W podkruszwickich Kobylnikach zorganizowano wczoraj wyjazdowe posiedzenie zespołu doradczego wojewody ds. wsi i rolnictwa połączone z wyjazdowym posiedzeniem senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Okazję, by porozmawiać z obecnymi w tym czasie sanatorami i wojewodą, wykorzystali okoliczni rolnicy, którzy są niezadowoleni z systemu przydzielania pomocy po suszy.

Do stołu z Mikołajem Bogdanowiczem, wojewodą kujawsko-pomorskim, sanatorami Jerzym Chróścikowskim i Józefem Łyczakiem oraz Iwoną Gilewicz, zastępcą dyrektora Wydziału Infrastruktury i Rolnictwa Urzędu Wojewódzkiego zaproszono pięciu przedstawicieli rolników. W ciągu blisko godzinnej rozmowy obie strony przedstawiły postulaty i pomysły na ich realizację. Najważniejszą zmianą, której domagają się rolnicy, jest sposób obliczania strat w odniesieniu do kategorii gleby.

- Praktycznie od kilku miesięcy w naszym rejonie nie pada. Rząd poprzez usta również wojewody na ostatniej sesji przekazał, że będą rekompensaty za suszę. Wszystko by było dobrze, tylko kategorie, którymi się wylicza straty w suszy doprowadzają do tego, że mało kto takie odszkodowanie dostanie. Protokoły wstępne, które dostaliśmy do podpisania są takie, że są zaliczane tylko faktycznie zboża jare. Są śmieszne. Kolega ma protokół na 1,5%, ja mam na 8%, czyli większość rolników się nie łapie na to, żeby dostać jakiekolwiek odszkodowanie - mówił rolnik Grzegorz Stanny.

- Trzeba znieść kategorię gruntów, bo wiadomo, że pada na wszystkie gleby. A my tu mamy liczone według kategorii - wtórowali mu koledzy.

Innym problemem, który według rolników uniemożliwia sprawiedliwą ocenę skutków suszy, są dane na temat opadów z Monitoringu Suszy Rolniczej. Te pochodzą z określonych lokalizacji i nie biorą pod uwagę tego, że kilka kilometrów od stacji pomiarowej ilość opadów może być zgoła odmienna.

- Ja mieszkam w Skotnikach. Na dzień dzisiejszy nie padało nic. Sześć kilometrów dalej - miejscowość Dobre - kałuże wody. To nie pokaże tego, że w naszej miejscowości nie pada, a tam co jakiś czas występują jakieś opady - mówił jeden z rolników.

Mikołaj Bogdanowicz
Taki sposób szacowania strat funkcjonuje w Polsce od 11 lat. Może to rzeczywiście budzić państwa obawy. Ja też jestem ze wsi i rozumiem, że jak nie pada od dwóch miesięcy, to na polu nie może być dobrze. Natomiast jakichś zasad trzeba się trzymać. Pan minister Ardanowski zrobił ruch względem szacowania suszy w tym roku. Zawsze tracili ci, którzy mieli produkcję zwierzęcą. To było doliczane i przez to straty były obniżane. To zostało wyeliminowane. Druga sprawa - rolnik nie musi mieć strat w łącznej produkcji roślinnej powyżej 30%, tylko liczy się od uprawy. To jest naprawdę duża zmiana. Trzeba się w tej sytuacji jakoś zachować. Nie da rady dać wszystkiego, czego się chce. To jest czwarty rok, że coś się rolnikom dzieje, więc ja się wam nie dziwie. Ale są też pewne możliwości działania ze strony państwa, a niestety te kategorie powodują, że ktoś kiedyś się oparł na pewnych zasadach i się tego trzyma od lat 11.

Mikołaj Bogdanowicz, wojewoda kujawsko-pomorski

Zdaniem senatora Jerzego Chróścikowskiego wojewoda powinien złożyć wniosek dotyczący problemu przy szacowaniu strat z pytaniem, czy można zrobić odstępstwo, w związku z tym, że w 2015 roku szacowanie było inne. Na to musiałaby się zgodzić Komisja Europejska.

Jak zapewnił wojewoda kujawsko-pomorski, w tym roku rolnicy tylko w naszym województwie otrzymają 280 mln złotych, z kolei w 2015 roku w całej Polsce na tego typu pomoc przeznaczono 450 mln złotych.