Inowrocławianka jest jednym z trzech sędziów działających w Kujawsko-Pomorskim Związku Piłki Siatkowej i jedyną kobietą w naszym regionie posiadającą takie uprawnienia. Poznajcie Lidię Wieczorek - "agentkę ds. piłki siatkowej".

Agent nieruchomości i sędzia siatkówki. Które jest zawodem, a które to hobby?

Lidia Wieczorek: Na pewnym poziomie rozgrywek myślę, że można uznać sędziowanie za zawód. W Kujawsko-Pomorskim Związku Piłki Siatkowej takim jedynym sędzią na szczeblu międzynarodowym jest kobieta. I ona myślę, że musi traktować to już jako zawód, bo to są dalekie wyjazdy, przeloty na inne kontynenty... W moim przypadku agent nieruchomości - to mój zawód, a sędziowanie traktuję jako hobby. Chociaż powiem szczerze, jak czasami tak sobie pomyślę, ile czasu poświęcam na każde z tych zajęć, to niekiedy wychodzi na równo (śmiech). Spełniam się zawodowo jako agent nieruchomości. Pracuję tam od czterech lat i chyba pierwszy raz mogę powiedzieć, że nie czuję potrzeby zmiany zawodu. Sędziuje natomiast już od pięciu lat.

A dlaczego w ogóle zdecydowałaś się na zdobycie uprawnień sędziowskich?

Lidia: Sport od zawsze mnie pasjonował i był obecny w moim życiu. Skończyłam studia z zarządzania sportem w Bydgoszczy, po których uzyskałam tytuł managera sportowego. W siatkówkę gram typowo amatorsko, nie grałam nigdzie wyżej. Uważam, że jest to naprawdę fajny sport. Nie tylko do grania, ale i do oglądania, kibicowania na żywo - polecam każdemu. Pomysł narodził się podczas obserwacji jednego z sędziów, gdzie zaczęłam się zastanawiać czy nie warto byłoby tego samemu spróbować. Podjęcie decyzji natomiast nie było łatwe. Zastanawiałam się bardzo długo. Inaczej wygląda sytuacja, jak jesteśmy na boisku i gramy, a zupełnie inaczej, jak jesteśmy u góry na słupku czy też na linii i mamy zdecydować o tym, jak przebiegnie mecz. Pamiętam, że ten pierwszy rok był dla mnie ciężki. Jak się nabiera tego doświadczenia i jeszcze się nie wie aż tak dużo, to w praktyce wszystko wyjdzie.



Rozumiem, że doświadczyłaś jakichś nieprzyjemności na boisku?

Lidia: Siatkówka jest chyba znana z tego, że jest sportem przyjaznym - na pewno dla kibiców. My jako sędziowie nie mamy natomiast łatwo. Zdarzyły się sytuacje, w których usłyszałam kilka nieprzyjemnych słów - wulgaryzmów, przezwisk od zawodnika, czy zawodniczki. Jednak wydaje mi się, że to jest ciągle w takich granicach do przyjęcia. Kibicom też zdarza się coś krzyknąć. W większości przypadków nie mają racji, ale też nie ma meczu, po którym sędzia schodziłby ze 100% skutecznością, bo czasami nawet i nam coś umknie. O tym rozmawiamy sobie na szkoleniach, które odnawiane są co roku. Nie otrzymujemy licencji na całe życie, tylko co roku spotykamy się na egzaminie, na takim bloku szkoleniowym, omawiamy co się zmienia w przepisach. Najważniejsze w takich sytuacjach, kiedy jesteśmy świadomi, że jakiś błąd być może popełniliśmy, ale nie jesteśmy tego pewni, to nie zmieniać decyzji raz już podjętej. To może być później wykorzystane przeciwko nam. Trzeba sobie autorytet zbudować na samym początku.

Chyba nie sposób jest nie brać tych przykrych słów do siebie. Jak Ty radzisz sobie z takimi sytuacjami?

Lidia: Jasne, że przeżywałam wszystko - szczególnie na początku mojej przygody z sędziowaniem, gdzie czerwieniłam się, jak słyszałam te komentarz, ale my musimy umieć zachować spokój. Nie wdajemy się w żadne dyskusje. Mamy możliwość sankcjonowania zespołów czy trenerów za pomocą kartek. Nam bardzo często mówi się, żeby odcinać się od poszczególnych akcji - coś już było, akcja się zakończyła i musimy skupić się na tym, co się dzieje dalej, żeby dobrze posędziować do końca. Ja doskonale rozumiem, że na boisku panują emocje, bo sama pamiętam, że jak grałam to zdarzało się, że nerwy mi puszczały (śmiech).

Opowiedz proszę, jak wyglądała Twoja droga do uzyskania uprawnień?

Lidia: Na pewno nie jest łatwo zdobyć uprawnienia sędziowskie. Cała historia rozpoczęła się w Bydgoszczy - tam odbywają się kursy, które co jakiś czas są ponawiane. Co roku, czasami co dwa lata można skorzystać i takie uprawnienia zdobyć. Pamiętam, że ja byłam w dość licznej grupie zdających, bo było nas ponad 70 osób, z czego 23 zdobyło uprawnienia. Kurs składał się z części teoretycznej, praktycznej, a na końcu czekał mnie trzy-etapowy egzamin.

I jakie masz teraz kwalifikacje?

Lidia: Mogę sędziować zawody do III ligi, jako sędzia I i II, mogę być sekretarzem, a jeśli chodzi o sędziego liniowego, to mogę sędziować tak naprawdę wszystko, co się odbywa w naszym województwie. Wszystko zależy od tego, jaką mamy klasę sędziowską, wtedy możemy różne rodzaje zawodów sędziować - mecze, czy turnieje. Przy byciu sędzią liniowym, tam nie trzeba jeszcze mieć tych najwyższych uprawnień, czyli ze szczebla centralnego. Natomiast całą tę drogę z sędziowaniem należy zacząć dosyć szybko, żeby wejść na szczebel, bo są ograniczenia wiekowe. Trzeba to zrobić do 32. roku życia, ja już niestety mam ukończone 33 lata. Mogłabym jeszcze zrobić to oczywiście, ale teraz zajęłoby mi to więcej czasu.

Pamiętasz pierwszy mecz, który sędziowałaś?

Lidia: Pierwszy mecz, to było pisanie protokołu na rozrywkach ligi wojewódzkiej i na słupku też w lidze wojewódzkiej.

Jakie masz osiągnięcia na swoim koncie?

Lidia: Jako sędzia liniowy już wcześniej byłam zauważana i zadebiutowałam w tym sezonie w rozgrywkach Plus Ligi. To są rozgrywki męskie, najwyższa klasa w Polsce i pamiętam, że pierwszy mecz na jakim byłam, to był właśnie mecz telewizyjny. Pierwsze wrażenie fantastyczne, ale to był skok od razu na głęboką wodę. Później, jeszcze w sezonie sędziowałam dwa takie mecze telewizyjne. I chyba tak naprawdę, z tych wszystkich naszych sędziów, miałam jedną z największych ilości przesędziowanych spotkań tego typu. Są też rozgrywki LSK, które są jednoznaczne z Plus Ligią - tak, jak w piłce nożnej jest ekstraklasa, tak tu jest Plus Liga i LSK - odpowiednik dla siatkówki żeńskiej. No i oczywiście sędziowałam mecz Ligi Narodów Polska-Belgia. To są niesamowite emocje i przeżycie, jak stoi się na środku boiska i zaczynają grać hymn.



Sędziowanie wiąże się z odpowiedzialnością - co z pewnością może stresować. Zdarzają się sytuacje, kiedy nie jesteś pewna swojej decyzji sędziowskiej?

Lidia: To są duże emocje, ale po kilku akcjach skupiamy się na tym, co jest ważne. Niektórzy sędziowie boją się wideo-challenge, który od jakiegoś czasu już jest. Ja uważam, że to jest fajna rzecz. Lepiej, żeby pokazano, że ktoś z nas się pomylił, aniżeli któraś z drużyn miałaby być skrzywdzona. Są takie sytuacje, kiedy zagrywki mężczyzn czasami przekraczają 120 km/h. Tak samo z ataku - 100 km/h. Nie zdążymy głowy odwrócić, a piłka już spada (śmiech). Oczywiście, że czasami są wątpliwości, ale po to trenerzy mają wideo-challenge. My też mamy takie momenty na boisku i to nawet podczas rozgrywek szkolnych, gdzie ja nie chcę nikogo skrzywdzić decyzją i tak stojąc na słupku zastanawiam się, czy faktycznie był aut? Należny pamiętać też, że jest sporo rzeczy, o których sędzia I i II musi pamiętać, o których normalnie kibic nie pamięta - że może być błąd ustawienia, błąd ataku, przekroczenie linii, itd. To wszystko trzeba mieć na uwadze w trakcie meczu i to wszystko jest na głowie jednej osoby.

Czym Twoim zdaniem charakteryzuje się dobry sędzia siatkówki?

Lidia: Twardym charakterem, bo naprawdę nie jest łatwo sędziować. Nie zawsze jest miło i przyjemnie, niekiedy trzeba zareagować stanowczo, a z drugiej strony potrzebna jest też otwartość do ludzi. Jak jesteśmy pozytywnie nastawieni i nawet, jak ktoś nie jest zadowolony z naszej decyzji to postarać się to wytłumaczyć. Ja oczywiście sama, z własnej inicjatywy nie mogę tłumaczyć, dopiero jak podejdzie do mnie kapitan to mogę wyjaśnić decyzję. Trener też nie powinien podchodzić do sędziego II, ale czasami można przymknąć oko, bo lepiej zachować się bardziej po ludzku, a nie książkowo.

A czy pomaga Tobie fakt, że jesteś kobietą-sędzią? Czy jest to w ogóle zajęcie popularne wśród kobiet?

Lidia: Domyślałam się, że może paść to pytanie i przygotowałam się (śmiech). Na około 90 sędziów KPZPS - 20 to są kobiety. Wielokrotnie słyszałam, że podobno kobieta na słupku łagodzi obyczaje i słyszy się od zawodników, że gdyby to mężczyzna był sędzią, padłyby zupełnie inne słowa (uśmiech). Jednak uważam, że nie powinno to mieć znaczenia czy sędziuje kobieta czy mężczyzna - tak samo wykonujemy ten zawód, znaczenie ma to czy robimy to dobrze, czy nie.

Masz jeszcze jakieś inne zainteresowania?

Lidia: Nie tylko sędziuje, ale i oglądam i sama trenuję różne sporty, 5-6 razy w tygodniu. Bardzo lubię też wyścigi motocyklowe i ten ryk silników (uśmiech). W zeszłym roku miałam okazję obejrzeć na żywo wyścigi MotoGP na torze Silverstone pod Londynem. Udało mi się nawet przejechać jako pasażer na motocyklu, bo pomimo tego, że lubię oglądać wyścigi wcześniej nie miałam takiej możliwości. Nie mam uprawnień do prowadzenia, ale zastanawiam się nad tym (uśmiech).

Jakie są Twoje marzenia zawodowe?

Lidia: W nieruchomościach to raczej jest taka stabilizacja. Niech się ten rynek po prostu rozwija (uśmiech). Natomiast, jeśli chodzi o sędziowanie to czekam na kolejną międzynarodową imprezę. Tak, czemu nie. Jakiś turniej w Bydgoszczy, która często i chętnie gości siatkówkę. Była już reprezentacja Polski kobiet, to pozostaje już tylko reprezentacja Polski mężczyzn.

rozmawiała Joanna Jasik
fot. Dariusz Stoński, archiwum rozmówcy