W jej przypadku nie było to jednak bierne czekanie - w międzyczasie grywała w koszykówkę, biegała i... została mamą. Jak sama przyznaje - robi w życiu to, co kocha. Ponadto uważa się za szczęściarę, bo nie musiała wyjeżdżać za swoimi marzeniami do wielkiego miasta - spełnia się w rodzinnym Janikowie.
#list#Dominika od trzech lat prowadzi zajęcia na jednej z sal znajdujących się na terenie janikowskiego basenu, ale nie tylko. Kurs na instruktora zrobiła w Poznaniu i po kilkumiesięcznej walce zdobyła kwalifikacje i licencję na motywowanie ludzi do wprowadzenia aktywności fizycznej do swojego życia.#end#
Jak zaczęła się Twoja przygoda z fitnessem?

Dominika Wikarska: Zaczęło się standardowo - od tego, że poszłam na zajęcia grupowe i na tyle mnie to wkręciło, że wracałam tam z przyjemnością. Jak teraz pomyślę, to ja w zasadzie od zawsze wiedziałam, że chcę się tym zajmować. Sport jest obecny w moim życiu od wielu lat - w wieku 10 lat zaczęłam grać w kosza, potem doszło do tego bieganie, no i właśnie zajęcia fitness. Marzyło mi się, żeby zostać instruktorem, ale nie byłam na tyle odważna, żeby podążyć za swoim marzeniem. Potem przyszedł czas, gdzie zostałam zauważona i dostałam propozycję, żeby zastąpić jednego z trenerów na zajęciach. I tak zrobiłam papiery i od tej pory nie pracuję już dla kogoś, tylko jestem sobie sama szefem (śmiech).

Czy Twoim zdaniem bycie fit to moda, czy styl życia?

Dominika: Tak, teraz to jest bardzo modne, ale prędzej czy później i tak zostaną tylko ci wytrwali. I to właśnie dla nich bycie fit staje się stylem życia.



Jesteś fanką Anny Lewandowskiej lub Ewy Chodakowskiej?

Dominika: Dla mnie nie jest faworytką ani "Lewa", ani Chodakowska. Nigdy nie brałam z nich przykładu, nie śledzę ich karier na żadnym portalu społecznościowym. Ja miałam inną motywatorkę. Ale myślę, że potrzebujemy takich przykładów z góry, bo tu chodzi o konsekwencję w działaniu i ktoś musi nas do tego nakręcić.

To powiedz jeszcze proszę, kto był Twoją motywatorką?

Dominika: Natalia Gacka. Wiem, że jest typową "bikiniarą", ale teraz sama została niedawno mamą i warto brać z niej przykład. Miałam przyjemność nawet spotkać się z Natalią i porozmawiać. Poza tym Kasia Dziurska, która imponuje mi tym, że jest konsekwentna i zawsze dąży do wyznaczonego celu.



Jakim Ty jesteś instruktorem i jak wyglądają zajęcia u Ciebie?

Dominika: Ja jestem instruktorem - takim na luzie (śmiech), ale to dlatego, że prowadzę obecnie dość rozrywkową grupę. Ćwiczymy, ale też przygotowujemy umysł - w momencie, kiedy przekraczamy próg sali do ćwiczeń, jesteśmy tam dla siebie. Zdaję sobie sprawę, że my kobiety potrzebujemy rozmowy. Zależy mi, żeby każdy, kto przyjdzie poćwiczyć, czuł, że to jest czas dla niego, że to taka odskocznia od rzeczywistości, gdzie można zrobić coś fajnego dla siebie. Nie ma opcji, że ktoś będzie się wstydził, czy czuł niekomfortowo. Jestem też wymagającym instruktorem - jak słyszę "no przyszłam, nie chciało mi się, ale przyszłam" - to wtedy staram się stać nad głową tej osoby i motywować ją cały czas, żeby była zadowolona z siebie i nie wahała się przed przyjściem na kolejne zajęcia.

Czyli jesteś też trochę jak psycholog. A jaki jest najlepszy sposób na pozostanie konsekwentnym w ćwiczeniach?

Dominika: Najlepszą motywacją jest widok samej siebie w lustrze - moim zdaniem oczywiście. Widzisz jakąś małą kreseczkę na brzuchu i już chcesz więcej. Jeśli robimy coś, gdzie ten progres i te efekty są widoczne, to motywuje nas do dalszej pracy. Mnie osobiście bardzo motywują też ludzie - te wszystkie wiadomości, miłe słowa. Również to, że na moje zajęcia przychodziło na początku tylko kilka osób, a teraz mam blisko dwudziestoosobową grupę. To bardzo cieszy i motywuje.



A co z dietą, czy jeśli się regularnie ćwiczy, jest ona zbędna?

Dominika: (uśmiech) Wiesz, nie jestem dietetykiem. Jednak uważam, że powinniśmy po prostu słuchać swojego ciała. Nie chodzi o to, żeby jeść według rozpiski, a potem źle się czuć. Jedzmy to, co lubimy. Każdy ma inną przemianę materii, więc trzeba znać swoje granice.

A Ty, jak się odżywiasz?

Dominika: No właśnie ja... jestem uzależniona od słodyczy (śmiech). Staram się oczywiście jeść z głową, ale na pewno nie odmawiam sobie czegoś, na co mam akurat ochotę.



Jesteś instruktorką, ale bierzesz udział również w innych imprezach sportowych czy akcjach.

Dominika: Tak, głównie są to biegi - na razie na 5 i 10 km. W planach mam również, aby przebiec półmaraton. Przed nami, 7 lipca Janikowska Dyszka, w której biorę udział oczywiście, a w sierpniu po raz pierwszy wezmę udział w Solankowym Koszmarze. Samo bieganie jest dla mnie trochę nudne, więc taki tor przeszkód to będzie coś dla mnie. Lubię, jak coś się dzieje. Ostatnio jedna z pań z miejscowego przedszkola poprosiła mnie też, żebym poprowadziła aerobik dla dzieci. To również było ciekawe doświadczenie, jak wyszło mi na raz całe przedszkole (śmiech). Dzieciaki bardzo szybko się nudzą, ale daliśmy radę. Podjęłam się również prowadzenia zajęć w pobliskim Mogilnie, gdzie mam super grupę.

Jesteś też, a może przede wszystkim mamą.

Dominika: Tak, Alan ma 7 lat. Zostałam mamą w młodym wieku, ale kompletnie pochłonęła mnie ta rola. Teraz, można tak powiedzieć, że nastąpił czas dla mnie, gdzie mogę się spełniać - również w innej roli. Mam to szczęście, że pomaga mi mama. Niczego nie żałuję, bo tak naprawdę dopiero w tym wieku dorosłam do tego, żeby zdecydować, czym chcę się w życiu zajmować. Wybierając szkołę, bardzo często nie mamy pojęcia, jaki kierunek obrać, bo jesteśmy za młodzi na takie decyzje. Dostałam naprawdę takiej mocy, że nic, tylko teraz muszę iść do przodu.



Jakie są Twoje plany i marzenia?

Dominika: Takie najbliższe to, marzy mi się, żeby od września utworzyć jakąś grupę dla dzieci. Wiadomo, jakie mamy teraz czasy i co dzieciaki lubią robić - nic tylko by przy komputerach czy tabletach siedziały. Co doprowadza do tego, że pojawiają się u nich wady postawy. Chciałabym też dokształcać i rozwijać się.

[AJ, fot. MJ]