Pokazał mężczyznom, gdzie ich miejsce

Barber shopy w Polsce zaczęły pojawiać się dopiero kilka lat temu. Być może wciąż nie każdy wie, czym są - jednak jedno jest pewne - wstęp mają tam tylko mężczyźni. Szukając odpowiedniego miejsca na własny barber shop, Mateusz Kwiatkowski wybrał mały lokal na poddaszu w centrum Inowrocławia. Po wejściu do salonu, oczom ukazuje się fotel - wizja jak w filmie "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street" - na szczęście tylko za sprawą okna, w które wpatrują się jego klienci. Wszyscy wychodzą bowiem od Mateusza cali i zdrowi - w dodatku z porządkiem na głowie.

Od 2015 roku mężczyźni mają swoje miejsce w Inowrocławiu. Jest nim salon, w którym specjalista - barber, nie tylko uporządkuje niesforną czuprynę, ale i zajmie się zarostem. Poza profesjonalnymi usługami fryzjersko-kosmetycznymi, każdy klient może tam liczyć na swobodną atmosferę i niepowtarzalny klimat. I być może to właśnie dlatego, po koncercie w naszym mieście, po odświeżenie looku do barber shopu Mateusza wybrał się raper Quebonafide. Kto jeszcze odwiedza inowrocławianina? O tym, między innymi przeczytacie w rozmowie poniżej.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z fryzjerstwem?

Mateusz Kwiatkowski: Zacznę od tego, że nie jestem fryzjerem z wykształcenia. To wszystko, co osiągnąłem to mój pomysł, moja pasja.

To w takim razie kim jesteś z wykształcenia?

Mateusz: Studiowałem wzornictwo i design w Poznaniu, ale po ukończeniu studiów zauważyłem, że bardziej niż projektowanie graficzne, ciekawi mnie moda i stylizacja ludzi. Obserwowałem streetwear, jak zmieniają się trendy, jakie są potrzeby ludzi w tym zakresie. I tym sposobem zacząłem interesować się fryzjerstwem klasycznym. I w zasadzie nie odbiega to tak bardzo od mojego wykształcenia, bo fryzjerstwo jest tworzeniem artystyczno-plastycznym - włosy są materiałem plastycznym i praca z nimi jest niczym rzeźbienie.

DSC_6169

Gdzie zdobywałeś doświadczenie?

Mateusz: Uczyłem się na własną rękę - eksperymentując na głowach moich znajomych. Udało mi się skończyć różne kursy, m.in. w Warszawie czy Poznaniu. Potem odbyłem wiele staży w inowrocławskich salonach, gdzie zaczynałem - jak każdy - od zamiatania włosów. Poznałem różne techniki fryzjerskie, pracując z kobietami. Dostrzegłem - pasjonując się tym i zagłębiając się w całą tematykę fryzjerstwa, że coraz lepiej mi to wychodzi. Wtedy zrozumiałem też, że tak naprawdę nie ma w Inowrocławiu żadnego salonu fryzjerskiego tylko dla mężczyzn. Trzeba było to zmienić.

I wpadłeś na pomysł, żeby otworzyć barber shop...

Mateusz: Tak. Sięgając pamięcią do czasów szkolnych to np. na początku 2000 roku nie było o tym mowy, bo wszyscy cieli się maszynką i nie wiem czy mężczyźni w ogóle chodzili do fryzjera (śmiech) - po prostu nie było takiej potrzeby. Oglądałem amerykańskie filmy czy teledyski hip-hopowe i jak pojawiały się tam epizody z barber shopu, bardzo mi się to podobało. W trakcie rozwijania swojej pasji zauważyłem, że w końcu pojawiło się na nie zapotrzebowanie. A że jestem takim człowiekiem, który - jak coś mi się spodoba i widzę w tym potencjał - to działa, otworzyłem barber shop w Inowrocławiu. Tym sposobem moja pasja poszła w kierunku fryzjerstwa męskiego - od klasyki po nowoczesność.

DSC_6163

Czym różni się barber shop od standardowego salonu fryzjerskiego?

Mateusz: Nie przyjmujemy tutaj kobiet (uśmiech). Używamy też innych kosmetyków, innych narzędzi - mamy szawetki, brzytwy, trymery i maszynki. Stosujemy - tak mi się wydaje, inne techniki. Poza tym, jako jedyni skupiamy się również na zaroście, czego w zwykłym salonie się nie robi. Nie stosujemy chemii fryzjerskiej - nie prostujemy włosów, nie farbujemy. Poza tym, klienci nie mają przed sobą lustra - na całym świecie w barber shopach jest taka niepisana zasada, że faceci siadają tyłem do niego. To kolejna różnica. Chodzi o to, żeby o tym zapomnieć, zrelaksować się i oddać się w moje ręce. W ramach relaksu proponuję widok przez okno na inowrocławski Rynek z muzyką w tle. W zasadzie szukając odpowiedniego miejsca na salon, właśnie to okno zwróciło najbardziej moją uwagę - od razu skojarzyła mi się scena z filmu Tima Burtona, "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street". Tam barber - no może w trochę odmienny sposób (śmiech), ale też zajmował się klientami, sadzając ich na fotel, który zwrócony był ku oknu z widokiem na Londyn.

wyb

Czy Twój barber shop jest miejscem męskich rozmów?

Mateusz: Zdecydowanie. Jest tych rozmów bardzo dużo. Ludzie otwierają się przede mną i czuję się czasami trochę, jak psycholog (śmiech). Ale tak na poważnie, to jest to bardzo miłe, jak klienci opowiadają mi o sobie i swoich przeżyciach, bo wtedy mam pewność, że mi ufają. Ja staram się w ogóle budować taki klimat na luzie - jak ktoś musi, niech sobie przeklnie i opowie, co mu leży na wątrobie. Cieszę się, że faceci zdają sobie sprawę, że jest w Inowrocławiu takie miejsce dla nich, gdzie mogą czuć się swobodnie, być sobą i przy okazji zadbać o swój wygląd. O to przecież w tym wszystkim chodzi.

Kto do Ciebie przychodzi? Jaki styl obecnie preferują klienci?

Mateusz: Przychodzą do mnie mężczyźni w różnym wieku - od niemowlaka, bo okazało się, że i oni chcieliby dobrze wyglądać (uśmiech), po leciwego dżentelmena. Goszczę też ojców ze swoimi synami. Ich potrzeby są bardzo różne - od sprecyzowanych po fantazyjne wzory. Jednak generalnie góruje klasyka wśród styli, jakie preferują klienci. Poza tym, odwiedza mnie mnóstwo osób, dla których fryzura i wygląd są uzależnione od sytuacji zawodowej czy rodzinnej - sportowcy, muzycy, aktorzy teatralni, biznesmeni i różne osobistości. Był u mnie np. Quebonafide. Na ten czas musiałem oczywiście zamknąć salon. Chłopaki grali koncert w Inowrocławiu i potem jechali na następny występ i chcieli, żebym ogarnął im fryzury i zarosty. Bardzo ciekawe doświadczenie. Poza tym bywają u mnie lokalne zespoły czy przyszli panowie młodzi. Może do mnie przyjść każdy - przychodzą też mężczyźni bez włosów na głowie, naprawdę dużo osobowości i charakterów, a wszystkich łączy to, że chcą wyglądać i czuć się lepiej. To miłe, że chcą przyjść właśnie do mnie.

A co z brodami - jest na nie moda w Inowrocławiu? Podpowiedz jak o nie dbać?

Mateusz: Tak. Ciesze się, że ta moda zbiegła się z moją zajawką. Broda to inny rodzaj włosa niż na głowie, ale tak samo trzeba o niego dbać. Brodę czyści się, myje w odpowiednim szamponie, wyczesuje regularnie, balsamuje czy stylizuje olejkiem. Co ważne, linia zarostu jest różna, jeżeli facet nie zadba o brodę to może ona wyglądać niekorzystnie. Dlatego tak ważne są wizyty w barber shopie (śmiech). Chodzi o to, żeby odpowiednio odkryć część polików i szyi, a sam fason brody, jej wielkość i kształt, dopasować do gęstości zarostu, kształtu twarzy klienta, itp. Poza tym, można brodą ukryć niedoskonałości, czy odwrotnie - coś za jej pomocą uwydatnić. Broda zmienia kształt twarzy, dodaje też męskości. Warto też pamiętać, że zapuszczając zarost ten włos cały czas "działa" na naszej twarzy, więc pobudza krążenie - przez co każdy, no może prawie każdy, może spróbować zapuścić brodę. Wydaje mi się, że ta moda potrwa jeszcze długo, ponieważ zarost twarzy jest nieodłącznym atrybutem mężczyzn, więc czy krótka, czy długa broda, to warto o nią dbać w odpowiedni sposób.

Czy barbering jest branżą, która się rozwija?

Mateusz: Uważam, że jest to wciąż świeży temat, jednak na tyle już znany i potrzebny, że bardzo się rozwija. Temat barberingu pojawia się coraz częściej i szerzej w mediach i świadomości ludzi, więc pojawia się coraz więcej opcji na rozwój. Byłem ostatnio na targach branży fryzjerskiej w Poznaniu, a wcześniej na show barberingu w Warszawie. Kiedy jadę do innego miasta na imprezę branżową to ludzie rozpoznają już moją markę, to daje dużą satysfakcje. Kursy podnoszące kwalifikacje są też świeżą sprawą, ale zaczynają się pojawiać. Jednak są one na zasadzie - "od zera do barbera" - to nie dla mnie, bo ja podstawy mam już opanowane (uśmiech). Dlatego sam wyszukuje ciekawych eventów i szkoleń, gdzie mogę dowiedzieć się czegoś więcej o branży od ludzi z całego kraju, a nawet i świata. Poza tym edukacja na temat fryzjerstwa męskiego ma wrócić do łask. Myślę, że jestem już na takim etapie, gdzie mógłbym sam taką klasę utworzyć i zacząć przekazywać swoją wiedzę. Zależy mi, żeby rozwijać się w tym, co robię.

Czy to dobrze, że pasja stała się Twoją pracą?

Mateusz: Wydaje mi się, że tak. Mówi się, że najważniejsze to robić to, co się lubi. A ta praca sprawia mi dużo przyjemności i daje satysfakcje.

Nie boisz się rutyny?

Mateusz: Jeżeli sprawia ci przyjemność to, co robisz to nie ma mowy o rutynie. W mojej pracy mogę realizować swoje pomysły, mogę tworzyć i szukać rozwiązań. Poza tym każdy klient jest inny i nie ma na to szablonu. Nie boje się rutyny ponieważ fryzjerstwo nierozerwanie wiąże się z modą, a ta podlega ciągłym zmianom, więc przede mną jeszcze wiele nowych wyzwań.

Dziękujemy za rozmowę.