Zabił i poćwiartował zwłoki. Wpadł przez list

Specgrupa policjantów z Poznania wspomina zbrodnię sprzed ponad dwudziestu lat. Stanisław K. z Jarocina zabił i poćwiartował ciało pochodzącego z Inowrocławia Zbigniewa O. Oficerowie ujawniają teraz, jak po 11 latach ukrywania się, zabójca w końcu popełnił błąd i udało się go zatrzymać.

Zespół Poszukiwań Celowych działający przy Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu od lat ściga najgroźniejszych przestępców z całej Polski. To mała jednostka, licząca zaledwie kilka osób, która na swoim koncie ma jednak duże sukcesy. To oficerowie ZPC doprowadzili m.in. do zatrzymania Kajetana P., oskarżonego o brutalne zabójstwo lektorki języka włoskiego z Warszawy, domniemanego szefa oszustów wyłudzających metodą "na wnuczka" Arkadiusza Ł., ps. Hoss oraz Stanisława K., odsiadującego obecnie wyrok więzienia za morderstwo.

Ciało zakopał w lesie

Historia tego ostatniego związana jest z Inowrocławiem. By zrozumieć dlaczego, trzeba cofnąć się do 1995 roku, gdy w lesie w powiecie mogileńskim leśniczy przypadkowo odkopał worek z ludzkimi szczątkami. Znajdował się w nim korpus ciała z jedną ręką. Po kilku tygodniach znaleziono kolejny worek, w którym były nogi, fragmenty odzieży i klucze do mieszkania. Okazało się, że to zaginiony mieszkaniec Inowrocławia Zbigniew O.

Pierwsze podejrzenia padły na przedsiębiorcę z Jarocina, Stanisława K. Zamordowany Zbigniew O. był partnerem kochanki Stanisława, a zarazem pracownikiem jego firmy odzieżowej. Dodatkowo podczas śledztwa jedna z kobiet zeznała, że gdy widziała Zbigniewa O. po raz ostatni był właśnie w jego towarzystwie.

- Policjanci przeszukali mieszkanie i samochód Stanisława K. Znaleźli tam ślady krwi ofiary. Był to wystarczający dowód, by sąd go aresztował, ale w pewnym momencie uwierzył, że ze zbrodnią nie ma nic wspólnego i wypuścił go na wolność. Kiedy prokurator złożył apelację, sąd wyższej instancji nie dowierzał, że go uniewinniono. Podejrzany przebywał na wolności i zanim zapadł wyrok skazujący, nie było już po nim śladu - mówi nam oficer operacyjny Zespołu Poszukiwań Celowych.

Godny przeciwnik

Policjanci z ZPC ścigali Stanisława K. od początku istnienia jednostki, czyli od 2001 roku. Mężczyzna uciekał przed nimi przez 10 lat. Jak przyznają, był godnym przeciwnikiem, bo kierował się rozsądkiem. Najpierw uciekł za granicę i posługiwał się fałszywą tożsamością. Kiedy wrócił do Polski o tym, gdzie przebywa, wiedziała tylko jedna osoba - jego żona.

Oficerowie ZPC ujawniają, jak w końcu 2011 roku udało się go zatrzymać.

- Już na siedem lat przed ostatecznym zatrzymaniem Stanisława K. mogliśmy go złapać. Żona poszukiwanego jak zwykle w rocznicę ich ślubu pojechała na cmentarz, gdzie spędziła dosłownie chwilę. Później zatrzymała się w lesie, sprawdzając, czy jest sama. Dopiero później okazało się, że co roku tego samego dnia na cmenatrzu pod drzewem mężczyzna zostawiał jej list. Zatrzymaliśmy go dopiero w 2011 roku, a wpadł bo nie udało mu się zerwać kontaktów z najbliższą osobą - wspomina oficer ZPC.

Po zatrzymaniu Stanisław K. trafił do więzienia. Odbywa karę 15 lat pozbawienia wolności.

Kajetan P., "Hoss"

Poznańska specgrupa uchodzi za najskuteczniejszą w Polsce. W 2016 roku oficerowie ZPC zatrzymali m.in. Kajetana P., który brutalnie zamordował mieszkająca w Warszawie lektorkę języka włoskiego. Mężczyzna dźgnął ją nożem, odciął głowę, a ciało zapakował w torby. Taksówką przewiózł zwłoki do mieszkania, które wynajmował na Żoliborzu. Tam je podpalił i uciekł za granicę.

Oficerowie rozpoczęli poszukiwania zaraz po wydaniu za Kajetanem P. listu gończego. Byli wszędzie tam, gdzie zarejestrował go monitoring, m.in. na dworcach kolejowych w Poznaniu i Berlinie, dotarli do świadka, który spotkał go w Bolonii. W hostelu na Malcie, gdzie Kajetan P. nocował., pojawili się kilka godzin po tym, jak zabrał swoje rzeczy i znowu zniknął. Zatrzymali go na dworcu autobusowym.
58c0136e62616_o,size,969x565,q,71,h,829256

Na liście ponad 800 nazwisk zatrzymanych przestępców znajduje się także Arkadiusz Ł. ps. Hoss. To domniemany szef oszustów wyłudzających pieniądze metodą "na wnuczka". Na mężczyźnie ciążą zarzuty wyłudzenia kilku milionów złotych od seniorów z różnych krajów europejskich.

W 2017 roku "Hoss" przez miesiąc ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. ZPC ustaliło, że przez kilka dni wynajmował apartament w Poznaniu, ale później postanowił przenieść się do Warszawy. Całkowcie zmienił wygląd - zgolił brodę i włosy, unikał kamer i telefonów. W końcu wynajął mieszkanie na Żoliborzu. Przychodził do niego tylko w nocy, przebrany za robotnika. Pomagali mu żona i syn. Wpadł, bo podczas chodzenia specyficznie układał lewą nogę. Po analizie wielu godzin nagrań z monitoringu policjanci mieli pewność, że przebrany człowiek to właśnie "Hoss".

Arkadiusz Ł. przebywa obecnie w areszcie. Jego proces odbywa się w Poznaniu.
hos