemy rozmowę z Grzegorzem Collins znanym z programu Odjazdowe bryki Braci Collins w TVN Turbo. Będzie o targach Warsaw Motor Show, nowym biznesie i najdroższym przerobionym przez braci w Polsce aucie.

DSC_4909